[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby wiedzieli, że mają do czynienia z kimś tak potężnym jak Pani Jeziora, na pewno spróbowaliby wyeliminować jąwcześniej.Nawet Marco, gdy usłyszał jak ma na imię, powiązał to z jej upodobaniem do.- Pływania na materacu.- Przełknęłam ślinę.- Mamo, tato, przecież to niemożliwe,żebyście wierzyli w te.bzdury.Ale moi rodzice popatrzyli na mnie spojrzeniem w rodzaju:  Chyba sobie żartujesz.Nabrali się na to od początku do końca.Co, biorąc pod uwagę, jak rzadko w ogóle wychodząz domu, nie powinno być znów takie zaskakujące.- Och, co do tego nie ma wątpliwości, Elaine - powiedział pan Morton z uśmiechem.-Rozumiem, że trochę potrwa, zanim się przyzwyczaisz do tej myśli.Ale nie sposóbzaprzeczyć temu, że istotnie jesteś reinkarnacją Pani Jeziora.To ona dała Arturowi broń, zapomocą której bronił siebie i swojego królestwa.I tylko ona mogła zapobiec zniszczeniu jegoprzyjazni z Lancelotem i Ginewrą, co by go uczyniło bezbronnym wobec ataków jegośmiertelnego wroga.- Ja tego nie zrobiłam - zaprotestowałam.- Ja tylko podsunęłam Willowi myśl, że lepiejbędzie, jeśli powie Jennifer, że nie przeszkadza mu jej związek z Lance'em.No wiecie, żebyludzie nie chodzili przekonani, że on się tak bardzo tym wszystkim przejmuje, skoro wcale sięnie przejmował.- Już mówiłem - pan Morton uśmiechnął się do moich rodziców - że macie państwo mądrącórkę.Mama rozpromieniła się skromną dumą i spojrzała na niego.- Zawsze uważałam, że przeznaczone są jej wielkie rzeczy.Miałam wrażenie, że dobrze byłoby zmienić temat, bo ten przyprawiał mnie o gęsiąskórkę.Rzuciłam więc ogólne pytanie do wszystkich:- A co się stanie z Markiem?- Pójdzie do więzienia - powiedziała moja mama twardym głosem.Arturiańskie bzdetyprzyprawiały ją o uniesienie, ale ta historia z rewolwerem raczej nie.- Mam nadzieję, żebędzie siedział do końca życia.- Obawiam się, że tak długo to nie potrwa - stwierdził pan Morton.- W sumie nikogoprzecież nie zabił.Ale kiedy wyjdzie z więzienia, powinien być zupełnie nieszkodliwy.SiłyCiemności opuściły go, kiedy Will nad nim zatriumfował.O kurczę.Znów przewróciłam oczami.- Biedny dzieciak - westchnął tata.- Nie miał łatwego życia.- On chciał zastrzelić naszą córkę - przypomniała mu mama.- Wybacz, że się nad nim nierozpłaczę.- Odpowiednia terapia i resocjalizacja - powiedział rześko pan Morton - powinna szybkoprzynieść efekty.Nie chciałam zadać następnego pytania, bo na pewno znów zaczną gadać o Pani Jeziora.Ale musiałam to wiedzieć.Nie widziałam go od chwili, kiedy policja nas rozdzieliła przedprzesłuchaniem.Nie miałam pojęcia, co się z nim działo.- A.Will?- Niedzwiedz? - Pan Morton się zamyślił.- Tak, no cóż, Artur jest w tej chwili narozdrożu.Zdradził go własny brat, to prawda.Ale zrobili to także jego rodzice.Ciekawiebędzie zobaczyć.- Willowi już przedtem nie układało się z tatą - przerwałam.- To znaczy, admirał Wagnerzaplanował sobie, że Will pójdzie na uczelnię wojskową, ale on wcale tego nie chce.A teraz,kiedy wie, że ojciec go okłamywał przez ten cały czas w sprawie jego mamy będzie miałchyba jeszcze mniejszą ochotę podporządkować się jego planom.I czy mógłby pan nienazywać go Arturem? Bo przyprawia mnie to o prawdziwe dreszcze.- Ach - powiedział pan Morton.- Tak, przepraszam.On wspominał mi coś o tym, toznaczy o ojcu, kiedy rozmawialiśmy na posterunku. - Pan z nim rozmawiał?! - prawie wrzasnęłam.- Pan mu powiedział? O tej sprawie zkrólem Arturem i reinkarnacją?- No cóż, oczywiście, że tak, Elaine.- Ton pana Mortona wydawał się dość cierpki jak naczłowieka, który przed chwilą wmawiał mi, że jestem jakąś ważną kapłanką.- Przecież maprawo znać własne pochodzenie.- O Boże.- Schowałam twarz w dłoniach.- A co on powiedział?- W sumie niewiele.Co chyba nie jest takie znów dziwne.Nie co dzień jakiś młodyczłowiek dowiaduje się, że jest wcieleniem jednego z największych przywódców wszechczasów.Zdusiłam w dłoniach jęk.- Zostanę tu, w Annapolis, oczywiście - ciągnął pan Morton - żeby nadal kierować jegokrokami.A inni członkowie zakonu też się tu zgromadzą, żeby móc jak najlepiej zaspokoićjego potrzeby.Widziałam, że moja mama z największym trudem powstrzymała się od klaskania w dłoniez radości na myśl o dziesiątkach członków Zakonu Niedzwiedzia zjeżdżających doAnnapolis.W samą porę, żeby mogła z nimi przeprowadzić wywiady na potrzeby swojejksiążki.- Uniwersytet to oczywiście kolejny krok w jego edukacji, ale to będzie musiał byćodpowiedni uniwersytet [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  
    to pustyni
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.htw.pl
  •