[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kilkakrotnie próbowaÅ‚ podreperować zdrowie kuracjÄ… w Salzkammergut, lecz niezdaÅ‚o siÄ™ to już na nic.JeÅ›li za życia Edith zostawiaÅ‚ jÄ… zazwyczaj samÄ… wmieszkaniu nad Bräunerhof, to teraz, po jej Å›mierci, w ogóle nie mógÅ‚ bez niej żyć.SprawiaÅ‚ wrażenie p r z e g r a n e g o ; nie można mu byÅ‚o już pomóc.CzÄ™stozabieraliÅ›my go, razem z innymi przyjaciółmi, do restauracji, aby mu, jak to siÄ™mówi, dodać otuchy, jednakże bez rezultatu.On sam też kilka razy, po Å›mierciżony, zaprosiÅ‚ mnie i moich przyjaciół do Sachera, zamówiÅ‚ tak jak przedtemszampana, ale popadÅ‚ przez to tylko w jeszcze wiÄ™kszÄ… depresjÄ™.Do Traunkirchen,dokÄ…d w ostatnich latach czÄ™sto jezdziÅ‚ z Edith, gdy nie przebywaÅ‚ akurat wSteinhof czy w szpitalu Wagnera-Jauregga (również Wagner-Jauregg, któregoimieniem ochrzczono ten szpital psychiatryczny, byÅ‚ jednym z jego krewnych),PaweÅ‚ podróżowaÅ‚ teraz samotnie, jednakże wyprawy te miaÅ‚y na niego wpÅ‚ywwyÅ‚Ä…cznie niszczÄ…cy.Z daleka rzucaÅ‚a siÄ™ w oczy jego rozpacz, gdy krążyÅ‚ bezustanku po okolicy, już nie znajdujÄ…c wytchnienia.W jego domu, wysoko n aw z g ó r z u , miÄ™dzy Altmünster a Traunkirchen, w domu, który w poÅ‚owie należaÅ‚nie do niego, lecz do jednego z braci, przez wiÄ™kszÄ… część roku przebywajÄ…cego wSzwajcarii, byÅ‚o zawsze, a wiÄ™c przez caÅ‚y rok, tak zimno, że natychmiast poprzestÄ…pieniu progu miaÅ‚o siÄ™ uczucie, że siÄ™ za chwilÄ™ zamarznie.Na wysokich Å›cianach, które aż po sam sufit byÅ‚y mokre, wisiaÅ‚y cztery, pokryte grzybem,obrzydliwe malowidÅ‚a z czasów Klimta, a obok jeszcze jedno, namalowane przezsamego Klimta, któremu fabrykanci broni Wittgensteinowie zlecali siÄ™ malować,jak zresztÄ… i innym sÅ‚ynnym malarzom tamtych czasów, poÅ›ród tak zwanychnowobogackich z przeÅ‚omu wieków w modzie byÅ‚o bowiem zlecanie wÅ‚asnychportretów pod pÅ‚aszczykiem mecenatu.W gruncie rzeczy Wittgensteinowie, takjak wszyscy im podobni, nie byli wcale miÅ‚oÅ›nikami sztuki, chcieli jednak być jejmecenasami.W rogu pokoju staÅ‚ Bösendorfer, na którym, jak można siÄ™domyÅ›lać, grali wszyscy sÅ‚ynni wirtuozi fortepianu owych czasów.Przedewszystkim jednak dlatego panowaÅ‚ taki chłód, że w dużym pokoju na parterze staÅ‚olbrzymi piec kaflowy, w którym, ponieważ od kilkudziesiÄ™ciu lat byÅ‚ popsuty, odkilkudziesiÄ™ciu lat nie można byÅ‚o rozpalić, wskutek czego zamiast wytwarzaćciepÅ‚o, byÅ‚ on raczej magazynem chÅ‚odu.Ilekroć widziaÅ‚em przy tym piecu Pawia iEdith, zawsze siedzieli opatuleni futrami.W tak zwanym Salzkaiumergut trzebapalić aż do koÅ„ca czerwca, a potem znowu już od poÅ‚owy sierpnia.Jest to okolicazimna i nieprzyjazna, którÄ… z przewrotnÄ… pieszczotliwoÅ›ciÄ… okreÅ›la siÄ™ jakoletniskowÄ….Salzkammergut to jednak wyÅ‚Ä…cznie kraina zimna i nieprzyjazna, adla wszystkich wrażliwych osób zgoÅ‚a trucicielska.W Salzkammergut wszyscy bezwyjÄ…tku chorujÄ… na reumatyzm, zaÅ› ludzie w podeszÅ‚ym wieku sÄ… zawszepokrzywieni i koÅ›lawi.%7Å‚eby tu siÄ™ ostać, czÅ‚owiek musi być bardzo silny.Salzkammergut, kraina wspaniaÅ‚a na parÄ™ dni, niszczy każdego, kto zostanie tudÅ‚użej.PaweÅ‚ uwielbiaÅ‚ Salzkammergut, byÅ‚a to bowiem kraina jego dzieciÅ„stwa,lecz przecież Salzkammergut coraz bardziej go przygnÄ™biaÅ‚.JechaÅ‚ tam z Wiedniaz nadziejÄ…, że bÄ™dzie tam mógÅ‚ podreperować swÄ… kondycjÄ™, ale w Salzkammergutjego kondycja jeszcze siÄ™ tylko pogarszaÅ‚a.Salzkammergut przytÅ‚aczaÅ‚ tylko corazbezwzglÄ™dniej jego duszÄ™ i ciaÅ‚o.Na nic nie zdawaÅ‚y siÄ™ spacery w okolicyAltmunster, na które wybieraÅ‚em siÄ™ w tym czasie z PawÅ‚em, wprawdziedochodziÅ‚o na nich jeszcze do i d e a l n y c h rozmów, lecz po Å›mierci Edithwszystko staÅ‚o siÄ™ dla PawÅ‚a nagÅ‚e istotnie bez wyjÅ›cia, w każdym razie inne,j a k b y r o z b i t e.JeÅ›li Å›miaÅ‚ siÄ™, to tylko wymuszonym Å›miechem.PomijajÄ…c to,że umarÅ‚a, jego żona i ukochana, wkroczyÅ‚ w wiek, w którym naraz wszystko staÅ‚osiÄ™ dlaÅ„ dwa razy trudniejsze niż przedtem.W pokoju, w którym siedzieliÅ›my,powietrze przesiÄ…kniÄ™te byÅ‚o wilgociÄ… i stÄ™chliznÄ… do tego stopnia, że myÅ›laÅ‚em, iżsiÄ™ uduszÄ™, choć na dworze w najlepsze Å›wieciÅ‚o sÅ‚oÅ„ce.ZrozumiaÅ‚em, dlaczego prawie nigdy nie mieszkali z żonÄ… w tym mieszkaniu, tylko zatrzymywali siÄ™najczęściej w maÅ‚ym pensjonacie przy głównej ulicy.Nie musieli też tamwszystkiego robić sami, po sześćdziesiÄ…tce nikt nie ma ochoty wszystkiegodookoÅ‚a siebie robić samemu, a Edith, gdy umarÅ‚a, miaÅ‚a, już niemalosiemdziesiÄ…t lat.PamiÄ™tam, jak PaweÅ‚ wybraÅ‚ siÄ™ ze mnÄ… i z moim bratem naprzejażdżkÄ™ żaglówkÄ… po Traunsee zupeÅ‚na niedorzeczność.Zmiertelnie chory, byÅ‚zachwycony i, jak dawniej, w swoim żywiole, podczas gdy ja tÄ™ przejażdżkężaglówkÄ… po wzburzonym jeziorze przeklinaÅ‚em.Mój brat zachÄ™caÅ‚ go do dalszychprzejażdżek, ale już do nich nie doszÅ‚o.W koÅ„cu PaweÅ‚ byÅ‚ już na go sÅ‚aby.JeÅ›linawet ta pierwsza przejażdżka żaglówkÄ…, ze mnÄ… i z moim bratem, p o j e z i o r z e ,mogÅ‚a mu dać jeszcze trochÄ™ radoÅ›ci, to przecież na brzegu znowu ogarnęło goprzygnÄ™bienie, uÅ›wiadomiÅ‚ sobie bowiem, że dla niego byÅ‚a to przejażdżkaostatnia.Raz po raz, przy każdej okazji, powiadaÅ‚ wtedy: to j u ż o s t a t n i r a z ,weszÅ‚o mu to w nawyk.Gdy byli u mnie przyjaciele, szedÅ‚ z tymi przyjaciółmi i zemnÄ… na spacer, niechÄ™tnie, ale szedÅ‚.Ja też nie jestem amatorem spacerów, przezcaÅ‚e życie chodziÅ‚em na spacery niechÄ™tnie, lecz z przyjaciółmi chodzÄ™ na spacery,i to tak, że ci przyjaciele sÄ…dzÄ…, iż jestem wrÄ™cz entuzjastÄ… spacerów, gdyż chodzÄ™na spacery z takim t e a t r a l n y m zaciÄ™ciem, że ich tym zadziwiam.Nie jestem wogóle amatorem spacerów, nie jestem też przyjacielem natury ani jej znawcÄ….Ale zprzyjaciółmi zawsze chodzÄ™ na spacery i to tak, że myÅ›lÄ…, iż jestem amatoremspacerów tudzież przyjacielem i znawcÄ… natury.Ja natury w ogóle nie znam i jejnienawidzÄ™, gdyż mnie zabija.%7Å‚yjÄ™ na Å‚onie natury tylko dlatego, że lekarzepowiedzieli mi, że chcÄ…c przeżyć muszÄ™ żyć na Å‚ o n i e n a t u r y , z żadnego innegopowodu.W rzeczywistoÅ›ci jednak uwielbiam wszystko z w y j Ä… t k i e m n a t u r y ,gdyż z naturÄ… jest mi nieswojo, na wÅ‚asnym ciele i na wÅ‚asnej duszy poznaÅ‚embowiem jej zÅ‚oÅ›liwość i nieprzejednanie, ponieważ zaÅ› jej piÄ™kno rozpatrujÄ™ zawszetylko razem z jej zÅ‚oÅ›liwoÅ›ciÄ… i nieprzejednaniem, lÄ™kam siÄ™ jej i unikam, jak tylkomogÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •