[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bóg był po prostu kolejną baśniową postacią, doktórej lgną w potrzebie ludzie pełni strachu, jest dla nich fałszywą ostoją,dającą im jednoznaczne odpowiedzi wyjaśniające to, czego nie da się wyjaśnić.Wszystkie te napuszone celebracje, te postawy typu  świętszy od papieżaprzyjmowane przez księży  wszystko to stało się dla niego istotą hipokryzji,przejawem kłamstwa, utrwalaniem okrutnego mitu, takiego samego jak innemity w obojętnym świecie.Wszyscy byli tacy pewni, że ich Bóg jest prawdziwy,że to oni mają rację, że oni i ich wyznawcy są jedynymi na planecie, którzy mająszansę odnalezć spokój i pociechę w życiu pośmiertnym.A potem spotkał Mary i spełniał jej oczekiwania dotyczące wiary, nigdy nieodważywszy się powiedzieć, jakie są jego prawdziwe odczucia.Kochał ją i, nocóż, różne rzeczy robi się z miłości.Odsiadywał cotygodniowe msze, zatopionynie w modlitwie, tylko w myślach  taki jego własny, drobny rytuał.Myślałwtedy o Mary i życiu, o dzieciach i pracy.Udawał, że robi to, co tak dobrze umiał w dzieciństwie, cały czas zachowując swoje poglądy dla siebie.Ale kiedydowiedział się o chorobie Mary, nie potrafił już udawać.Miał rację.Bóg nieistnieje.A jednak teraz siedział w kościele, uciekając przed czymś czy przed kimś nie bardzo wiedział.Sięgnął ręką i dotknął złotego krzyżyka od Mary.Nie poczułżadnego przeżycia duchowego, ale poczuł ją.Ta mała złota błyskotka należałado Mary, a Mary prosiła go, żeby nigdy jej nie zdejmował.I nie zrobi tego.Niedlatego, że wierzy w to, co ten krzyżyk reprezentuje, ale ze względu na to, co dlaniego znaczy.Należał do Mary.I może będzie go chronił, nie ze względu naboską moc, ale dlatego, że będzie mu przypominał, dlaczego siedzi tu, wNiemczech, kryjąc się w tym kościele.Otóż z miłości.Nie z powodu tego, w coon wierzył, ale ze względu na to, w co wierzyła Mary.Południe.W ciągu ranka przyszło kilkoro wiernych.Zapalili świeczki,klęknęli i modlili się w ciszy.Michael przeszedł za ołtarzem i w tym liczącymdwieście lat sanktuarium dostrzegł czerwony, neonowy znak wyjścia.Powoliotworzył drzwi.Nikogo w pobliżu.Zszedł po schodach.Na rogu ulicy był kiosk z preclami i wodą sodową.Minęło dziesięć godzinod czasu, kiedy zjadł w samolocie ostatnią torebkę orzeszków ziemnych.Byłgłodny, spragniony i zmęczony.Spanie mogło poczekać, ale żołądek nie.Krótkipostój był bez znaczenia.Ale nie udało mu się przejść przez ulicę.Z piskiem opon zahamowało tużprzed nim kilka samochodów policyjnych, i wyskoczyli z nich policjanci.Krzyczeli coś po niemiecku i otoczyli go, wymachując swoimi SIG-sauerami.Michael nie potrzebował tłumacza, żeby zrozumieć.Wiedział, czego chcieli.Uniósł ręce do góry, poddając się.Hotel Friedenburg stał frontem do Tiergarten Platz.Sześćdziesięcioletni, w1961 roku popadł w ruinę, a wzniesienie Muru Berlińskiego spowodowało jegoupadek.W latach 90.wykupiła go Grupa Omega i wydała blisko dziesięćmilionów na renowację.Nic szczególnego, ale efekt był przyjemny dla oka.Przestronne pokoje, wielki basen, siłownia i obsługa w pokojach.Minibarki wypełniał alkohol, orzeszki i małe puszki coca-coli po pięć dolarów, którezazwyczaj otwiera się o trzeciej nad ranem, a potem żałuje się tego, kiedyprzychodzi płacić rachunek.W apartamencie klasy biznes były wydzielone odrębne pomieszczenia dopracy i do spania.W końcu pokoju stały dwa ogromne łóżka, a bliżej drzwi małystół konferencyjny, biurko i miejsce do wypoczywania.Jak na pokój hotelowy,urządzenie było gustowne, ale po kilku minutach od wymeldowania się,ulatywały z pamięci stonowane odcienie kasztanu, brązu i żółci. Michael?  zawołał Simon, rzucając na łóżko pięć dużych workówmarynarskich.Nawet podwójny napiwek nie skompensowałby chłopcuhotelowemu uszkodzonego kręgosłupa.Simon podniósł rolety, pozwalając na moment słońcu świecić na twarz.Sprawdził telefon: nic nie mruga, żadnych wiadomości.Wziął z łóżka swojąaktówkę i wyciągnął z niej narysowane ręcznie przez Michaela plany domuFinstera.Zupełnie nie mógł się skoncentrować.Był wyczerpany, nie spał ponaddwadzieścia cztery godziny.No i miał do zrobienia jeszcze mnóstwo rzeczy, jeślinie będzie przytomny, nawali.Byłoby to jego pierwsze niepowodzenie, ale w jegopracy niepowodzenie zdarza się tylko raz.A w tym przypadku konsekwencjeponosiłby nie tylko on.Zastanawiał się, co robić.Przeanalizować plany? Rozpakować rzeczy?Spać? Chciałby zrobić to wszystko, ale niekoniecznie w tej kolejności.Kupił krzyże w małym sklepiku z dewocjonaliami, a potem odnalazłStingline a.Dokładnie tam, gdzie skierowała go miła sprzedawczyni.Kilka lattemu, kiedy potrzebował  określonego wyposażenia, był częstym gościem tegosklepu.Dziś znowu musiał tam iść.To taki sklep, do którego idziesz, kiedy wpozostałych nie mogą lub nie chcą ci czegoś sprzedać.Gabloty wypełniałystrzelby myśliwskie, kusze i strzały oraz  dla miłośników stylu wojskowego ubiory kamuflujące.Prawdziwe skarby trzymano jednakże na zapleczu.HerrStingline był niegdyś członkiem Czerwonej Armii, grupy Baader-Meinhoff lubIRA, zależnie od tego, z kim się na jego temat rozmawiało.Mówiono, że miałpięćdziesiąt dwa lata.Simon zawsze zbierał dokładne dossier osób, z którymi miał robić transakcje, dlatego wiedział tak naprawdę, że miał sześćdziesiątosiem.Ale niezależnie od tego, czy miał pięćdziesiąt dwa, sześćdziesiąt osiemczy osiemdziesiąt pięć, nadal potrafił sprawić, że człowiek wyrzyga własnepłuca, zanim zdąży wciągnąć głębszy oddech [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •