[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Te róże nie tylko nie zmarniały, ale właśnie kwitły.A przejechały taki kawał świata z Suffolk w serce afrykańskiejsuszy.Umieściła je w taczkach i poprowadziła ogrodnika Kikuju ścieżką w stronę domu.Tam gdzie piaszczysta droga zmieniała się w aleję wjazdową, była duża okazała brama z kamiennym łukiem, naktórym widniała przy herbie Trevertonow nazwa posiadłości.Rose uśmiechnęła się.Przypomniała sobie wyraz twarzy Valentine'a, gdy przed miesiącem przywieziono łuk.Kamieniarz Suahili w Mombasie włożył w tę pracę wiele zamiłowania i trudu.Litery były idealnie wyrównane, wrogach dodatkowe zakrętasy.Osiągnięcie artystyczne, wszyscy się z tym zgodzili, i na pewno więcej warte nizValentine zapłacił.Tylko że wkradł się jeden błąd.W nazwie. Bella Dwa" - zamówił Valentine ku pamięci Bella Hill, siedziby rodu w Anglii.Zaznaczył:- Dwa to znaczy drugi dom" tu, w Afryce.Rozumiesz?Kamieniarz zapewnił, że rozumie doskonale, po ezym zasiadł do czteromiesięcznej pracy, żeby to przekręcić.Ten wyraz twarzy Valentine'a.I zaraz wszyscy parsknęli śmiechem.Sir James szybko postarał się w miaręmożności uratować sytuację.- Bardzo sprytnie, Val.Jak wpadłeś na taki pomysł?Wykuty raz na zawsze został napis BELLATU.To znaczy, w języku Kikuju, jak sir James pośpieszył wyjaśnić, wcałej pełni Bella".Valentine kazał obsadzić aleję wjazdową olbrzymimi krzewami gwiazd betlejemskich, żeby zbliżanie się.do domubyło bardzo efektowne.Uszczuplając i tak coraz mniejsze zapasy wody, podlewano te krzewy, więc kwitły piękniena przyjęcie gości.Płatki jak jęzory ognia buchały z każdej gałęzi, pokrywały jałową ziemię szkarłatnym kobiercem.Tą aleją goście mieli przyjść nazajutrz ze swoich kwater w licznych namiotach i prowizorycznych chatach, które Va-lentine kazał postawić na pobliskim polu.Była tam cała osada czy też miasteczko szałasów, mające zniknąć poodjezdzie gości za kilka dni tak pełnych gwaru, śmiechu, zabaw, polowań i szampana bez miary, jak każdewielodniowe przyjęcie w protektoracie.Zaproszeni przyjeżdżali z daleka, więc zabierali w długą drogę swoją służbęi zwierzęta.Rose odparła pokusę, żeby zajrzeć ukradkiem do domu.Valentine, zawsze efekciarz, kazał zasłonić szczelniewszystkie okna, toteż wnętrze pozostawało wciąż jeszcze zapieczętowanym sekretem.Nawet nie pozwolił żoniezobaczyć kolorów farb, którymi malowano ściany.Na zewnątrz dom był wspaniały, zupełnie inny niż projektowane bez polotu rezydencje w Anglii.Bellatu, zbudowany z kamienia polnego, dwupiętrowy, z przyczółkami, cały otoczony werandą, mówił swoimwyglądem o tropikalnych luksusach i przyjemnym życiu.Reprezentował nowy reformatorski styl, stworzonyspecjalnie dla Afryki Wschodniej, i świadczył o tym, że coś się zaczyna.Wysokie francuskie okna jadalni w tylnejczęści domu wychodziły na wielopoziomowy, wyłożony płytami taras.Na klombach kwitły świeżozasadzo-nerośliny.Rose wiedziała, że Valentine musiał na to wydać mnóstwo pieniędzy w czasie tej suszy.Aleswoich róż nde zamierzała zasadzić tutaj.Róże mają być od frontu.W czerwcu na specjalnej uroczystości w Nairobi lady Rose podarowała kilka ze swoich krzewów różanych miastu.Orkiestra wtedy grała, potem był bankiet, hałaśliwe oblewanie.I wśród tych róż postawiono tabliczkę:ROSA GALLICA OFFICINALISTe róże pochodzące z ogrodów Bella Hill w Suffolk w Anglii, jak wiadomo, zostały tam po raz pierwszy zasadzonepo wojnie Dwóch Róż, gdy Henryk Tudor w roku 1485 nadał wiernemu żołnierzowi włości w nagrodęza walkę o sprawę Lancasterów.Na cześć swojego króla ów żołnierz, stając się hrabią Trever's Town, zasadził przedswoją nową siedzibą czerwone róże, symbol rodu Lancasterów.Lady Rose, hrabina Treverton, przywiozła te sadzonki do Brytyjskiej Wschodniej Afryki w lutym 1919 roku.Właśnie na takich fetach Rose, tak jak jej kwiaty, rozkwitała -gdy był przepych i ceremoniał, gdy podawanowłaściwe potrawy, gdy przestrzegano właściwego protokołu i gdy nadskakiwali jej ludzie comme U faut.Na wielką galę w związku z otwarciem nowego domu Valentine zaprosił samą śmietankę wschodnioafrykańskiegotowarzystwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]