[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy skończyły, ich domek był świeżo wybielony wewnątrz i na zewnątrz.Przeddrzwiami zasadziły pelargonie, nagromadzone od lat śmiecie zebrały i spaliły.Frontowy pokójzostał przemieniony w restauracyjkę.Ustawiły w nim dwa stoliki nakryte żółtą ceratą.Tablica napłocie przy drodze ogłaszała:TORTILLE, ENCHILADY, TAMALEi inne hiszpańskie przysmakiR.i M.LOPEZInteres szedł niezbyt dobrze.Właściwie wcale nie szedł.Siostry siedziały przy swychżółtych stolikach i czekały.Były dziecinne, wesołe i nie zanadto czyste.Cierpliwie czekały naszczęście.Ale niech tylko zjawił się klient, zrywały się, by mu usłużyć.Zachwycały sięwszystkim, co powiedział, chwaliły swym szlachetnym pochodzeniem i znakomitością swoichwypieków.Z zapałem zakasywały rękawy po łokcie pokazując białość skóry na dowód, że niepłynie w nich indiańska krew.Ale niewielu miały klientów.Szło im coraz gorzej.Nie mogły piec zbyt dużej ilości tortilli, bo psuły się.Do tamalipotrzebne było świeże mięso.Więc nastawiały sidła, chwytały króliki i ptaki, wróble, kosy iskowronki trzymały w klatkach, póki nie potrzebowały ich do swoich tamali.Mimo to intereskulał.Pewnego ranka Róża powiedziała stanowczo do siostry: Musisz zaprząc starego Lindo i jechać do Monterey.Nie mamy już kukurydzy.Włożyła srebrną monetę w dłoń Marii. Kup tylko małą ilość.Jak nam pójdzie lepiej, zrobimywiększy zapas.Maria ucałowała siostrę i posłusznie zaczęła szykować się do drogi. I słuchaj, jeśli ci coś zostanie, kup sobie i mnie po cukierku, wiesz, takim dużym.Gdy po południu Maria wróciła do domu, zastała siostrę niezwykle spokojną.%7ładnychpowitalnych okrzyków, pisków, dopytywania się o szczegóły podróży, co zawsze następowało pokażdym rozstaniu.Róża siedziała sztywno w krześle i patrzyła przed siebie zamyślona.Maria podeszła nieśmiało do niej. Udało mi się bardzo tanio kupić kukurydzę powiedziała. A tu, patrz, Różo, mamcukierki.Największe, jakie były, i tylko po cztery centy!Róża wzięła ogromny cukierek i wsadziła jeden koniec w usta.Maria siadła obok, a w jejczułym uśmiechu była prośba, żeby siostra podzieliła z nią ciężar swoich myśli.Róża siedziałajak głaz i ssała cukierek.Nagle zajrzała przenikliwie w oczy Marii. Dziś rzekła uroczyście dziś oddałam się klientowi.Maria aż się zachłysnęła z podniecenia i ciekawości. Nie myśl tylko mówiła Róża że wzięłam za to pieniądze.Ten człowiek zjadł trzyenchilady! Pomyśl tylko.Trzy!Maria zaczęła pochlipywać, jak nerwowe dziecko. Uspokój się mówiła Róża. Co mam począć? Jeśli nasz interes ma się rozwijać, totrzeba zachęcać klientów.On zjadł trzy enchilady, Mario, trzy! I zapłacił za nie.Więc.o cochodzi?Maria, słysząc nieodparte argumenty siostry, siąknęła nosem i zebrała w sobie całąmoralną odwagę. Wydaje mi się, Różo rzekła wydaje mi się, że nasza matka byłaby zadowolona iduszy twej też by ulżyło, gdybyś poprosiła o przebaczenie Matkę Boską i świętą Różę.Jej siostra uśmiechnęła się i objęła ją. Już to zrobiłam, Mario.Gdy tylko wyszedł.Jeszcze był tu, jak już się modliłam.Maria wyrwała się z objęć siostry i z oczyma pełnymi łez pobiegła do swego pokoju.Dziesięć minut klęczała przed małym posążkiem Madonny.Potem wstała i rzuciła się w ramionaRóży. Różo, siostro moja! wykrzyknęła uszczęśliwiona. Ja chyba.ja chyba też będęzachęcała klientów.I siostry Lopez długo tuliły się w objęciach, a ich łzy radości mieszały się z sobą.Od tego dnia nastąpiła radykalna zmiana w życiu sióstr.Co prawda nie opływały wdostatki, ale odtąd sprzedawały tyle hiszpańskich przysmaków, że nie brakło im już w kuchnijedzenia dla siebie i zawsze miały nowe, jaskrawe suknie na krągłych, rozłożystych ciałach.Idalej były głęboko pobożne.Gdy tylko któraś zgrzeszyła, natychmiast klękała przed porcelanową figurką Madonny,umieszczoną teraz dla wygody w sieni, między drzwiami ich pokojów, i modliła się oprzebaczenie.Nie dopuszczały do nagromadzenia się grzechów.Wyznawały każdy świeżopopełniony.Wypolerowały kolanami podłogę pod posążkiem Madonny w miejscu, gdzie klękaływ nocnych koszulach.%7łycie sióstr Lopez stało się przyjemne.Nie rywalizowały ze sobą, nie miały powodu, bowyglądały niemal jednakowo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]