[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Domarö byÅ‚o kotÅ‚em, w którym DiabeÅ‚ nie tylko mieszaÅ‚, alepod który caÅ‚y czas podkÅ‚adaÅ‚ ogieÅ„.Wyspa stanowiÅ‚a zagrożenie dla caÅ‚egoarchipelagu.Pewne zdziwienie zapanowaÅ‚o, kiedy delegacja wróciÅ‚a na wyspÄ™, by przesÅ‚u-chać pozostaÅ‚ych mieszkaÅ„ców, i przekonaÅ‚a siÄ™, że nikt nigdzie nie uciekÅ‚.Uznano, że ludność najwyrazniej postanowiÅ‚a iść w zaparte, wierzÄ…c w siÅ‚Ä™ zÅ‚ychmocy.Postanowiono nikomu nie pobÅ‚ażać.Kazano mieszkaÅ„com opuÅ›cić wyspÄ™i rozpoczÄ™to dÅ‚ugotrwaÅ‚e dochodzenie.Po ponad roku ogÅ‚oszono wyrok.Dowody, którymi dysponowano, byÅ‚y sil-niejsze niż w wielu innych tego typu procesach.Tutaj w grÄ™ wchodziÅ‚y bowiemnie tylko nieopatrznie wypowiadane uwÅ‚aczajÄ…ce Bogu sÅ‚owa czy niejedno-znaczne zeznania dzieci czy panien sÅ‚użących; nie, w tym przypadku nie byÅ‚owÄ…tpliwoÅ›ci, że skÅ‚adano ofiary z ludzi, a oskarżeni najwyrazniej byli wysÅ‚anni-kami Szatana.Postanowiono dać przykÅ‚ad.Wszyscy mężczyzni zamieszkujÄ…cy wyspÄ™ zostali skazani na Å›mierć.Podobnylos spotkaÅ‚ też część kobiet.Z niewyjaÅ›nionych przyczyn niektóre osoby zostaÅ‚ypotraktowane bardziej Å‚askawie, skazano je na Å›ciÄ™cie.PozostaÅ‚e spÅ‚onęły żyw-cem.Kobietom, którym darowano życie, przydzielono przymusowe prace, dzieciposÅ‚ano do sierociÅ„ców.Na wyspie gniÅ‚y niesprawione ryby, a gdy nadeszÅ‚azima, lód nadwerężyÅ‚ niezabezpieczone Å‚odzie.Nikt nie chciaÅ‚ mieć nic wspól-nego z Domarö, najchÄ™tniej wymazano by jÄ… z map, usuniÄ™to z powierzchniziemi.To życzenie częściowo siÄ™ ziÅ›ciÅ‚o.NastÄ™pnego lata, kilka dni po letnim prze-sileniu sÅ‚onecznym, przez caÅ‚y archipelag przetoczyÅ‚ siÄ™ sztorm.WszÄ™dzie, gdziemieszkali ludzie, na wyspach i wysepkach, doÅ›wiadczono jego skutków, jednaknigdzie zniszczenie nie byÅ‚o tak wielkie jak na Domarö.Nikt nie miaÅ‚ specjalnej ochoty pÅ‚ynąć na wyspÄ™, jednak gdy sztorm zelżaÅ‚,goÅ‚ym okiem widać byÅ‚o nawet z daleka ogrom spustoszenia, jakie pozostawiÅ‚po sobie.WspaniaÅ‚e domy, które mieszkaÅ„cy wyspy wybudowali kosztem swo-jego nieczystego handlu, zniknęły.Zniknęły też Å‚odzie i pomosty, przy którychkiedyÅ› cumowaÅ‚y.Co prawda nie rozpÅ‚ynęły siÄ™ gdzieÅ› w przestrzeni.Fundamenty domów ist-niaÅ‚y, ale ich drewniane szczÄ…tki rozsypane byÅ‚y na skaÅ‚ach.Gdzieniegdzie zwody wystawaÅ‚y pojedyncze paliki dawnych pomostów, jednak zabudowaniajako takie przestaÅ‚y istnieć.Można to byÅ‚o tÅ‚umaczyć tylko w jeden sposób: najwyrazniej widok DomarösprawiaÅ‚ Bogu przykrość.ByÅ‚ w jego oku jak drzazga, wiÄ™c pozwoliÅ‚, by morzezalaÅ‚o wyspÄ™, uwalniajÄ…c tym samym archipelag od takiej ohydy.156CaÅ‚e lato, a nawet jeszcze jesieniÄ…, fale wyrzucaÅ‚y drewno budowlane nabrzeg staÅ‚ego lÄ…du i okolicznych wysepek.Drewno znajdowano także i w bar-dziej oddalonych miejscach, gdzie przyjmowano go tak jak ubrania po chorymna trÄ…d.Jedynym rozwiÄ…zaniem byÅ‚ ogieÅ„.Od czasu do czasu pÅ‚onęły wiÄ™c naskaÅ‚ach ogniska, pÅ‚omienie trawiÅ‚y wszystko, co jeszcze pozostaÅ‚o po osadzie, doostatniej deseczki.I tak koÅ„czy siÄ™ pierwszy rozdziaÅ‚ historii Domarö.PożarSimon poczuÅ‚ siÄ™ nieprzyjemnie.Anna-Greta opowiedziaÅ‚a tÄ™ historiÄ™ niejakby to byÅ‚y stare dzieje, ale jakby odczytywaÅ‚a niemal sakralny zapis.PatrzyÅ‚aprzed siebie nieobecnym wzrokiem, gÅ‚os miaÅ‚a schrypniÄ™ty.Nie poznawaÅ‚ jej.Nie potrafiÅ‚ jednak odrzucić opowieÅ›ci jako po prostu legendy, która z jakie-goÅ› powodu przeksztaÅ‚ciÅ‚a siÄ™ w ewangeliÄ™.MiaÅ‚ przecież wÅ‚asne doÅ›wiadczenia.To, co pięćdziesiÄ…t lat temu przytrafiÅ‚o mu siÄ™ na pomoÅ›cie, wÅ‚aÅ›ciwie wpisywa-Å‚o siÄ™ w opowieść Anny-Grety.W sali zalegÅ‚a cisza.Simon zamknÄ…Å‚ oczy.Opowieść trwaÅ‚a dÅ‚ugo, za oknemna pewno byÅ‚o już ciemno.GdzieÅ› z daleka docieraÅ‚ do niego szum morza.Ze-rwaÅ‚ siÄ™ wiatr.Simon poczuÅ‚, jak przechodzÄ… go ciarki.Morze.Morze jeszcze do koÅ„ca nie rozprawiÅ‚o siÄ™ z Domarö.Kiedy otworzyÅ‚ oczy, spostrzegÅ‚, że ludzie mu siÄ™ uważnie przyglÄ…dajÄ….Alenie byÅ‚y to zalÄ™knione, niepewne spojrzenia wyrażajÄ…ce pytanie: Chyba namwierzysz?, a raczej peÅ‚ne oczekiwania na jego reakcjÄ™.PostanowiÅ‚ odwdziÄ™czyćsiÄ™ im za zaufanie i podzielić siÄ™ swojÄ… historiÄ….OdchrzÄ…knÄ…Å‚ lekko i zaczÄ…Å‚ opo-wiadać.Kiedy skoÅ„czyÅ‚, odezwaÅ‚a siÄ™ Margareta Bergwall.- Tak, wiemy - powiedziaÅ‚a.- Anna-Greta nam mówiÅ‚a.Johan Lundvall parsknÄ…Å‚ i wskazujÄ…c palcem na Simona, powiedziaÅ‚:- A wiÄ™c jednak miaÅ‚eÅ› coÅ› ostrego.Tak myÅ›laÅ‚em.OkazaÅ‚o siÄ™, że Anna-Greta opowiedziaÅ‚a innym też i tÄ™ historiÄ™, którÄ…, gdyon jej opowiadaÅ‚, potraktowaÅ‚a tak lekceważąco.- A wiÄ™c to sÄ… fakty historyczne? - spytaÅ‚.- Tak.IstniejÄ… protokoÅ‚y przesÅ‚uchaÅ„.Także przesÅ‚uchaÅ„ prowadzonych,zanim.pojawiÅ‚ siÄ™ DiabeÅ‚.- Rozumiem, że nie wierzycie, że to mógÅ‚ być on? DiabeÅ‚?Przez salÄ™ przeszÅ‚a fala tÅ‚umionego Å›miechu.Ludzie jakby siÄ™ otrzÄ…snÄ™li,niektórzy zaczÄ™li krÄ™cić gÅ‚owÄ….Ich reakcja mówiÅ‚a sama za siebie, sÅ‚owa nie byÅ‚ypotrzebne.Po prawej stronie Simona siedziaÅ‚a Tora Österberg, kobieta niezwykle157zaangażowana w dziaÅ‚alność misyjnÄ…, mieszkajÄ…ca nieco na uboczu, na poÅ‚u-dniowym kraÅ„cu wyspy.- DiabeÅ‚ istnieje, możesz być tego pewien, tyle że akurat z tym nie ma nicwspólnego - powiedziaÅ‚a, klepiÄ…c Simona po kolanach.Gustav Jansson natomiast milczaÅ‚, co byÅ‚o zupeÅ‚nie do niego niepodobne.Wczasach swojej Å›wietnoÅ›ci należaÅ‚ do najlepszych akordeonistów w miasteczku,Bóg nie poskÄ…piÅ‚ mu talentu ani też poczucia humoru.Teraz milczaÅ‚, w koÅ„cujednak nie wytrzymaÅ‚.- Chcesz powiedzieć, że może nawet ciÄ™ odwiedza, Toro?Oczy kobiety zrobiÅ‚y siÄ™ wÄ…skie.- A żebyÅ› wiedziaÅ‚, a na dodatek wyglÄ…da dokÅ‚adnie jak ty.Tylko ma niecomniej czerwony nos.Gustav siÄ™ rozeÅ›miaÅ‚.RozglÄ…daÅ‚ siÄ™ dokoÅ‚a, jakby porównanie do ZÅ‚ego byÅ‚onie lada zaszczytem.Do gÅ‚osu doszÅ‚y zwykÅ‚e psychologiczne mechanizmy.Wtym zamkniÄ™tym towarzyskim krÄ™gu poszczególne osoby miaÅ‚y swoje przydzie-lone role.Teraz, kiedy doszedÅ‚ nowy widz, zaczÄ™to je odgrywać, pewnie niecoprzesadnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]