[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ryanowi, myślę sobie, chybaulżyło.Wyciągam z koperty pojedynczą kartkę papieru i rozkładam ją.Spodziewam się namiętnych słów i dekadenckiego języka.To, co dostaję,ścina mi krew w żyłach.JEGO PRZESZAOZ ZAWSZE BDZIE CI RANIGwałtownie wciągam powietrze i upuszczam papier na podłogę.- Nikki? - Damien natychmiast znajduje się obok mnie; jest po drugiejstronie łóżka, więc musi na nie wejść.Chwyta mnie za ramiona.- Co tojest?Biorę głęboki wdech i próbuję się zebrać do kupy.Ktoś się ze mnązabawia - wiadomość, samochód, teraz to.Ale to tylko kawałek papieru.Tylko cholerny kawałek papieru.Czuję, jak ogarnia mnie strach, aletłumię go.Poradzę sobie z tym.Wytrzymam.- Nikki!- To.- Wskazuję podłogę, potem zsuwam się z łóżka, żeby podnieśćpapier, ale Damien jest szybki i chwyta go pierwszy.Trzyma kartkę w dwóch palcach; ich koniuszki i paznokcie bieleją,tak mocno ją ściska.Przyglądam się jej dokładniej, jakbym oczekiwała,że dojrzę tam jakąś wskazówkę.Ale na kartce nie ma nic poza tymisłowami, które wyglądają, jakby zostały wydrukowane na staroświeckiejręcznej maszynie do pisania.- Skąd to masz? - Jego głos jest spokojny.Wskazuję kopertę, któraciągle leży na łóżku, a Damien przewraca ją na drugą stronę leżącymobok katalogiem.Widzę wyraz jego twarzy i wiem, że zobaczył już adresnadawcy.- Sukinsyn -warczy, a potem wali pięściami w kolumienkęłóżka z taką siłą, że cały mebel aż drży.Czekam chwilę, a potem starając się panować nad głosem, pytam:- Ktoś ukradł twoją papeterię?- Nie - odpowiada.- Skurwysyn chciał tylko, żebyś myślała, że to odemnie.Przyjrzyj się dobrze, nie dotykaj -dodaje, kiedy się pochylam.-Wydrukowane na zwykłej drukarce laserowej.Nasze koperty mająprofesjonalne wytłoczenia.Cholera.- Przeczesuje włosy palcami,oddycha głęboko i skupia uwagę na mnie.- Wszystko w porządku?- Tak - mówię zgodnie z prawdą.- W pierwszej chwili się przeraziłam,ale to tylko szok.Naprawdę - dodaję, bo on ciągle patrzy na mnie uważniei widzę w jego oczach niepokój.- Już nic mi nie jest.Wierz mi.Bardziejjestem wkurzona, niż przestraszona.Kiwa powoli głową, jakby badał wiarygodność moich słów.- Dobrze - mówi.- Daj mi torebkę do zamrażarki.Jutro rano dam toRyanowi.Biegnę do kuchni, trochę zaskoczona, że nie wzywa Ryana od razu.Ale biorąc pod uwagę, że list przyszedł pocztą, przypuszczam, że czas niema aż takiego znaczenia.Wracam z torebką i zastaję go chodzącego po pokoju.Podchodzi domnie, bierze torebkę i chwytając ją przez brzeg koszuli, wsuwa kartkę ikopertę do torebki.Rzuca ją na łóżko, a potem odwraca się, żeby wziąćmnie w ramiona.- Przepraszam - mówi po chwili.Odsuwam się na tyle, żeby spojrzećmu w twarz.- Za co, do diabła? To nie ty przysyłasz mi ohydne wiadomości.Nie tywrzuciłeś mi ryby do samochodu.- Nie ja.Ale wygląda na to, że ja jestem powodem.- No, to nic nowego.- Oboje wiemy, że gdyby nie Damien, niebyłabym dość interesująca, by przyciągnąć uwagę mediów czy stalkerów.Jeśli jednak taka jest cena bycia z Damienem, jestem gotowa ją zapłacić.- Nie, chyba nie.- Milczy przez chwilę, a potem mówi: - Chciałbym,żebyś się do mnie wprowadziła.Och.Cofam się o krok i znowu przysiadam na krawędzi łóżka.Niemogę zaprzeczyć, od pewnego czasu chciałam usłyszeć te słowa.Tak,wiem, że ciągle wloką się za tym mężczyzną cienie przeszłości - żeistnieją tajemnice, których może nigdy nie ujawni.Ale tak wiele jużrazem pokonaliśmy, a przy nim czuję, że tak właśnie być powinno.Już itak najczęściej budzę się rano u jego boku, a kiedy akurat śpimy osobno,po przebudzeniu czuję się osierocona.Napomykał, że chce, żebym się wprowadziła, ale pierwszy razpowiedział to tak wprost.W innych okolicznościach moje sercezatrzepotałoby z radości.Ale patrząc na plastikową torebkę z listem,czuję tylko chłód.Powoli podnoszę głowę i patrzę na Damiena.Jego twarz jeststanowcza i rzeczowa.To twarz biznesmena, nie kochanka i odpowiedznatychmiast wypływa z moich ust:- Nie.- Co?Wstaję.Ciężko jest wygrać pojedynek woli z Damienem Starkiem i napewno nie mogłabym tego dokonać, siedząc na tyłku.- Powiedziałam, że nie.- Nie? - Jego głos jest bardzo niski i ostry jak nóż.- Cholera, Nikki,dlaczego, do diabła?Wiem, że muszę być stanowcza.Ponieważ prawda jest taka, że chcę znim mieszkać.Do diabła, najchętniej cały czas miałabym go przy sobie.Ale nie w taki sposób.- Chcesz ze mną mieszkać, bo mnie kochasz, czy dlatego, że chceszmnie chronić?Patrzy na mnie przez chwilę, a potem powoli kręci głową, jakby wrozpaczy, co, szczerze mówiąc, mnie wkurza.- Chcę, żebyś ze mną była, Nikki.I, do cholery, ty też tego chcesz.Ponieważ nie mogę zaprzeczyć, milczę.Czasami milczenie tonajlepsza polityka.- Cholera - mówi Damien, bardziej do siebie niż do mnie.Wskazujęlist.- Bardzo mi się to nie podoba, ale rzecz w tym, że to nie możewyrządzić mi krzywdy, Damien, a mieszkanie jest bezpieczne.Twoiludzie tego dopilnowali.Czy może mam zakładać, że ludzie z ochronyStark International pracują na dwa fronty?- Mam pewne oczekiwania w stosunku do wszystkiego, co posiadam.-Podchodzi do mnie; siła zdaje się emanowaćz niego falami.Mogę przysiąc, że gdybym przyjrzała się temudokładniej, mogłabym zobaczyć, jak elektrony migoczą w reakcji na jegoobecność.Przekrzywiam głowę.- Czy i ja znajduję się w pańskim posiadaniu, panie Stark?Zatrzymuje się przede mną i choć postanawiam, że będę się trzymać,nagle mam problemy z oddychaniem.- Wydaje mi się, że mamy umowę - mówi, przesuwając palcem pomoim obojczyku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]