[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po chwili wszystko zrozumiała.Nie spala w swoimłóżku.Otworzyła oczy i rozejrzała się.Ogromne okna,ciemne drewniane meble, puszyste dywany, miękki materac, miękka pościel.- Właśnie zrobiłem śniadanie.Jesteś głodna? - spytał,uśmiechając się zmysłowo.Alice miała w tym momencie ochotę zakryć się kołdrą aż po czubek głowy.Max tyle razy jej powtarzał,że rano wygląda jak strach na wróble.Potargane włosy, twarz z odciśniętymi śladami po poduszce.Tegoranka na pewno nie wyglądała lepiej.- Och, nie - jęknęła i odwróciła się do okna w nadziei, że w ten sposób Lucas nie będzie jej wyraznie widział.- Choć to może dziwne, nie sądzę, żebym mogłaprzełknąć choć kęs.Lucas odstawił filiżankę i podszedł bliżej.Nachyliłsię i przytulił do niej.301 - Ty? Nie jesteś głodna? - spytał żartobliwie.- Wyobraz sobie, że ja nie myślę tylko o jedzeniu.- Ja też wolałbym teraz pomyśleć o czymś innym.Pogładził ją po policzku.Alice poczuła, jak krew zaczyna jej szybciej krążyć w żyłach.- Lubię patrzeć, jak leżysz w moim łóżku - powiedział niskim głosem.Uwierzyła mu.Może to jeszcze nie jest wyznanie miłosne, ale na pewno krok we właściwym kierunku.- Obudziłam się dziś w nocy i nie było cię przy mnie.Miała wrażenie, że zaskoczyły go jej słowa.Zarazjednak roześmiał się.- Byłem tu cały czas, coś ci się musiało przyśnić.Pocałował ją namiętnie.Ciało Alice zapragnęłoznów zaznać rozkoszy, której doznało wczoraj.Zapomniała, że wychodził w nocy.Kochali się i do rzeczywistości przywróciło ich dopiero sześciokrotne biciezegara.Alice przypomniała sobie, że dziś kolejny dzieńrozprawy.Ubrała się pospiesznie i popędziła do domu.Miałanadzieję, że ojciec nie zauważył jej nieobecności w nocy.Już i tak podejrzewał, że łączą ją z Lucasem intymne stosunki i lepiej nie dawać mu na to dowodów.Gdy okrążyła rezydencję i zbliżała się do drzwi swojego domu, na drodze stanął jej stryj.Zaklęła w duchu.- Dzień dobry, stryju - przywitała go, odwracając sięo sto osiemdziesiąt stopni.Liczyła na to, że Harry pomyśli, że ona właśnie wychodzi, a nie wraca.Niepotrzebnie się jednak martwiła.Stryj był wyraznie zafrasowany.- Co się stało? - spytała ogarnięta złym przeczuciem.Harry otrząsnął się z zamyślenia.302 - Alice - zdziwił się.- Nie widziałem cię.Tak wcześnie idziesz do pracy?- Tak, tak - odparła szybko uspokojona.- Coś sięstało? Jesteś zdenerwowany.Mężczyzna skrzywił się.- W nocy została zamordowana kolejna kobieta.Alice nie wierzyła własnym uszom.- Kolejna? - powtórzyła.- Zamordowana?- Tak, odnaleziono jej ciało kilka godzin temu.-Spojrzał spod oka na jaśniejące niebo.- Na ulicy Beek-mana.Najprawdopodobniej jest to kolejne zabójstwotego samego mordercy.Alice ścisnęło się serce.- Dlaczego tak sądzisz?Zawahał się, patrząc podejrzliwie na siostrzenicę.- Nie mogę dyskutować o sprawie, w której trwa śledztwo.Ale mogę ci powiedzieć, że idę do Wrót Słowika.- Po co? - przestraszyła się Alice.- Aresztować Hawthorne'a.- Nie możesz tego zrobić!- Owszem, mogę.Zakręciło jej się w głowie.Nie wiedziała, co robić.Szybko jednak uświadomiła sobie, że właściwie decyzję podjęła już wczoraj, gdy postanowiła zostać na noc u Lucasa.- Nie, jeśli ma alibi.- Dowiem się wszystkiego na komisariacie.- Nie - powstrzymała go stanowczo.-Jako mój stryjmusisz się czegoś dowiedzieć w tej chwili.Harry zorientował się, że to coś poważnego, bo spojrzał na nią groznie.- Ja jestem alibi Lucasa Hawthorne'a - wyrzuciłaz siebie.Stryj zacisnął zęby.303 - O czym ty mówisz?Alice wskazała gestem na swoją pomiętą suknię i potargane włosy.- Nie wróciłam wczoraj w nocy do domu, stryju.Byłam z Lucasem Hawthorne'em we Wrotach Słowika.- I co robiłaś? - spytał.- Nieważne.Byliśmy razem.- Ważne, i to jak! Spędziłaś noc w podejrzanym lokalu i twierdzisz, że to nieważne? Co tam robiłaś do rana? Uprawiałaś hazard? Piłaś?Alice skuliła się upokorzona.Za nic nie chciała rozczarować ukochanego stryja.- Powiedzmy, że Clark powiedział prawdę wczorajw sądzie.Odwiedziłam Lucasa w jego sypialni.Harry otworzył szeroko oczy.- Czy to znaczy, że ty.ty.utrzymywałaś stosunkiz tym łajdakiem? - syknął wściekły.Alice wiedziała, że sama jest sobie winna.Z póznobyło jednak, żeby się wycofać, sprawy zaszły za daleko.- Dokładnie tak - odparła z wysoko uniesioną głową.- Jak mogłaś tak się zachować! Nie wiedziałem, że wychowałem idiotkę! Albo kobietę lekkich obyczajów! -Harry prawie krzyczał, czerwony ze złości.- Możesz sobie mówić, co chcesz, stryju, ale ja kocham Lucasa.I wiem, że on nie zabił żadnej z tych kobiet.A już na pewno nie zamordował nikogo wczoraj,bo cały czas był ze mną.I wtedy przypomniała sobie.Czy Lucas rzeczywiściebył z nią całą noc? Teraz chwile spędzone z nim wczoraj wydawały jej się snem.Czy faktycznie, gdy się przebudziła, nie leżał obok niej? Może to tylko jej wyobraznia spłatała jej figla? Bała się podświadomie, że Lucasją opuści, i to właśnie jej się przyśniło?304 - Kochasz go? - krzyknął Harry.- Połowa kobiet w Bostonie przysięga, że go kocha.To drapieżnik, Alice.Zwodzi kobiety fałszywymi obietnicami, a potem porzuca jejak brudną bieliznę.Albo je zabija! - Potrząsnął głową.-Boże, Alice, nie widzisz, jak on cię wykorzystuje? Najpierw skłonił cię do wystąpienia przeciwko ojcu, a terazcię uwiódł.Boże, co za spryciarz.Brakowało mu tylko alibi, a ty mu je właśnie zapewniłaś!Te słowa wyprowadziły Alice z równowagi, ale niedała niczego po sobie poznać.Nie wierzyła, że Lucasbył mordercą, ale czy ją wykorzystał? Tak czy inaczej,na razie musiała skupić się na obronie swojego klienta.- Bardzo mi przykro, że cię zmartwiłam, stryju, alejestem dorosła i mogę robić to, co chcę.Poza tym chyba już rozumiesz, że nie masz powodu przesłuchiwaćmojego klienta.- Co ty powiesz - obruszył się.- Lucas Hawthorne ma alibi - powtórzyła stanowczo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •