[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie, nie tak trudno, ale po prostu.jest na to zbyt pózno.- Wcale tak nie myślisz.- Jamie potrząsnęła głową.-Znam cię.Jesteśdobry, silny i masz łagodną naturę.Dajesz więcej niż sam bierzesz.Jakmożesz być nieszczęśliwy?- Nie przejmuj się tym.- Chris był zaskoczony swoim zachowaniem.Był przecież bliski zwierzenia się jej! Nie, tego nie zrobi.Po otwarciustarych ran, zwłaszcza tych głębokich, można wykrwawić się na śmierć.Niechciał, by cień smutku padł na ten radosny dzień.Błędne koło dręczących gomyśli musiało przestać się kręcić.Patrząc na Jamie, wiedział, że inne kołozaczęło się obracać, koło przyjazni, nadziei i miłości.I tylko to powinno gozajmować, nic więcej.Odnalazł więc swój najlepszy i najbardziej pogodny105RSuśmiech i przesłał go w stronę Jamie.- Wybacz mi, nie chciałem zepsuć cidnia.Zawsze zaczynam truć, gdy zjem za dużo popcornu.Naprawdęprzepraszam.- Wcale nie masz mnie za co przepraszać.- Jamie rozumiała bezzbędnych słów, jak ważnym dla niego było uczynić ją dzisiaj szczęśliwą.-Powiedz mi - zaczęła powoli - czy czujesz ten dreszcz emocji, gdyryzykujesz, będąc o włos od niebezpieczeństwa.?- Co masz na myśli? - Chris zmrużył podejrzliwie oczy.- Karuzelę - roześmiała się Jamie, wzięła go za rękę i pociągnęła zasobą.- To musi być naprawdę niezła przejażdżka, skoro wysłała biednąpanią Delahunt do sali porodowej.Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybymnie spróbowała.Jamie usiadła na dwugarbnym wielbłądzie, szczerzącym wielkie zęby.Chris dosiadł białego ogiera z błyszczącym, czerwonym siodłem.Karuzelazaczęła się obracać, najpierw powoli, potem szybciej.Obraz stojącychwokół ludzi rozmazał się.Magiczny wir barw i muzyka, oto co pozostało,gdy karuzela stała się centrum wszechświata.Jednak początkowe uczucieupojenia, fascynacji ruchem ustępowało, gdy żołądek zaczynał wykonywaćdziwne akrobacje.- Zaczynam współczuć pani Delahunt.- Jamie musiała podnieść głos,by przekrzyczeć panujący hałas.- Wiesz, to chyba bardziej mi się podobało,gdy miałam sześć lat.Widok słynnej dziennikarki z Miami jadącej na poruszającym się wgórę i w dół żółtym wielbłądzie rozśmieszył go do łez.106RS- Ale ty wyglądasz na jakieś sześć lat! - odkrzyknął i nagle poczuł, żemusi to wyznać.Cicho, prawie tak cicho, że sam ledwo się słyszał,powiedział: - Kocham cię.Chociaż mogłoby to się wydawać niemożliwe, ale Jamie słyszała jegosłowa.Usłyszałaby je nawet, gdyby wypowiedział je z drugiego krańcaświata.Czułość i pożądanie oblewały ciepłymi falami jej ciało, duszęprzepełniło niewiarygodnie słodkie i błogie uczucie.Przyglądając mu się zmiłością, kiwnęła na niego palcem.Chris próbował ją pocałować, ale okazało się to niemożliwe, bo gdyjego wierzchowiec skakał do przodu, wielbłąd Jamie wędrował w górę.Chris nagle zeskoczył z siodła, zrobił krok w jej stronę i objął ją.Obsypałgłodnymi pocałunkami jej policzki, czoło, by w końcu znalezć usta icałować je namiętnie aż do czasu, gdy ucichła muzyka i karuzela zatrzymałasię.- Być z tobą.Kochać cię.to najsłodsza rzecz.- wyszeptał.- Kochasz mnie.- Nie, to nie było pytanie.To była drżąca modlitwadziękczynienia.- Myślę, że pokochałem cię już wtedy, gdy zobaczyłem twoją pięknątwarz w celi aresztu.To była niezapomniana chwila.- Och, nie przypominaj mi.- Dotknęła drżącymi dłońmi jegozaczerwienionych policzków.Karuzela znowu ruszyła.Jeszcze jedna przejażdżka była ostatniąrzeczą, jakiej Chris w tej chwili pragnął.Położył ręce na biodrach Jamie ipomógł jej zsiąść z wielbłąda.- Już czas stąd iść.Zeskoczyła z karuzeli prosto w jego ramiona.107RS- Gdzie? Gry zręcznościowe? Jeszcze raz diabelski młyn?- Właściwie.- Przytulił ją do siebie mocniej.- Myślałem o tym, bypojechać do domu.- Tak, to chyba najlepszy pomysł - szepnęła.Podróż do domu była nadzwyczaj cicha.Chris wydawał się zupełniepochłonięty swoimi myślami, podczas gdy serce Jamie trzepotałoniespokojnie.Wpatrywała się w niego bez wstydu.Był po prostu piękny. Jesteśmy za daleko od siebie" - pomyślała.Rozpięła pas bezpieczeństwa iprzysunęła się do niego.Odgarnęła mu włosy z czoła i roześmiała się cicho,bo wiatr natychmiast je rozczochrał.Dotknęła wilgotnymi ustami jego szyi.- To nie jest dobry pomysł - wymruczał Chris, patrząc na drogę.Jamie westchnęła i oparła się na jego ramieniu.- Mamy przed sobą długą drogę, a ty jesteś tak daleko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]