X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kręcąc głową, wymamrotał:- Wybacz, nie powinienem był tego robić.Nie miałem prawa.Tuż przed tym, nim Riley zdołała zapewnić go, że nic takiego sięnie stało, jego komórka ożyła.Kiedy mężczyzna przyjmował połączenie,Blackthorne zapatrzyła się na rozciągające się poniżej miasto, któreuwzięło się, by zrujnować jej życie.Do licha! Jeden maleńki pocałunek? Komu by zaszkodził?Dwa czarne vany wyjechały z ogromną prędkością zza rogu, w śladza nim podążył trzeci.Na wszystkich trzech pojazdach znajdowało sięlogo myśliwych.Beck spoglądał teraz na zachód, w kierunku ParkuCentennial.- Zaraz będziemy.Zanim Riley zdołała spytać, co się dzieje, chłopak pozbierał koce iskierował kroki w stronę wyjścia.Na jego obliczu królowała terazdeterminacja łowcy.Po emanującym zdenerwowaniem młodymczłowieku, który o mały włos jej nie pocałował, nie było już ani śladu.- Co się dzieje?  zawołała łowczyni, kiedy Beck otwierał drzwiwiodące na dach.- Demony pojawiły się na targu  odpowiedział. Obracająwszystko w proch. Rozdział 26Rozdział 26Rozdział 26Kiedy dotarli do jego furgonetki, Beck wrzucił koce na siedzenie,po czym odwrócił się w stronę swojej towarzyszki.- Nie zamierzasz trzymać się z dala od tego, prawda?  zapytał,a na jego czole pojawiła się zmarszczka.- A ty byś to zrobił na moim miejscu?  odparła dziewczyna,poprawiając ułożenie plecaka na ramionach.- Nie. Den zaczął grzebać za tylnym siedzeniem, skądwydobył dodatkową stalową rurę. Używaj jej mądrze.- Dzięki, Yodo.Chłopak zasępił się, ruszając w kierunku targu.Jak na tak dobrzezbudowanego mężczyznę, przemieszczał się naprawdę szybko.Rileybiegła w ślad za nim, a plecak wbijał się jej w nerki.Nie miała jednakczasu, aby go poprawić.Wokoło nich płynęły rzeki ludzi.Niektórzyodnieśli obrażenia, inni wpadli w histerię.Jeden z mężczyzn polewałsobie ciało wodą z butelki, aby ugasić kopcącą odzież.Sam w sobie, targ stanowił ocean kolorowych namiotów orazprzyczep kempingowych.Każdy z nich został przyozdobiony światełkami,które umożliwiały prowadzenie sprzedaży do póznych godzin nocnych.Teraz królował tu jedynie chaos.Od strony pobliskich budynkówdobiegały odgłosy wystrzałów z broni palnej, za której odpowiadali albomyśliwi, albo uzbrojeni sprzedawcy.Beck zauważył Trójkę obok namiotu z potrawami z grilla.Demonupatrzył sobie za cel nabitą na rożen pieczoną kozę.Właściciel straganupróbował odpędzić bestię obrusem, krzycząc coś po hiszpańsku.- Uciekaj stąd!  wrzasnął na faceta Denver. Potwór odwrócił się w reakcji na jego krzyk, po czym zawył.Pozostawiwszy swoją zdobycz, demon rzucił się za łowcą, zmuszając godo biegu.Kiedy chłopak pokonywał sprintem kolejne odcinki, nieprzestawał wrzeszczeć, odciągając tym samym stwora od Riley orazinnych ludzi.Zciągniesz na siebie śmierć.Kolejna Trójka wyłoniła się z pustej przestrzeni, wskakując na stół,aby powalić sprzedawcę na ziemię.Znajomy handlarza zdzielił demona wgłowę słupkiem od namiotu, otumaniając go i odciągając rannegoprzyjaciela z dala od zasięgu jego łapsk.Kiedy odwrócił się w kierunkustwora z pistoletem w dłoniach, oddał pojedynczy strzał w głowępiekielnej bestii.Zadowolony z siebie, wykręcił się do niej plecami.- Uważaj!  krzyknęła Blackthorne, ale było już za pózno.Potwór powstał z martwych, rozszarpując mężczyznę na strzępyswymi ostrymi jak brzytwy pazurami.Pociski na nic się dziś nie zdawały.Te konkretnie dzieci Piekła nie były skłonne do umierania.Litania Petera, poświęcona technikom uśmiercania zombiobjawiła się nagle w umyśle łowczyni.Orientacja w terenie zajęła jej niecoczasu, jako że wokoło panował taki bałagan, że z trudem przyszło jejprzypomnienie sobie, na którym straganie handlowano mieczami.Rileybiegła tam truchtem, wymijając owładniętych paniką ludzi oraz ścigająceswoje ofiary demony.Jedna z Trójek miała na karku dużą kępę białegofutra.Dziewczyna osobiście się z nią zapoznała  był to ten sam stwór,który próbował uśmiercić ją w Zagłębiu Demonów.Blackthorne minęła stoisko z powywracanymi półkami,przebiegając następnie obok straganu z Deaderami.Wszyscy wskrzeszenizniknęli, a boczne płachty namiotu zostały porozdzierane szponami.Okrążyła płonący stragan, skąd wydobywały się nasuwające na myśl syk dzwięki skwierczących w płomieniach, specjalnie zaprojektowanychświec.Wokoło panowały dostateczne ciemności, aby gra cieni pozwoliłaRiley sądzić, iż demony rozpłynęły się w powietrzu.Dziewczynaodszukała wreszcie stragan, którego poszukiwała.Miejsce to było obecniebardzo popularne, jako że sprzedawca wręczał miecze każdemu, którypotrafił je utrzymać, nie oczekując za to wynagrodzenia.Aowczynimruknęła tylko  dzięki , po czym chwyciła jedno z ostrzy, które wydało jejsię odpowiednie do tego zadania i pobiegła szukać Becka.M�ller oraz kapitan myśliwych wyminęli ją sprintem.Przywódcachłopców z Watykanu wykrzykiwał przez krótkofalówkę rozkazy mającena celu zorganizowanie ataku.Salvatore popatrzył na Riley potępiająco,jednak nie zatrzymał się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •