[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.DochodziÅ‚ stamtÄ…d jakiÅ› szmer.CoÅ› szemraÅ‚o i na dodatekjÄ™czaÅ‚o.Czyżby czarownik? Czy siÄ™ uratowaÅ‚? Czy wiedziaÅ‚,gdzie siÄ™ znajduje? Czy orientowaÅ‚ siÄ™, że niedaleko jestkanaÅ‚? Jeżeli nie i jeÅ›li bym go opuÅ›ciÅ‚, zginÄ…Å‚by.PopÅ‚ynÄ…Å‚emtam wiÄ™c, po cichu, aby przedwczeÅ›nie nie przestraszyć goswoim nawoÅ‚ywaniem.Jeżeli mnie sÅ‚yszaÅ‚, myÅ›laÅ‚ na pewno,że go Å›ledzÄ™, a dopóki utrzymywaÅ‚ siÄ™ na wodzie, mogÅ‚o go toniepokoić.KontrolowaÅ‚em każdy swój ruch, dziÄ™ki czemuznaÅ‚em swoje poÅ‚ożenie.Kiedy wedÅ‚ug moich obliczeÅ„ przepÅ‚ywaÅ‚em podsterczÄ…cym w powietrzu kawaÅ‚em muru, usÅ‚yszaÅ‚em gÅ‚oÅ›ny,ciężki oddech, tak jakby ktoÅ› naprężaÅ‚ siÄ™, chcÄ…c siÄ™ na coÅ›wdrapać.Ów odgÅ‚os dochodziÅ‚ z miejsca, gdzie staÅ‚ olbrzymipostument.PodpÅ‚ynÄ…Å‚em tam.W tym momencie odgÅ‚osy siÄ™urwaÅ‚y.Po chwili jednak rozlegÅ‚ siÄ™ przytÅ‚umiony, aczkolwiektutaj w tym akustycznym pomieszczeniu brzmiÄ…cy wyjÄ…tkowodoniosÅ‚e gÅ‚os: Czy nie żyje? Nie sÅ‚yszÄ™ nic! Mój Boże i Panie, spraw,aby żyÅ‚! Zachowaj go, pierwszego z pierwszych i jedynego,który wyÅ›miaÅ‚ naszego stracha na wróble !Toż to byÅ‚a modlitwa! I na dodatek za mnie! Nie jakaÅ›wyuczona, ale stworzona w natchnieniu! MusiaÅ‚em na niÄ…odpowiedzieć. %7Å‚yjÄ™, albowiem nie ma Å›mierci! powiedziaÅ‚emzwyczajnym tonem, zagrzmiaÅ‚o jednak, jakbym wykrzyknÄ…Å‚na caÅ‚y gÅ‚os.Fale dzwiÄ™kowe rozeszÅ‚y siÄ™ pod wiszÄ…cymmurem w kierunku przedniego basenu i po chwili usÅ‚yszaÅ‚em,jak odbijajÄ…c siÄ™ od kolumn, rozbrzmiewajÄ… przez ciemnośćdalej i dalej: Nie ma Å›mierci& nie ma Å›mierci& nie maÅ›mierci& nie ma Å›mierci& Å›mierci& Å›mierci& Å›mierci! To ty, efendi? zapytaÅ‚. Tak. Chodz, uratuj mnie! Zaraz? Gdzie jesteÅ›? Tam, gdzie ty mnie& mnie& mnie& nie mogÄ™ cipowiedzieć.To musi samo nastÄ…pić! Co? Wejdz na górÄ™! zawoÅ‚aÅ‚, nie zwracajÄ…c uwagi na moje co? DotarÅ‚em do cokoÅ‚u.Na jawie zdawaÅ‚ mi siÄ™ zupeÅ‚nieniedostÄ™pny, teraz jednak we Å›nie wdrapaÅ‚em siÄ™ na niego beznajmniejszego trudu.Mój znajomy przykucnÄ…Å‚ po jednejstronie figury; usadowiÅ‚em siÄ™ po drugiej. Nic nie mów! poprosiÅ‚. Dlaczego? zapytaÅ‚em jednak. Czekaj! PrzypÅ‚ynie.Wtedy go zobaczymy.ZamilkÅ‚em wiÄ™c.Jak to możliwe, że nie zmarzÅ‚em, chociażprzebywaÅ‚em w lodowatej wodzie, a teraz usiadÅ‚em sobie narównie zimnym kamieniu? Chyba dlatego, że jednak tylkoÅ›niÅ‚em! Wokół nas panowaÅ‚a gÅ‚Ä™boka cisza, i jedynie dalekobyÅ‚o sÅ‚ychać jakby jakieÅ› ciche szemranie z przedniegobasenu, podobne do myÅ›li, które wynurzajÄ… siÄ™ z wody izaczynajÄ… ożywać.Co za woda! I ta spowijajÄ…ca jÄ…nieprzenikniona ciemność! Jak to byÅ‚o z tymi dwoma?! MówisiÄ™ o cieple i zimnie.Im zimniej, tym wyrazniej odczuwa siÄ™ciepÅ‚o.SÅ‚yszy siÄ™ potem, że komuÅ› uszy pÅ‚onÄ….Czy możepodobnie jest ze Å›wiatÅ‚em i ciemnoÅ›ciÄ…? Czy ciemność możesiÄ™ stać tak gÅ‚Ä™boka, tak nieprzenikniona, że nabierze cechÅ›wiatÅ‚a? Z miejsca, na którym teraz siedzieliÅ›my, zdawaÅ‚o siÄ™to wÅ‚aÅ›nie potwierdzać.To coÅ› byÅ‚o zupeÅ‚nie niewielkie.Jednak tutaj mogÅ‚ozamienić siÄ™ w nieskoÅ„czenie wielkie, tak jak niegdyÅ› uwejÅ›cia Å›wiatÅ‚o zaczęło oddzielać siÄ™ od ciemnoÅ›ci.ZwiatÅ‚ozostaÅ‚o wyratowane z niewoli, uwolnione ze swojego utajenia,wybawione ze swojego zaczarowania i unosiÅ‚o siÄ™ nadpowierzchniÄ… wody, poczÄ…tkowo jako fosforescencja,przypominajÄ…ca wodne latarnie na morzu ciemnoÅ›ci.Potemzaczęły przewijać siÄ™ nici, zrazu cienkie, pózniej jednak corazwyrazniejsze, tworzÄ…ce stopniowo oczka, z którychpromieniowaÅ‚o jak z oszlifowanych pereÅ‚.Na pewnejwysokoÅ›ci ponad nimi grzmiaÅ‚o z bajecznie delikatnej,pomaraÅ„czowej chmurki, a bÅ‚yskawice, które towarzyszyÅ‚ylilipucim wyÅ‚adowaniom elektrycznym, rozjaÅ›niaÅ‚ynieustannie powierzchniÄ™ wody na pogodÄ™.W koÅ„cupowietrze oczyÅ›ciÅ‚o siÄ™ z ciemnoÅ›ci i powstaÅ‚a warstwa, wktórej można byÅ‚o wreszcie ujrzeć to, co siÄ™ w niej poruszaÅ‚o.DziÄ™ki tej warstwie dostrzegliÅ›my po pewnym czasie, że nazewnÄ…trz w przednim basenie rozchodziÅ‚y siÄ™ krÄ™gi fal.PrzedostawaÅ‚y siÄ™ one do naszego basenu pod wiszÄ…cymmurem i dopÅ‚ywaÅ‚y do naszego postumentu, o który lekkopomarszczone siÄ™ rozbijaÅ‚y. Zaczyna siÄ™! szepnÄ…Å‚ czarownik.BrzmiaÅ‚o to bardzo trwożliwie i sÅ‚yszaÅ‚em, że trzÄ…sÅ‚ siÄ™jakby do wewnÄ…trz.Czy byÅ‚ to skutek wyÅ‚Ä…cznie jego upadku?Czy też istniaÅ‚y jeszcze jakieÅ› inne, najprawdopodobniejwewnÄ™trzne przyczyny?Wspomniane krÄ™gi fal przybliżyÅ‚y siÄ™ i ożywiÅ‚y.CoÅ›nadpÅ‚ywaÅ‚o.Kto albo co? Na pewno nie czÅ‚owiek.CzyżbyżyÅ‚o tu jakieÅ› zwierzÄ™? WnioskujÄ…c z promienia rzucanychkrÄ™gów, nie mogÅ‚o ono być maÅ‚e! PrzepÅ‚ynęło pod murem&jedna trupia gÅ‚owa& dwa obojczyki& dwie na wpółzanurzone w wodzie Å‚opatki& dwie koÅ›ci ramienne żwawomachajÄ…ce na powierzchni, umożliwiajÄ…ce pÅ‚yniÄ™cie& ZnaÅ‚emto coÅ›: to byÅ‚ koÅ›ciotrup z kolumny w drugim kanalebocznym.DotarÅ‚ prawie do postumentu, zatrzymaÅ‚ siÄ™,popatrzyÅ‚ na nas w górÄ™ i powiedziaÅ‚: Nie jeden& ale dwóch?! Oj, wy biedni, biedni ludzie!Tak jak ja kiedyÅ›, uratowaliÅ›cie ciaÅ‚o& na kamieniu,bezlitosnym kamieniu& ! Ale tylko na chwilÄ™, aż umrzecie, zprzekleÅ„stwem na ustach, upadniecie i zamienicie siÄ™ wszkielet, tak jak ja! Kim jesteÅ›? zapytaÅ‚em go. Jestem pierwszym przekleÅ„stwem, które tu zabrzmiaÅ‚o.Aty? Jestem może pierwszym bÅ‚ogosÅ‚awieÅ„stwem.KoÅ›ciotrup pacnÄ…Å‚ pozbawionymi mięśni ramionami o wodÄ™,tak że aż wynurzyÅ‚ siÄ™ po krÄ™gi lÄ™dzwiowe, i wykrzyknÄ…Å‚: Czy dobrze ciÄ™ rozumiem? Nie chcesz przeklinać, alebÅ‚ogosÅ‚awić?Jego gÅ‚os docieraÅ‚ echem do przedniego basenu.BÅ‚ogosÅ‚awić& bÅ‚ogosÅ‚awić& bÅ‚ogosÅ‚awić& bÅ‚ogosÅ‚awić! rozbrzmiewaÅ‚o od kolumny do kolumny jak rozkaz dlaumarÅ‚ych, aby siÄ™ zbudzili. To ich obudzi powiedziaÅ‚ wszystkich, wszystkich,wszystkich.Albowiem takie sÅ‚owo jeszcze nie zabrzmiaÅ‚o!I przybyÅ‚o ich wielu, wielu, wielu! Bezszelestnie, zupeÅ‚niebezszelestnie! GÅ‚owa przy gÅ‚owie zgromadzili siÄ™ za nim!CaÅ‚y tÅ‚um, gÅ‚owa przy gÅ‚owie, wyruszyÅ‚ pod murem wniewidzialność.Jakże mnie to wzruszyÅ‚o! Tak mniej wiÄ™cejmuszÄ… czuć siÄ™ ostatni ludzie, kiedy mÅ‚ot uderza, wybijajÄ…cgodzinÄ™ SÄ…du.BÅ‚ogosÅ‚awieÅ„stwo czy przekleÅ„stwo? Szczęścieczy potÄ™pienie! Cicho byÅ‚o, cicho.%7Å‚adna gÅ‚owa nie poruszyÅ‚asiÄ™ i woda nie drgnęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]