[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Słuchaj, rzekł do Muszyńskiego w progu, ty ją kochasz, ona co dzieńwięcej przywiązuje się do ciebie, nie masz chyba serca, jeżeli dla braku wiary iodwagi nie podasz jej ręki i nie ocalisz od nieszczęść jakie ją spotkać mogą.Twoje wahanie się jest egoizmem i dumą tylko, dumą ubogiego, równiegrzeszną jak pycha bogacza, egoizmem człowieka, który nie chce szczęściaokupić tą ceną, jaką się wszystko na ziemi opłaca trocha poświęcenia. Ale ona jest dzisiaj szczęśliwą, zawołał Teoś, ona jest swobodną, a japrócz głowy, która się na nic nie zdała, i rąk, które na chleb powszedni ledwiezapracować mogą nie mam nic, nic! a nade wszystko nie mam nawet wiary wsiebie. Tak, dodaj, że nie masz i serca! rzekł Narębski, że kochać nie umiesz,że.Wtem otwarły się drzwi, Mania zobaczyła Narębskiego i z krzykiem porwawszysię od fortepianu, pobiegła uwiesić mu się na szyi.Pan Feliks poczuł łzy napowiekach.Podała potem rękę drżącą Teosiowi i zakrzątnęła się, aby posadzić swych gości.Nie było to tak łatwym jakby się zdawało, bo Mania miała tylko dwa krzesełka,a sama usiąść musiała na łóżeczku. Cóż ty moja pustelnico? jakże ci tu jest? zapytał rozweselony pogodną jejtwarzyczką pan Feliks, bardzo ci zle? bardzo tęskno? smutno i nudno? O! zle? nie, tęskno? zawsze, smutno? to prawda, ale się nie nudzę wcale.Gospodarze moi grzeczni i dobrzy ludzie, a fortepian, a książka, a robota, dnie z nimi niepostrzeżenie przechodzą.Przykro mi było trochę tylko, że mnienikt nie odwiedził, alem sobie powiedziała, że inaczej zapewne być nie mogło.Raz tylko przejeżdżającego ulicą widziałam barona i skryłam się ze strachu zafirankę. A! Baron! Ale mi się nie zdaje żeby mnie szukał i śledził, bo nawet się na dom nieobejrzał.Siedział bardzo ładnie w powozie rozparty, z laską w ustach i zdawałzadumany głęboko.Powiedzcie mi, kochany ojcze, dodała, czyby choćmnie odwiedzić was nie wolno.Chciałabym zobaczyć panią, uściskać pannęElwirę.Byłożby to wielką zbrodnią, czy straszną nieostrożnością, gdybym kiedydo was przybiegła? Nie sądzę, rzekł Narębski, ale u nas się pewnie ani pocieszysz, anirozweselisz. To może rozerwę drugich i przydam się na co?Feliks smutno spuścił głowę. Trudno, rzekł, Elwira zerwała ze swoim pretendentem. A! doprawdy! Jak to? on czy ona? cóż było powodem? Ot tak jakoś, nie byli widać dla siebie przeznaczeni, rzekł Narębski. O! to pojmuje, że tam teraz niewesoło być musi! zawołała Mania, boElwira dosyć go podobno lubiła. Nie mówmy o tym, cicho przerwał pan Feliks. A pan cóżeś porabiał? spytało dziewczę Teosia, zaczepiając gouśmiechem. Ja? odpowiedział Muszyński, uwolniłem się od mojego księgarza i niemam znowu ani pracy, ani stanu, ani przyszłości, jestem cały na usługi pani.Mogę stać pod jej oknem, i być wiernym stróżem od baronów, kapitanów i całejtej legii prześladowców.Możesz mną rozporządzać.Mania rozśmiała się z prostotą dziecięcia. Myślisz więc pan, rzekła, że ja się boję kogo? posłuchałam was kryjącsię do tego kątka, abyście o mnie byli spokojni, ale w sercu ani na chwilę nieulękłam się nigdy i nikogo.Czuję nad sobą zawsze skrzydło Boże.Kogóż by jużPan Bóg bronił, gdyby nie takie jak ja sieroty? Całe życie doświadczałam jegoopieki, a ludzie, ci nawet, których się tak boicie, dodała, czy są tak bardzozli, jak się wam zdaje? eh! doprawdy nie wiem; ja przynajmniej, ufam, żekażdego bym z nich nawróciła. A! ty apostole! rozśmiał się Narębski, tyś jeszcze taka szczęśliwa, że oniczym nie wątpisz, że się niczego nie lękasz, że ci ze wszystkim dobrze, bożycie.życie widziałaś tylko z loży teatru. Może, odpowiedziała spuszczając oczy smutniej, ale byłam trochę i nascenie, tylko.tylkom się nigdy nie dała opanować zwątpieniu i wcześnieuzbroiłam i przygotowałam na wszystko.Idę spokojna, zajdę gdzie Bóg da.stanie się ze mną co przeznaczy, ja Mu ufam! A pan, obróciła się do Teosia, wszak także jesteś mojego zdania? Ja? żywo podchwycił Muszyński, powinien bym być tego zdania copani, alem nie dosyć święty i błogosławiony. O! fe! fe! pan sobie żartujesz ze mnie! to się nie godzi! zawołała Mania. Dobrze! dobrze! rób mu srogie wymówki, przerwał Narębski, niewiesz ile on na nie zasłużył.wątpi o sobie, o życiu, o przyszłości, truje troskąniepotrzebną najpiękniejsze nadzieje. Wierz mi pan, że o siebie, doprawdy nigdym się bardzo nie uląkł, odpowiedział Muszyński z przyciskiem, kawałek chleba zawsze się jakośznajdzie, mam siłę, zdrowie, coś przecie potrafię, a w ostatku mogę doskonalechoćby drzewo piłować, lękałbym się tylko mieć na ramionach los cudzy, bowówczas wiele bym pragnął, a nie wiem czybym podołał.Narębski westchnął, Mania spojrzała na Teosia, jakby się domyślała o czymmówił. W tym wszystkim, rzekł pan Feliks, jest, powtarzam ci raz jeszcze,pewien rodzaj lenistwa i egoizmu, który szuka pokrywek, ale ułudzić nas niepotrafi.Znamy się na tym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]