[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszedł dosalonu i zaczął porządkować papiery w teczce.Poszła za nim i stanęła wdrzwiach.- Ten wspólnie spędzony czas był wspaniały, Alex - powiedział.-Chciałbym tu zostać i dalej udawać, że reszta świata nie istnieje, ale -niestety - to nieprawda.Oparła się o framugę drzwi, prawie nie oddychając.Czuła się martwa iniewiarygodnie głupia.Raptem poruszyła się najczulsza część jej duszy, poktórą sięgnął, której dotknął i z którą się kochał.Poczuła gorycz i zawód,poczuła się podstępem wmanewrowana w miłość do człowieka, który jejserce chce sobie zabrać na pamiątkę i nic więcej.On nie ma pojęcia, jakwiele mu z siebie dała.Lub też wie i zwraca jej, bo mu to niepotrzebne.- Oczywiście - powiedziała.- To był tylko flirt.Nigdy się niespodziewałam, że mógłbyś rzucić dla mnie żonę.RS 301Patrzyli sobie w oczy, usiłując dostrzec, co drugie kryje pod maską słówi pychy, żadnemu się to jednak nie udało.W Alex coś krzyczało: Spodziewałam się tego! Musisz ją rzucić.Jeśli tego nie zrobisz, jaki sensbędą mieć spędzone wspólnie dni i co się ze mną stanie?" Te słowabrzmiały jej w uszach tak głośno, że była zdumiona, iż żadne nie wymykasię jej z ust.Brent zatrzasnął w końcu teczkę i skierował się ku drzwiom.- Czy uwierzyłabyś mi - zapytał - gdybym powiedział, że cię kocham?Poczuła, że kolana się pod nią uginają, więc przytrzymała się drzwi.Potrafiła udawać - bez dwóch zdań.W oczach szczypały ją łzy, ale jepowstrzymała.Miała ochotę plunąć na wszystko, krzyczeć, płakać i błagać,ale była Alexandra Holmes, a to ciągle coś znaczyło.Odwaga w słowachnie uśmierzyła jej bólu w piersiach.Palił ją w płucach, a stamtądrozchodził się na brzuch, ramiona i nogi.Nigdy w życiu nie zdarzyło się jejnikogo tak nienawidzić, jak teraz Brenta, za to, że ją kocha i zmusza doodwzajemniania tej miłości.- Nie - odparła.Westchnął i położył dłoń na gałce drzwi.- Wobec tego to chyba koniec.Alex jeszcze raz wzięła głęboki oddech.Jeśli Brent wyjdzie za drzwi,ona przestanie istnieć.Ale jeśli będzie nadal tak stać, patrząc na nią swympełnym żalu, lecz zimnym wzrokiem, zabije w niej ostatni promyk miłości.- Tak - powiedziała.- Chyba tak.Otworzył usta, żeby coś jeszcze powiedzieć, ale tylko skinął głową iwyszedł.Alex została w drzwiach.Nie była pewna, jak długo tam tkwiławpatrzona w miejsce, gdzie przed chwilą stał Brent.Ciągle go widziała,choć już odszedł.Ciągle go czuła, choć już jej nie dotykał.Myślała, żewróci, że wezmie ją w ramiona i powie, że zmienił zdanie, ale tego niezrobił.Alex oderwała w końcu wzrok od tego miejsca i zauważyła, żejaskrawe światło słoneczne zastąpiły cienie.Podeszła do kanapy.To było takie nierzeczywiste.Wspaniałe dwatygodnie i ich brutalne, raptowne zakończenie.Zanim zdążyła go przysobie zatrzymać, wymknął się jej.Nie miała nawet okazji, żeby sięprzyzwyczaić do jego obecności.Spojrzała na swoje dłonie i nogi - były całe.Jakie to dziwne, że jej ciałonie rozpłynęło się w taki sam sposób, jak jej serce.Nagle poczuła skurczbólu, silny jak cios w żołądek.Objęła ramionami kolana i przycisnęła jeRS 302mocno do piersi.Z oczu trysnęły jej niepohamowane łzy, które płynęłyjeszcze przez wiele godzin.* * *Kiedy Alex wróciła do Stanów dwa miesiące pózniej, Jackson czekał nanią na międzynarodowym lotnisku San Francisco.Sam się mianował jejhonorowym kierowcą.Zauważyła go natychmiast po wejściu do terminalu.Mogła śmiałopowiedzieć, że był tam najprzystojniejszym mężczyzną.Trzymał w garściwypełnione helem, fioletowe balony, na których jaskrawoczerwonymflamastrem namalowane było jej imię.Podeszła i mocno go objęła.Właściwie miała ochotę znów sięrozpłakać.Pozwalała sobie na to tylko w nocy, po pracy, kiedy była pewna,że nikt jej nie słyszy.Tylko że Jackson nie taką Alex zapamiętał.Conajsmutniejsze, obawiała się, że po dawnej Alex nie ma nawet śladu.- Zwietnie wyglądasz - powiedziała z przekonaniem.Wzięła od niegobalony i ruszyli w kierunku punktu odbioru bagażu.- Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego samego o tobie.Alex spędziłapiętnaście minut w toalecie samolotu napoprawianiu makijażu i próbie ukrycia ciemnych kręgów pod oczami.Zdziwienie spostrzegawczością Jacksona pokryła złością.- Bardzo ci dziękuję, Jacku.Właśnie tego mi trzeba.Ostrych słów.Zatrzymał się, nie zważając na pasażerów, którzy musieli go omijać, ichwycił ją za ramię.- Co ci jest?- Obraziłeś mnie.- A poza tym?Wyrwała rękę i ruszyła przed siebie.Jackson dogonił ją i dotrzymywałjej kroku, choć szła szybko.- Nie powiesz mi? - zapytał.- Nie.Nie mam nic do powiedzenia.W milczeniu dotarli do punktu odbioru bagażu, gdzie musieli czekaćdziesięć minut, zanim Alex wypatrzyła swoje trzy torby.Wzięła jedną, aJackson dwie pozostałe i poszli na parking.Kiedy zapakowali je dobagażnika i wsiedli do samochodu, Jackson odwrócił się do niej.- Przez tyle lat otwierałem przed tobą serce - powiedział.- Mówiłem ci oMegan, o malarstwie, o wszystkim.Nie uważasz, że nadszedł czas, żebyśty też uczyniła mi ten zaszczyt?RS 303Poczuła, że w jej wnętrzu przerwała się tama.Jeszcze przed chwilą byłasilna, nie dopuszczała do głosu emocji, teraz jednak jej opanowanierozpłynęło się we wzbierających łzach.Płakała, a Jackson trzymał jąmocno w objęciach.- Już dobrze - powtarzał co chwila i gładził ją po włosach.Obejmując ją,Jackson zdał sobie sprawę, jaka jest mała.Kiedy stała w swoim gabinecie,z ołówkiem zatkniętym za ucho i włosami ulizanymi za pomocą żelu wstaropanieński koczek, wydawała się wysoka, silna i odporna na ból.Wjego ramionach sprawiała wrażenie, jakby była niemal dzieckiem,delikatnym, drobnym i kruchym - choć zmieszałaby z błotem każdego, ktośmiałby ją tak określić.Tulił ją w ramionach, dopóki się nie uspokoiła.- Boże, co za idiotyzm - powiedziała w końcu.- Mówisz o sobie czy o mnie?- O sobie.Nienawidzę tego.Płacz jest taki bezsensowny.- Może gdybyś więcej płakała w przeszłości, nie czułabyś teraz tego, coczujesz, cokolwiek to jest.- Nie baw się ze mną we Freuda.Uśmiechnął się i odsunął.- Chyba czas na tradycyjnego amerykańskiego hamburgera z frytkami.Idziemy do MacDonalda?Uśmiechnęła się przez łzy i skinęła głową.- To brzmi bosko.* * *Jacksona kusiło, żeby poprawić Alex nastrój, wsadzając sobie dodziurek w nosie dwie frytki, ale zrezygnował z tego pomysłu.Nigdy niewidział jej w takim stanie.Owszem, bywała już przygnębiona, zła,zawiedziona, a nawet niekiedy smutna.Ale nigdy zagubiona, nigdy naskraju załamania.Znalezli w MacDonaldzie pusty stolik w kącie sali i usiedli nadjedzeniem.Alex huśtała się na swoim żółtym krześle do przodu i do tyłu,wyjadając z Big Maca ogórki.Jackson cierpliwie czekał, aż zacznie mówić.- Jestem największą idiotką na świecie - odezwała się w końcu.- To nic nowego - rzucił ironicznie.- Mówię poważnie, Jacku.Popełniłam najfatalniejszy błąd w życiu.- To znaczy? Spojrzała za okno.- Straciłam panowanie nad sobą.Zakochałam się.Jackson opadł na oparcie krzesła oszołomiony.Alex zakochana? Towydawało się niemożliwe.Nie w tym rzecz, że jest do tego niezdolna, alenigdy nie sprawiała osoby szczególnie zainteresowanej odwzajemnianiemRS 304czyichś uczuć.Nigdy nie była skłonna do oddania komuś swojego serca -za bardzo się bała, że straci przewagę, na którą pracowała tyle lat.- W kim? - zapytał.Potrząsnęła głową.- To nie ma znaczenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •