[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ksiądz kaszlnął jakby na znak,porucznik żywo się przybliżył ku niemu. Wszak w porę przychodzę, rzekł po cichu porucznik. Czekaliśmy, odparł ks.Patrycy Sobek, oglądając się w około.Nigdy dosyćostrożnym być nie można.Chodzmy.Ksiądz poprzedzał przychodnia korytarzem i po cichu przemykając siękorytarzami, dostali się do drzwi biblioteki, do których zapukano.Otwarły sięnatychmiast.Salka była z kilku oknami, ale już o tej godzinie cała w mroku, także kilka osób w niej znajdujących się zaledwie zbliżywszy się rozpoznać mogły.Zciany zalegały półki pełne książek, folianty u dołu, drobna gawiedz u góry.W środku na stole dwa globusy i ogromna spoczywała księga.Pomimo żetowarzystwo z kilku się osób składało, cicho było bardzo, szeptano, głoszniżając.Osoby przytomne, jak ze strojów widać było, należały do stanucywilnego, większość miała skromny ubiór polski.Gdy we drzwiach ukazał sięks.Patrycy, wiodący porucznika, posunęli się wszyscy ku niemu.Niektórzy, jakznajomi, ściskali za ręce brata panny Justyny, drugich mu przedstawiano.I teraz jeszcze mówiono półgłosem.Zbliżając się, poznał przybyły już znajomego Mikorskiego, Krasnodębskiego iCiemniewskiego; przedstawiono mu Kimbara, Szydłowskiego, Karskiego ikilku innych.Jakiś czas panowało milczenie. Niech panowie mówią śmiało, nawet zbytecznie głosu hamować nie mapotrzeby, odezwał się, ks.Sobek.dlatego to wybrałem bibliotekę, bo tu nawetpo korytarzu nikt nie chodzi i zupełne jest bezpieczeństwo. Mów, panie poruczniku, rzekł Mikorski, palimy się z ciekawości, alemusieliśmy i miejsce i czas wybrać bacznie, bo tu każdego z nas Boskamp juchaszpieguje i bez anioła stróża nie da mu stąpić.Musieliśmy po jednemu, każdyinnymi wkradać się drzwiami i z tą sama ostrożnością nazad się wypadniewynosić:. Dziś mniej, dodał ks.Sobek na Horodnicy gaudium magnum, cały pięknyświat tam pije i hula, skorzystajmyż i my, a utraktuj nas pan dobrymi nowinami. Złych nie przynoszę, odparł Solski ale cierpliwości potrzeba.Za granica,nasi pracują, piszą, opinią, publiczną Europy przygotowują.a no tegowszystkiego mało.Samym nam o sobie myśleć trzeba. Pewnie, dodał Kimbar, święte słowa! Nie pomoże nikt byle nieprzeszkadzali.Kwitujemy ich z reszty. Wątpię też, by mieli czas bardzo przeszkadzać, odezwał się porucznik weFrancji gore, każdy swojego dachu bronić musi, aby mu się też nie zajął.Między Austrią a mocarstwami, co nas rozszarpują, już dziś zgody niema.Austria, oszukano.jak przepowiedział Kaunitz, żałuje ona choć za pózno.Rosja odrwiła wszystkich a ją, odrwił Prusak.Nazbierało się dosyć żółci.Imperatorowa zła na króla pruskiego, że jej część pastwy odbiera, Austria dąsasię na oboje.niezgoda w obozie naszych łupieżców. Cóż sądzicie? co robić mamy? Porucznik chwilę milczał. A wasze jakie zdanie? zapytał. Cóż my! my posłowie możemy, odparł Mikorski gęby drzeć, łajać,wściekać się bezsilnie.Protestujemy i protestować nie przestaniemy do ostatka.Ale my jesteśmy garstką, maleńką, reszta, jak podpisała plenipotencją,delegacji, tak podpisze co delegacja odetnie nam najżyzniejsze, najpiękniejsze,najdroższe sercu kraje.Zobaczcie, policzcie, ilu nas tu jest a ilu na Horodnicy będziecie mieli ile tych, co stoją, w obronie całości, i tych, co z sumieniemkapitulowali.Cóż nasz łzawy protest pomoże? My, dodał Krasnodębeki my i życie damy gdy trzeba. O, mój Boże! dodał Ciemniewski małać to ofiara dla matki.Chwila milczenia i z ciszy a mroku odezwał się jakby jeden głos ponuro,rozważnie, stanowczo, bez wrzasku i uniesienia: Wszyscy życie damy.Porucznik słuchał. Toć obowiązek, rzekł nie ma słowa, daje życie żołnierz, cóż dopiero ten,co stał za tysiące ludzi, bo z ich przyszedł mandatem, i na tysiące rzuci hańbę,gdy odwagi mu brak. tak! lecz czyż ten sejm to ostatnie słowo?Na to zapytanie odpowiedzi nie było. Zatem co dalej? spytał Karski. Cóż znaczą, podziały przymusowe i granice narzucone jak pęta mówiłporucznik.Jesteśmy przecie jak byliśmy Polakami i poza kordonami,.Rzeczpospolitą, wymazano z karty Europy, ale nie z serc naszych. Chciećnam trzeba wolnymi być a będziemy nimi.Westchnień kilka słychać było w mroku, ksiądz Sobek ręce podniósł do góry. Obliczmy się ile nas być może, stańmy szeregiem, może się i kordonprzerwie od niego.miejmy odwagę, a nade wszystko cierpliwość i wytrwanie.Niech się ruszy, co żyje.Stargamy więzy! Panie poruczniku przerwał Krasnodębski.My to wszystko uznajemy iwiemy i myśleliśmy ot słowo w słowo toż samo.Ale to z kazalnicy albo ztrybuny byłoby dobre.dla nas nie starczy.nam powiedzcie nie, co robić ale jak? kto da inicjatywę? kto pocznie?Z wielką ciekawością i natężeniem czekano odpowiedzi.Porucznik odezwał sięcicho: Poczęte już to dzieło odkupienia.Skupiono się koło niego. Jam tu przybył od tych, co się około tego krzątają aby opinią wybadać.Wszakżeśmy w kółku gdzie i przysięgi nie trzeba? Ale z nas ochotnie przysięże każdy, że tajemnicy dochowa.Podnieśli ręce do góry, ksiądz także i wszyscy się odezwali Przysięgamy!W sali robiło się coraz ciemniej kupka zgromadzonych ściskała się co chwilawięcej.i trzymała we środku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]