[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz jednakfortyfikacje są ukończone.Pięć legionów zostało przegrupowanych.Może więcodpowiedzieć, że rozkazuje Helwetom wrócić w ich góry i że taka jest wola prokonsula,Gajusza JuliuszaCezara, który występuje w imieniu Rzymu, największego mocarstwa świata.Dobrze wie, że Helwetowie nie mogą się na to zgodzić.Nareszcie, nareszcie, a więc będzie wojna! Helwetowie idą drogą przez góry Jury,grabią kraj Sekwanów i Eduów.Trzeba z nimi walczyć, zaskoczyć ich straże tylne w chwili,gdy plemię kończy się przeprawiać przez Arar*[* Dzisiejsza Saona.] na tratwach ipołączonych barkach.Cezar patrzy na masakrę Helwetów z okręgu tyguryńskiego, którzy, obładowanijukami i starymi kobietami, nie są w stanie się bronić.Rzymianie wyrzynają część z nich,reszta ucieka do lasów jak dzikie zwierzęta ścigane obławą.To są ci sami Tygurynowie, którzy niegdyś pokonali Rzymian i wziętych do niewolijeńców, obywateli Rzymu, przepędzili pod jarzmem, a potem zabili.Cezar unosi rękę.Czeka,aż zapadnie cisza, niech legiony słuchają:- I oto przypadkiem, czy też z woli bogów nieśmiertelnych, ta właśnie część plemieniaHelwetów, która zadała ciężką klęskę narodowi rzymskiemu, pierwsza poniosła karę*[*Cezar, Wojna galijska, przeł.Eugeniusz Konik, Ossolineum, Wrocław 1978 r., s.17].Zabilioni konsula Kasjusza i przodka mego teścia, Pizona.Dziś odpokutują za tamte zbrodnie.Cezar zgadza się jednak przyjąć poselstwo Helwetów.Przewodzi mu długowłosystarzec o dumnej postawie.Mówi, że nazywa się Dywikon, dowodził kiedyś wojskami, którez powodzeniem prowadziły wojnę przeciwko Rzymianom.- Jeśli naród rzymski zawrze z Helwetami pokój - zaczyna ochrypłym głosem - topójdą oni, gdzie Cezar zechce.Jeśli nie.Grozi.Mówi o „pewnym nieszczęściu, jakie kiedyś przytrafiło się Rzymianom”.Zaciska dłoń na rękojeści swego długiego miecza.- Niech Cezar się strzeże - konkluduje.- Miejsce, w którym się zatrzymali, możeotrzymać nazwę od nowej klęski narodu rzymskiego.Bezczelność! Zaślepienie!Cezar krzyżuje ramiona na piersi.- Bogowie nieśmiertelni - odpowiada - chcąc odmianę Fortuny uczynić bardziejbolesną, zsyłają na jakiś czas powodzenie i szczęście ludziom, których zbrodnie chcą ukarać.Jak Helwetowie mogli przypuszczać, że Rzym puścił ich zbrodnie w niepamięć! Terazpoczują ciężar jego gniewu.Nazajutrz posyła przeciwko nim jazdę, ale Helwetowie dobrze się biją.A legionombrakuje zboża.Cezar o tym wie.Nie można zwyciężyć o pustym żołądku.Eduowie, którzyobiecali dostarczyć ziarna, teraz się wykręcają.Trzeba działać, Cezar przyjmuje Dywicjaka,sojusznika Rzymu wśród Eduów, grozi mu i schlebia na przemian, aż ten wybucha płaczem iprzyznaje, że jego własny brat, Dumnoryks, zawarł pakt z Helwetami.Cezar bierze Dywicjaka za rękę, pociesza, prosi, aby przestał lamentować.Mogąc taktrzymać tych barbarzyńskich wodzów w swojej mocy, Cezar doznaje poczucia dumy i siły.On reprezentuje tu Rzym, miasto najpotężniejsze, Rzym, który rządzi światem! Jest panemżycia i śmierci tych ludzi.Każe zawezwać Dumnoryksa.Ostrzega go, aby na przyszłość nie dawał żadnychpowodów do podejrzeń.Dumnoryks musi wiedzieć, że jeśli Cezar wybacza mu przeszłepostępki, to tylko na prośbę jego brata Dywicjaka.Teraz trzeba skończyć z Helwetami, zdobyć główne miasto Eduów, Bibrakte*[* DziśMont Beuvray.(przyp.aut.).], ponieważ pełno w nim zboża, złota i różnych bogactw,żołnierze muszą coś jeść i potrzebne są wozy wyładowane łupami.Helwetowie nie uciekli.Cezar spostrzega chmury kurzu wzbijane przez maszerujące plemię.Teraz przyszła pora starcia.Nareszcie! Nareszcie ma pod komendą tysiące unoszących włócznie żołnierzy.Rozmieszcza ich na zboczu wzgórza, naprzeciwko Helwetów.Siedzi na koniu.Ale potem zeskakuje na ziemię, odsyła wierzchowca na tyły irozkazuje całej jeździe pójść za swoim przykładem.Niebezpieczeństwo musi być jednakowedla wszystkich i nikt nie może liczyć na to, że będzie mógł uniknąć bitwy.Podnosi swój miecz, woła: „Za Rzym!” Zaczyna walkę.Od czasu do czasu wśród krzyków i szczęku broni spogląda na chylące się kuzachodowi słońce, ale bitwa nie słabnie.Żaden z Helwetów nie ucieka.Biją się ukryci zaswoimi wozami albo stojąc na nich.Prześlizgują się między kołami.Trzeba ich zabijaćpojedynczo, jednego po drugim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]