[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wrócisz do domu sam? Jak tylko stamtąd zwieję, pobiegnę do Bubby. Zwietnie.A skąd naprawdę masz tę ranę na czole? Nieważne. Masz kłopoty? Nie ma o czym mówić. Co to za kłopoty? Nie wiem.Może próbuję się z czegoś wyplątać, a to wcale nie jest takie łatwe. Oj, facet. Kyle pokręcił głową z dezaprobatą. Daj spokój.Wiem, mówiłeś mi.Głupi byłem. Owszem, mówiłem ci, ale wcale nie jesteś głupi, Skitch.Jesteś odważny jak diabli i bardzoto w tobie cenię. Kyle? Sam powinienem postępować odważniej. Chyba trochę cię przydusił ten krawat. Być może odparł Kyle.Uniósł koniec krawata i przyjrzał mu się. Jak można to nosićcodziennie? Wiesz, dlaczego świat jest taki porąbany? Za dużo krawatów. Zrobił przerwę.Myślisz, że powinien być bardziej kolorowy? Cyjan byłby dobry powiedział Skitch. Cyjan? Tropikalny błękit.Bardzo elegancki. Oglądasz za dużo telewizji.A jeśli w coś wdepnąłeś, postaramy się wyciągnąć cię z tego. Ciekawe jak? Porozmawiam z tymi twoimi kumplami. Naprawdę? A dlaczego nie? Bo jesteś leniwym fiutem.I co im powiesz? Przedstawię im twój punkt widzenia. Jak? To proste.Przede wszystkim włożę garnitur.A potem znajdę jakiś ich słaby punkt. Kylespojrzał na zegarek. Ile będziesz potrzebował czasu na sforsowanie zamków? Minutę, góra dwie. Okay, zajmij pozycję.Dokładnie za pięć minut zacznę robić harmider.Wtedy wkroczysz ty. Powodzenia, brachu. Dzięki, przyda się. Kiedy Skitch otworzył drzwi i zaczął wysiadać z samochodu, Kylepołożył mu rękę na ramieniu. Jestem twoim dłużnikiem, stary. Jak zajmiesz się moim problemem, będziemy sobie dłużni nawzajem odpowiedziałSkitch i zniknął, pozostawiając otwarte drzwi samochodu.Kyle mrugnął reflektorami i czekał.Minutę, dwie, cztery.Następnie przesiadł się na sąsiednifotel, wysiadł z samochodu i zatrzasnął drzwi.Dzięki temu słychać było tylko jeden odgłoszamykanych drzwi.Wielkimi susami pomknął w kierunku zaniedbanej witryny.Dokładnie pięć minut po tym, jak Skitch wysiadł z samochodu, Kyle zaczął dobijać się dodrzwi firmy, uderzając w nie głośno otwartą dłonią.Wystarczyłoby grzecznie zastukać, ale Kylewolał narobić rabanu niczym herold z jakiejś mrocznej krainy. Po co ten rejwach! zawołał Mały Tony Sorrentino, uchylając lekko drzwi. Chceszobudzić umarłych? Jeśli będę musiał odpowiedział Kyle. Masz to? Mogę mieć. Co to, do cholery, ma znaczyć? Nie siedzę tu dla przyjemności.Miałeś mi to przekazać. Mam teczkę, ale nie przy sobie powiedział Kyle. Nie dostaniesz jej, póki nie ustalimy,jak to będzie między nami w przyszłości. Jak będzie między nami? Ja jestem już żonaty. Porozmawiamy czy mam sobie pójść?Mały Tony otworzył szerzej drzwi, wysunął głowę na zewnątrz, spojrzał w lewo, potem wprawo. Właz warknął, przepuszczając Kyle a.Rozejrzał się jeszcze raz po okolicy i zamknąłdrzwi.Rozdział 42 Widziałeś jego minę, chłopcze?! zawołał Liam Byrne, zaglądając do wnętrza samochodupo tym, jak Kyle wybiegł ze spotkania. Jakby ktoś ścisnął go za serce.Prawdziwy skaczącyJozafat.Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się ubawiłem. Ani ja powiedział Kyle, zaskoczony i zadowolony jednocześnie. To był niezły numer. Oj tak, niezły. Wsiadaj powiedział Kyle.Kiedy ojciec już to zrobił, przez chwilę siedzieli obok siebienieruchomo, wspominając nieoczekiwane pojawienie się ducha Liama Byrne a w kąciemrocznego gabinetu Tony ego Sorrentina, w samym środku negocjacji na temat teczki.Wreszcieobaj wybuchli niepowstrzymanym śmiechem, który szybko przerodził się w prawdziwy rechot.Ojciec i syn, razem, obok siebie, trzymali się za brzuchy, nie mogąc przestać się śmiać. Uwierzył? zapytał Liam Byrne, kiedy opanowali się wreszcie i Kyle ruszył samochodem. Był rzeczywiście taki zestrachany, na jakiego wyglądał? Chyba tak odparł Kyle. Nazwanie go z zaświatów Ugotowanym na dobre przestępcąi obietnica zdeptania go jak gnojaka zrobiło chyba swoje. Ważniejszy był ton głosu niż słowa powiedział Liam. Ten ton obwieszczał karę boską,jaka go spotka. Sam się wystraszyłem, chociaż wiedziałem, co się dzieje stwierdził Kyle.I naśladującśmiertelnie przerażony jęk Małego Tony ego, powtórzył: Owieczka? Spalona owieczka?.Ponownie wybuchli śmiechem.Zanim pojawił się duch Liama Byrne a, zadzwonił telefon,który został bardzo zle przyjęty, zupełnie jakby dzwonił ktoś z zaświatów. Co jest, do cholery?! zawołał wtedy Sorrentino. Owieczka? Spalona owieczka? Kto mitu pieprzy o spalonych owieczkach? To nie jest grecka knajpa. Kyle z całych sił starał siępohamować, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Mimo to nadal ci groził? zapytał Liam, kiedy wreszcie się uspokoili. Chciał dostaćteczkę? Nie odparł Kyle. Wtedy przestał.Spojrzał na portret swojej żony, wzdrygnął się i kazałmi się wynosić do diabła. Ech, Eleanor. Liam znów zaczął udawać ducha. Czy mam wezwać Eleanor, żeby cięprzekonała? Ona tu jest.I mówi, że twoja nowa żona jest większą kurwą niż poprzednia.Tochyba przelało czarę goryczy. Jak wpadłeś na to, żeby ją wykorzystać? Dzięki portretowi.Kiedy zapalił zapalniczkę i cofnął się, zobaczyłem w blasku zapalniczkiportret.Znałem Eleanor.Ten skurwiel nikogo w życiu tak się nie bał jak jej.Dobrze wiedzieć, żesą rzeczy, których nawet śmierć nie pokona.Więc masz nareszcie spokój? Wygląda na to, że tak.Dzięki. Nie ma o czym mówić, chłopcze.Od tego jest ojciec.Zresztą zrobiliśmy to razem.Ty i ja,ojciec i syn.A teraz mamy na celowniku Truscotta.To wielki dzień dla Byrne ów.Musimy to wodpowiedni sposób uczcić.Zatrzymaj się. Gdzie? Tam.Przed sklepem.Chyba jest jeszcze otwarty.Kupię coś odpowiedniego, żeby oblaćprzyszłe sukcesy spółki Byrne & Son.Kyle siedział w samochodzie i przepełniała go radość.Czuł się wspaniale, czuł się wolny.Poczęści dlatego, że udało im się przechytrzyć Małego Tony ego Sorrentina.Ale chodziło o coświęcej.Wszystko, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dwóch dni, ucieczka z płonącego domu,wyjście obronną ręką ze starcia pod domem Kat i teraz nadprzyrodzona sztuczka, dzięki którejmiał z głowy bezwzględnego bukmachera, wszystko to było spełnieniem jego najskrytszychmarzeń.Jego ojciec wrócił i wcale nie było tak zle.Było całkiem dobrze.Więcej wspaniale.Prawie polubił staruszka, a staruszek polubił jego.Wyglądało na to, że stanowią całkiem zgranyzespół.Czego chcieć więcej? Znowu miał ojca.Tak, trzeba było to uczcić.Ojciec za chwilę przyjdzie z butelką szampana.Wrócą do pokojuw motelu i napełnią kieliszki bąbelkami.Wzniosą toast za sukces, jaki odnieśli w ciągu ostatnichdwudziestu czterech godzin, za swój spryt.Sącząc szampana, świętując, będą wspominaćstracony czas i cieszyć się tym, co jeszcze przed nimi.Na myśl o tym oczy Kyle a zwilgotniały.Liam Byrne wytoczył się ze sklepu z błyskiem w oku i wielką papierową torbą w ręce.Uśmiechał się szeroko, mrugnął w świetle samochodowych reflektorów i wyjął z torby galonczegoś o bursztynowej barwie.A pózniej& Tego mi najbardziej brakowało, kiedy już nie byłem prawnikiem powiedział Liam Byrne,przechadzając się po motelowym pokoju, wymachując z emfazą rękami, rozlewając tanią whisky.Na pogniecionej pościeli w brązowo-czerwoną kratę widać było wyraznie plamy.W pokojucuchnęło amoniakiem i moczem.Liam spacerował w skarpetkach.Szampana nie było. Całegotego dramatyzmu, oracji ciągnął Liam Byrne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]