[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem pannaGreenaway wyjrzała zza drzwi.- Pani? Jego narzeczoną?- Obawiam się, że tak.- Odpiąwszy łańcuszek, Felicitypokazała kobiecie sygnet Iana.- Naprawdę jestem.Spoglądając na dziewczynę nieufnie, panna Greenawayuniosła dziecko na jedno ramię, żeby wolną ręką mócwziąć pierścień.Gdy przyglądała się przedmiotowi, na jejtwarzy ostrożność zastąpiła konsternacja.- Nie rozumiem.Panicz Ian, to znaczy lord St.Clair, coprawda mówił mi wczoraj, że ma zamiar poślubić pannęFelicity Taylor, ale nie powiedział, że to także.Toznaczy nigdy nie przypuszczałam.- %7łe będzie się żenił z Lordem X? Jeszcze kilka tygodnitemu sama nie przypuszczałam, że to możliwe.- A więcIan już tu był, żeby powiedzieć pannie Greenawayo małżeństwie.To podsyciłoby zazdrość Felicity, gdybynie jeden szczegół.Mianowicie ta kobieta wydawała sięzaskakująco nieprzejęta całą sprawą.I czy kochankazwracałaby sic do niego w ten sposób? - Ale jestemFelicity Taylor i jestem z nim zaręczona.Właściwie to ślub będzie o jedenastej, więc nie mam zbyt wieleczasu.Czy mogłaby mnie pani wpuścić? Naprawdę muszęz panią porozmawiać.Kobieta wahała się tylko przez chwilę, nim otworzyładrzwi.- Jego lordowska mość będzie wściekły, jeśli się o tymdowie.- A więc nie mówmy mu o tym - odparła Felicity,wchodząc do środka.Panna Greenaway przyjrzała się dziewczyniez ciekawością.- W porządku, nie mówmy.- Ręką wskazała wieszak.-Może pani powiesić pelerynę tutaj, a potem zapraszam dosalonu.Trzymam tam kołyskę Waltera, gdy służącawychodzi na targ, i właśnie miałam go położyć, żeby sięzdrzemnął.- Spojrzała pokrytą złotymi włosami główkęsynka i dodała: - Chociaż myślę, że już zaczął drzemać.Miłość, jaka biła z jej twarzy, podkreślała jeszczenieskazitelność rysów kobiety.Jak to możliwe, by w jednej kobiecie było tyle piękna? -myślała Felicity, nie mogąc zdusić w sobie zazdrości.Jedynie drobniutkie zmarszczki w kącikach oczuzdradzały, że panna Greenaway była starsza od Felicity.I chociaż miała na sobie praktyczną, wełnianą suknięzakrywającą ją od stóp do głów, nie zdołało to skryć jejniezrównanej figury.Szybkie ukłucie zazdrości trafiłoFelicity prosto w serce.Gdy szły korytarzem, Felicity powiedziała:- Z pewnością zastanawia się pani, co tu robię.- Ależ skąd.Przyszła pani, by się dowiedzieć, czyfaktycznie jestem kochanką lorda St.Clair, tak jak paninapisała w swoim artykule. Felicity poczuła, że się rumieni.- Nie, ja.To znaczy.Cóż.- Proszę mi zaufać, zrobiłabym to samo, gdybym byłana pani miejscu.Proszę przestać się zadręczać.Niejestem, ani też nigdy nie pragnęłam być jego kochanką lubkimkolwiek innym.Z piersi Felicity wydobyło się głębokie westchnienie,nim zdążyła się powstrzymać.Ian sto razy powtarzał, żepanna Greenaway nie jest jego kochanką.Sara była tegoniemal pewna, a tym bardziej lady Brumley.Ale dopókiFelicity nie usłyszała tego z ust samej panny Greenaway,nie była do końca pewna.I choć kobieta mogła kłamać,Felicity nie widziała powodu, dla którego miałaby torobić.- Dziękuję - szepnęła dziewczyna, gdy weszły doniewielkiego salonu.- Nie ma za co.- Kobieta położyła dzieckow drewnianej kołysce nieopodal dużego krzesła.- Byłobydoprawdy grubiaństwem z mojej strony odpłacać lordowiza całą jego dobroć zwodzeniem jego przyszłej żony.Proszę usiąść, panno Taylor - dodała, wskazując naniewielką sofę.Felicity usiadła, czując się niezręcznie.Zważywszy nasytuację, panna Greenaway była bardzo łaskawa.- Zanim powiem cokolwiek, chciałam przeprosić za mójartykuł.Nie powinnam była tak publicznie spekulować natemat pani związku z Ianem.Uświadomił mi, że zlepostąpiłam, szczególnie że mogło to.zaszkodzić panireputacji.Panna Greenaway zachichotała.- Mojej reputacji? - Z gracją i postawą, jaką potrafiłazachować jedynie guwernantka, kobieta usiadła na krześleobok kołyski.Felicity nigdy nie widziała, by kobiecy kręgosłup pozostał tak prosty.Z pewnością jej nigdy się tonie udało.- Dziękuję za troskę - kontynuowała kobieta - ale niejest konieczna, zapewniam panią.Nie wymieniła panimojego imienia ani nie wspomniała o Walterze, a mojąreputację zniszczono dawno temu.Poza tym założeniebyło logiczne, biorąc pod uwagę okoliczności.A jakdobrze pani wie, lord St.Clair prowokuje spekulacje,gdziekolwiek się pojawi.- To prawda - Felicity przełknęła nerwowo.To jestprawdziwy powód, dla którego tu przyszłam.Widzi pani.W mojej profesji słyszę wiele plotek.I.cóż, słyszałamkilka szczególnie podłych o Ianie.Miałam nadzieję, żepowie mi pani, co jest prawdą, a co kłamstwem.- Rozumiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •