[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Martwiłam się, wiesz,miał dwadzieścia pięć lat i wciąż nie okazywał zainteresowania żadnej ztutejszych dziewcząt.Pracował na farmie, czytał książki i grał nainstrumentach.Ale przecież mężczyzna potrzebuje rodziny, mówiłam sobie,kobiety u boku i dzieci na kolanach.Shannon wzruszyła ramionami, wciąż lekko dotknięta obrazami, jakiewyczarowała jej w głowie Alice.- Dwadzieścia pięć lat to dość młody wiek jakna ślub dla mężczyzny w obecnych czasach.- Tak - zgodziła się Alice.- W Irlandii mężczyzni często czekają z tymo wiele dłużej.Wiedzą, że raz złożony ślub nie ulega odwołaniu.Rozwód tonie rozwiązanie.Prawo nie rozwiąże przysięgi złożonej przed Bogiem.Alematka pragnie, aby jej syn się zrealizował.Wzięłam go na bok, wtedy, gdymiał dwadzieścia pięć lat, posadziłam i zwróciłam się doń słowami płynącymiprosto z serca.Mówiłam, że mężczyzna nie powinien żyć sam, pracować takciężko i nie mieć nikogo, kto czekałby na niego wieczorem.Wspomniałam, żepodoba się córce O'Mallcyów, i spytałam, jak się na to zapatruje.- UśmiechNora Roberts 192Alice zniknął, kiedy odwróciła się, by znów spojrzeć na Shannon.- Przyznał,że jest piękna, ale kiedy zaczęłam namawiać go, żeby zastanowił się nad tymgłębiej, pomyślał o przyszłości, o żonie, ujął moje ręce i popatrzył na mnie wten swój charakterystyczny sposób. Mamo, oznajmił, Neli O'Mallcy nie jestdla mnie.Wiem, kto jest właściwą osobą.Widziałem ją. - Oczy Alicepociemniały z emocji, której Shannon nie mogła pojąć.- Kiedy go zapytałam,kim jest ta kobieta, odpowiedział, że jeszcze jej nie spotkał w postaci cielesnej,ale zna ją dobrze ze snów, które ma od dzieciństwa.Czeka tylko na jej powrót.Shannon przełknęła ślinę i starała się nadać głosowi spokojny ton.-Murphy jest bardzo romantyczny.- Tak, wiem.Ale potrafię rozróżnić, kiedy mój chłopiec fantazjuje, akiedy mówi prawdę.Gdy ostatnio do mnie zadzwonił i powiedział, że tadziewczyna właśnie przybyła, mówił prawdę.- To wcale nie tak.To nie jest możliwe.- Trudno sądzić o tym, co jest możliwe, a co nie.W sercu! Pamiętaj otym, Shannon Bodine.Proszę cię tylko, abyś uważała na niego.Jeślistwierdzisz, że nie chcesz tego związku albo go nie dotrzymasz, rozwiąż tęsprawę łagodnie.- Nie chcę go zranić.- Och, dziecko.Wiem o tym.Nigdy nie wybrałby kobiety, która nie dbao uczucia innych.Przykro mi, że tak cię to zmartwiło.Shannon potrząsnęła głową.- Musiała pani mi to powiedzieć, a jamusiałam wysłuchać.Spróbuję wyjaśnić mu pewne rzeczy.- Kochanie.- Alice omal nie zachichotała, nachyliła się w kierunkuShannon i wzięła ją za rękę.- Możesz spróbować, ale on i tak wszystkopowikła.Nie myśl tylko, że przez tę rozmowę chcę złożyć cały ciężar na twojebarki.Dzielicie go równo oboje.To, co się między wami wydarzy - radość czysmutek - wypracujecie wspólnie.Gdyby była tu twoja matka, na pewnopoprosiłaby Murphy'ego, aby obchodził się z tobą ostrożnie.- Całkiem możliwe.- Napięcie w palcach Shannon zelżało.- Murphyjest szczęściarzem, że ma taką matkę, jak pani, pani Brennan.- Przypominam mu o tym często.Chodzmy teraz zobaczyć, czy mojecórki skończyły już piec baraninę na obiad.- Powinnam wracać.Alice wstała, ciągnąc Shannon za sobą.- Ależ koniecznie zjedz z naminiedzielny obiad.Murphy na pewno tego sobie życzy.Ja zresztą też.-Otworzyła frontowe drzwi i zaprosiła Shannon do środka.Zrodzona ze wstydu 193ROZDZIAA OSIEMNASTYMurphy z radością patrzył na Shannon siedzącą pośród swojej rodziny,kołyszącą na kolanach jedną z siostrzenic, słuchającą wyjaśnień bratanka natemat gaznika i śmiejącą się z czegoś, co właśnie powiedziała Kate.Wolałby jednak być z nią sam.Wyglądało na to, że rodzina, którąkochał, sprzysięgła się, żeby mu uniemożliwić spełnienie tak prostego iważnego pragnienia.Wspomniał mimochodem, że wieczór jest piękny,odpowiedni na przejażdżkę i że Shannon na pewno by się to spodobało.Niezdołał jednak dosłyszeć odpowiedzi, bo siostry zupełnie go zagłuszyłyrozmowami o modzie.Cierpliwie odczekał jakiś czas i spróbował znowu, sugerując wyjście dopubu.Pewien był, że uda mu się wyciągnąć ją tam na chwilę samotności.Aleniemal w tym samym momencie ojczym poprosił go na bok i zaczął rozmowęo pracy nowego kombajnu.Gdy zaszło słońce i pojawił się księżyc, dziecizmusiły go do zabawy w ciuciubabkę.W drugim końcu pokoju Shannon z zainteresowaniem dyskutowała znastoletnim bratankiem o amerykańskiej muzyce.Murphy poczuł się lepiej,kiedy dzieci zabrano do łóżek.Natychmiast podszedł do Shannon i chwycił jąza rękę.- Chodzmy nastawić czajnik na herbatę.- Idąc szybkim krokiem,pociągnął ją w stronę kuchni, ale nie zatrzymał się tam, tylko wyszedł tylnymidrzwiami na podwórze.- A czajnik?- Do diabła z czajnikiem - zaklął i wziął ją w ramiona.- Przed klatką, wktórej gdakały kury, pocałował ją tak, jakby od tego zależało całe jego życie.-Nigdy dotąd nie zwracałem uwagi na to, ile jest osób w mojej rodzinie.- Dwadzieścia trzy - powiedziała, poddając się następnemupocałunkowi.- Z tobą dwadzieścia cztery.Policzyłam.- I za chwilę któraś z nich wyjrzy przez okno w kuchni.Chodz, zejdzmyim z oczu.- Pociągnął ją przez wybieg dla koni i zagrodę dla kur na pierwszewzniesienie.Shannon śmiała się, nie mogąc złapać tchu. Murphy, zwolnij.Nikt zanami nie wysłał psów gończych.- Gdyby mieli psy, na pewno by to zrobili, - Ale zwolnił kroku.- Chcębyć z tobą sam.Czy masz coś przeciw?- Nie, ja też czekałam na okazję, żeby z tobą pomówić.- Porozmawiamy - obiecał - ale najpierw pokażę ci, o czym myślałemprzez cały dzień i pół wieczoru.Shannon zrobiło się bardzo gorąco.- Najpierw musimy porozmawiać.Nie ustaliliśmy jeszcze pewnych zasad.To ważne, żebyśmy oboje dobrzeNora Roberts 194rozumieli, gdzie się znajdujemy, zanim zabrniemy dalej.- Zasady.- Rozbawił się.- Myślę, że świetnie sobie bez nich radzę.- Nie mówię teraz o fizycznym aspekcie naszej znajomości.- Shannonprzypomniała sobie nagle rozmowę z panią Brennan.Jej głos stał się chłodny iniedbały.- Nie miałeś nigdy tego rodzaju romansu z Maggie, prawda?W pierwszej chwili wybuchnął śmiechem, ale skłonność do żartówsprawiła, że chrząknął z rozwagą.- Dobrze, skoro już o tym mówisz.-Wypowiadając to zdanie wciągnął ją do kamiennego kręgu.Shannon zachowywała się bardzo chłodno.Broniła się, gdy ściągał zniej marynarkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]