[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ma najwyżej pięćdziesiąt lat.I podejrzewam, żewciąż może być niebezpieczny.Wiesz, że dotknąłem jego umysłu podczas ostatecznej bitwyw Stoienzar.Tylko na chwilę, ale to wystarczyło.Nigdy tego nie zapomnę.W jego umyślejest nienawiść, zwinięta jak ogromny wąż.I gniew na cały świat, pragnienie czynieniakrzywdy, niszczenia. Mandralisca! wymamrotał Dekkeret, potrząsając głową.Był zagubiony wzdumieniu, przerażeniu i wspomnieniach. Był, jak sądzę, większym potworem niż jego pan, Dantirya Sambail powiedziałDinitak. Prokurator umiał pohamować swoją ambicję.Zawsze była granica, której nie chciałprzekroczyć, a kiedy do niej docierał, znajdował kogoś, kto wykona zadanie za niego. Choćby Korsibara skinął głową Dekkeret. Dantirya Sambail, wiecznie głodnywładzy, nie próbował sam zostać Koronalem.Znalazł sobie zastępcę, marionetkę. Właśnie tak.Prokurator wolał pozostawać bezpiecznie za kulisami, unikałnajgorszego ryzyka, pozwalał innym wykonywać za niego brudną robotę.Mandralisca jestinny.Jest zawsze gotów postawić wszystko na jeden rzut kością. Choćby służąc jako praegustator.Kto przy zdrowych zmysłach podjąłby się takiejpracy? Ale on chyba nie martwi się o własne życie. Chyba nie.Albo uznał, że warto było zaryzykować.Mógł wygrzebać sobie drogę doserca Dantiryi Sambaila, dając mu do zrozumienia, że gotów jest dla niego ryzykowaćżyciem.Musiało mu się to wydać opłacalne.A kiedy znalazł się przy boku prokuratora,myślę, że prowadził go od jednego strasznego czynu do kolejnego, może dla samej zabawy. Nie rozumiem tego człowieka oświadczył Dekkeret. Ani ja, niestety.Miałem bliższą niż ty styczność z potworami.Ale to ty będzieszmusiał go powstrzymać. Zaczekaj! Bardzo szybko doszliśmy do wniosków, a nasze przypuszczenia idąbardzo daleko Dekkeret wskazał palcem Barjazida. Co właściwie próbujesz mipowiedzieć? Wspomniałeś tego starego demona, Mandraliskę, znowu dałeś mu do rąk brońtwojego ojca, kontrolującą umysły, zasugerowałeś, że Mandralisca planuje kolejną wojnę zeświatem.Ale gdzie dowód, że cokolwiek z tego jest prawdą? Wydaje mi się, że to wszystkoopiera się na złych snach Teotasa i wieloznacznej wizji Maundiganda-Klimda!Dinitak uśmiechnął się. Wciąż mamy oryginalny hełm.Pozwól, że wyciągnę go ze Skarbca i za jego pomocązwiedzę świat.Jeśli Mandralisca wciąż żyje, dowiem się, gdzie jest.I dla kogo pracuje.Copowiesz, panie? A co mogę powiedzieć? głowa Dekkereta pulsowała bólem.Zasiadał na tronieledwo miesiąc, Prestimion nic o tym jeszcze nie wiedział i nie było Wysokiego Doradcy, doktórego mógłby się zwrócić.Był całkiem sam, nie licząc Dinitaka Barjazida.A teraz okazałosię, że być może gdzieś daleko wichrzy stary wróg.Głosem ponurym, pełnym obawy ifrustracji, Dekkeret powiedział: Mówię, co następuje: znajdz mi go, Dinitaku.Odkryj, co zamierza.Spraw, by niemógł nam zagrażać, w dowolny sposób.Zniszcz go, jeśli trzeba.Rozumiesz.Zrób, cokolwiekbędzie trzeba.13Fulkari przechodziła przez Balkony Vildivara w kierunku Dziedzińca Pinitora, kiedy nadeszłachwila, której bała się od tygodni.Przez bramę z Wewnętrznego Zamku po drugiej stronieBalkonów wyszedł Koronal Lord Dekkeret, wspaniały w oficjalnych szatach, otoczony, jakzawsze ostatnio, grupą poważnie wyglądających mężczyzn, należących do wewnętrznegokręgu jego rządów.Jedyna droga prowadziła prosto w jego kierunku.Nie można było tegouniknąć, musieli stanąć naprzeciw siebie.Ona i Dekkeret nie rozmawiali w ogóle w ciągu tych tygodni, które minęły od jegowstąpienia na tron.Widziała go zaledwie parę razy i zawsze z dużej odległości, podczaswydarzeń dworskich, na które wysoko urodzone panienki, takie jak Fulkari, pochodzące oddawnych rodzin królewskich, musiały chodzić.Nie kontaktowali się.Ledwo na nią spoglądał.Zachowywał się, jakby była niewidzialna.Ona też unikała wszelkiego kontaktu.Podczasjednej z królewskich audiencji, kiedy zdawało się, że trasa, którą poruszał się przez wielkąsalę tronową nieuchronnie zaprowadzi go do niej wśliznęła się w tłum, zanim podszedł.Bałasię tego, co mógłby jej powiedzieć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]