[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tego ranka nie zauważył przy mej cienia, lecz jej napięcie było bardzo wyrazniewyczuwalne, jak fale gorąca bijące od ogniska Johna Trzy Imiona.Na korytarzu pojawił się Mark w wyblakłych obszernych bermudach i koszulcefirmowej Delco/Bose. Hej, panie Rook, chciałbym panu podziękować  powiedział. Nigdy dotąd takdobrze się nie bawiłem.  Mam nadzieję, Mark. Chyba jest pan trochę przygnębiony, panie Rook& z jakiego powodu, jeśli możnazapyta ? Chodzi o panią Randall  odparł Jim. Miała atak astmy i musiała wrócić dodomu. Lubi ją pan, prawda, panie Rook?  zapytał Mark. Widziałem, jak pan na niąpatrzy.Naprawdę ją pan lubi.Jim uśmiechnął się z trudem, a potem objął Marka ramieniem i powiedział. Owszem, naprawdę ją lubię.Razem przeszli do motelowej restauracji.W powietrzu unosił się zapach świeżejkawy i ciasteczek.Ponura Indianka w długiej sukni z zadrukowanego perkalu nakładałana talerze plasterki bekonu, jajka i naleśniki.Jim i Mark usiedli przy oknie.Na zewnątrzrozmazana spirala dymu nadal wiła się nad zaroślami i Jim pomyślał: to ostatnie cząstkiSusan, unoszące się do nieba.Mark obracał w palcach słodzik. Wie pan co, panie Rook? Zanim pana poznałem, nie zdawałem sobie sprawyz połowy uczuć, jakie we mnie tkwiły.Rozumie pan, o co mi chodzi? Zawsze myślałem,że poezja jest do bani.Ale pan mówi o niej tak, że człowiek łapie, co jest grane.To jakbymoje własne uczucia, tyle ze spisane na papierze.Pokazał mi pan także, że poza SantaMonica istnieje jeszcze cały świat.Nie tylko Arizona, ale wszystkie inne miejsca,o których ludzie piszą.Francja, Rosja i cała reszta.Skoro człowiek mieszka na tejplanecie, musi wiedzieć, gdzie to jest, bo wtedy wie, kim sam jest. Przerwał namoment, a potem dodał:  Pani Randall jest pana przyjaciółką.Jak pan myśli, czyznalazłaby trochę czasu, żeby pouczyć mnie geografii? No wie pan, żebym się choćtrochę zorientował.Ponura Indianka przyniosła im kawę, jajka na bekonie i sok.Gdy odeszła, Jimspojrzał na Marka i powiedział:  Porozmawiam o tym z panią Randall, kiedy wrócimydo Los Angeles, dobrze? Jestem pewien, że się zgodzi. W ustach poczuł smak popiołu.Popiołu Susan.Powoli wysączył do dna filiżankę czarnej kawy, podczas gdy Mark z entuzjazmempożerał jajka na bekonie.Unikał spoglądania przez okno.Nie chciał znowu ujrzeć tejwstęgi dymu.Nie chciał myśleć o tym, że nigdy nie zobaczy już Susan.Gdy wyruszyli przez płaskowyż w stronę Fort Defiance, był upalny, zakurzonyporanek.John Trzy Imiona opowiadał im o historii i kulturze ludu Navajo. Navajo nie stanowili plemienia, przynajmniej za dawnych czasów.Podstawową jednostką była rodzina: mężczyzna, jego żona i ich dzieci.Każda rodzina mieszkaław osobnej ziemiance, czyli hoganie.Czasem parę hoganów było ustawionych bliskosiebie, bo niektóre codzienne czynności przerastały możliwości pojedynczej rodziny.Wielu mężczyzn brało sobie więcej niż jedną żonę, często były to siostry. Nie wyobrażam sobie, by jakiś Navajo chciał ożenić się z moimi siostrami wtrącił Mark. Wciąż gadają tylko o szminkach, ciuchach i chłopakach, i kto jest fajny,a kto do kitu. Mężczyzna Navajo miał wielką władzę nad swymi żonami  powiedział John TrzyImiona. Jeżeli nie był z nich zadowolony, bił je. To pogwałcenie praw kobiety  stwierdziła Sharon. Gdyby mój chłopakspróbował czegoś takiego, połamałabym mu ręce. Nie jesteś w Los Angeles  przypomniał jej John Trzy Imiona. Historia Navajoliczy sobie tysiące lat, jest starsza niż biała czy czarna rasa.Ten kraj był niegdyśprzesycony potężną magią.Teraz ta magia odeszła, ale nie do końca  oświadczyłi zerknął znacząco na Jima.Sharon dopytywała się o wszystko, a Mark błysnął paroma abstrakcyjnymidowcipami.Jedynie Catherine milczała uparcie, że wzrokiem utkwionym w czerwonawegóry na horyzoncie. Nic ci nie jest?  zapytał Jim. Chyba nie  odparła. Ale chciałabym, żeby już było jutro.Nie tak szybko, pomyślał Jim.To może być ostatni dzień mojego życia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •