[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiadomość od takiej wirtualnieistniejącej postaci przywiodła go na to pustkowie; wiadomość od staregoprzeciwnika.Uruchomił reflektor na podczerwień, a wizjer w kasku automatyczniedostroił się do odczytu fal o tej długości.Dzięki temu mógł zajrzeć w głąbtunelu.Pięć tysięcy dwieście metrów lochu z czasów pierwszej wojnyświatowej.Nie mógł dojrzeć końca, bo był stanowczo zbyt daleko, ale tuż przypoczątku dostrzegł blokujące przejazd obozowisko bezdomnych.Wciemności siedziało trzech mężczyzn schowanych za stertami kartonów.Wszyscy patrzyli w jego stronę.Musieli sięzastanawiać, kim jest, żeby przyjeżdżać tu w środku nocy ze zgaszonymiświatłami i ryczącym silnikiem.Loki pomyślał, że czasy muszą być naprawdę trudne, skoro w takiejodległości od miast i osad potrafią zagniezdzić się bezdomni.Ostatniorzeczywiście widywał ich coraz częściej.Całe rodziny, biali, czarni,Latynosi, Azjaci.Kryzys ekonomiczny dotykał wszystkich bez wyjątku.Prostytucja rozpleniła się do nieznanych rozmiarów.Kobiety sprzedającesię za grosze można było spotkać dosłownie wszędzie.Ci jednak, którzyschowali się w nieczynnym tunelu kolejowym, wyglądali jak lokalnizapijaczeni żule - biali, w okolicach trzydziestki, zaniedbani.Dla takich jak oni motocykl Lokiego wart był tyle złota, ile sam ważył.Cowięcej, zatrzymał się przed wyjazdem do tunelu, na tle nocnego nieba.Oczy bezdomnych były przyzwyczajone do ciemności, musieli więcwidzieć go bardzo wyraznie.Stał się dla nich doskonałym celem.Niewiedzieli oczywiście, że on widzi ich znacznie lepiej niż oni jego.Jeden zmężczyzn był wytatuowany, miał kilka kolczyków na twarzy i bródkę.Wręku trzymał coś, co wyglądało jak pistolet.Drugą dłonią przeładowałbroń i szepnął coś do towarzyszy.Loki pokręcił głową.Zły pomysł, pomyślał.Podkręcił silnik na wysokie obroty, żeby doładować uzbrojenie, alepostanowił czekać na ruch bezdomnego.Mężczyzna nie ruszał się.Siedział z pistoletem skierowanym w górę.Loki uniósł dłoń, wycelowałpalcem w obozowisko i uruchomił projektor hi-personiczny zintegrowanyz rękawicą.Potem odezwał się spokojnym głosem, który tysiąckroćzwielokrotniony rozległ się dokładnie między nim a grupą bezdomnych.- Rzuć broń albo zginiesz!Mężczyzna spanikował.Wycelował pistolet we wlot do tunelu.Z palca rękawicy Lokiego wystrzelił promień oślepiającego światła, aprzestrzeń między ścianami wypełnił ogłuszający grzmot.Bezdomny z pistoletem padł martwy.Ze spalonych włosów i ubraniaunosił się dym.Pozostała dwójka kołysała się i po omacku szukała drogiucieczki; błysk wyładowania pozbawił ich na jakiś czas wzroku.- Kto jeszcze chce zginąć? - krzyknął Loki.Obaj padli na ziemię i zakryli głowy rękoma.- Nie strzelaj! Błagam, nie strzelaj! - wrzasnął jeden przerażonymgłosem.Laserowo indukowany kanał plazmowy, w skrócie LIPC, był potężnąbronią.Jej działanie polegało na wykorzystaniu lasera o stosunkowoniskiej mocy do uformowania kanału plazmowego doskonaleprzewodzącego prąd.W uproszczeniu tworzył się wirtualny przewód,którym można było przesłać ładunek elektryczny o mocy wystarczającejdo zabicia przeciwnika.Huk, jaki towarzyszył wyładowaniu,spowodowany był zamknięciem się kanału i wypełnieniem przezpowietrze powstałej w ten sposób próżni.Błyskawica wywoływanaruchem jednego palca - tym właśnie była broń LIPC.Loki mógł razićgromami każdego - ukoronowanie marzenia z dzieciństwa.Wystarczyło,by jakiś idiota go sprowokował, by czuł niemal fizyczne podniecenie.Dzięki, palancie.Cała przyjemność po mojej stronie.Dodał gazu i podjechał do rozpłaszczonych na ziemi bezdomnych.Wciążjeszcze nie odzyskali wzroku.- Gdyby to zależało ode mnie, zabiłbym was.Ale nie zrobię tego.chyba że dacie mi choć cień powodu.Jeśli nie będzie was tu, kiedy wrócę,pojadę po śladach cieplnych, jakie zostawiacie, i zabiję was bez litości.Zrozumiano?- Tak! Tak!Loki ruszył głębiej w tunel.Czuł buzującą w żyłach adrenalinę.Kilkaset metrów dalej dostrzegł kolorowy obiekt w Przestrzeni D.Przyśpieszył nieco i po krótkiej chwili dotarł do przejścia między dwomawymiarami.Portal otaczała kolorowa poświata.Wyłączył silnik, zsiadł zducati i ruszył w kierunku bramy.Podkute wysokie buty Lokiegowydawały nieprzyjemny zgrzyt przy każdym kroku, kiedy wzmacnianeobcasy uderzały w wysypaną grubym żwirem podłogę tunelu.W końcustanął przed wgłębieniem w ścianie.Dla obserwatora z rzeczywistego świata była to niewielka nisza wkamieniu.Nic szczególnego, zwykłe schronienie dla robotników, którzymusieli gdzieś się chować na czas przejazdu pociągów.Ale w PrzestrzeniD, która była zestawem wirtualnych powłok nałożonych na siatkę GPS, byidealnie pokrywała się ze światem realnym, nisza stanowiła połączeniemiędzy dwoma światami.W tym przypadku pomiędzy Przestrzenią D ajedną z gier online Sobola - Linia Renu, tematycznie osadzoną w czasachdrugiej wojny światowej.To właśnie w tym miejscu mapa gry, którą Lokiznał na pamięć, łączyła się Przestrzenią D.Przed sobą mógł dostrzec jużobraz oblężonego Monte Cassino.Po drugiej stronie unoszonej żelaznej kraty stał pułkownik SS HeinrichBoerner, stary wróg.Oficer SS miał na sobie długi płaszcz, a na szyi%7łelazny Krzyż.Był tylko botem, programem komputerowym o prostych schematachzachowania; elektronicznym bytem zrodzonym w głowie projektanta gry,Matthew Sobola.Mimo to Heinrich Boerner był diabelnie przebiegły iinteligentny.Kiedy Loki grywał w Linię Renu, jego postać ginęła z rąkBoernera więcej razy, niż mógł spamiętać.A teraz esesman stał przed nim.Jak zwykle w prawym oku miał założony monokl, a w zębach trzymałczarnego papierosa.Kiwając głową na powitanie, nabrał doelektronicznych płuc wirtualny haust dymu.Loki usłyszał w słuchawkachjego głos.- Miło mi pana widzieć, mein Hen.Od kiedy osiągnął pięćdziesiąty poziom, bezustannie otrzymywałwiadomości od różnych botów, z których każdy twierdził, że jestHeinrichem Boernerem.Z początku ignorował je wszystkie, cospowodowało jedynie nasilenie ich działania.W tym czasie jego reputacjaspadała, a wiadomości stawały się coraz bardziej natrętne.W pewnymmomencie Loki przypomniał sobie, jak bardzo lubił kiedyś uciekać dowirtualnego świata LR i szukać tam odprężenia.W jakiś dziwaczny sposóbBoerner stał się prawie przyjacielem.Starym druhem, który z tysiąc razypozbawił go życia.- Czego chcesz?- Wice, sze dobsze ci się pofoci, mein Herr.- Gówno widzisz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]