[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Muszespróbować wszystkiego, ponieważ jestem młody mam przed całe życie.Nie każ mi wyjeżdżać stąd ze świadomością, że nie zrobiłemwszystkiego.To byłoby niesprawiedliwe.Sam założył ręce na piersiach i spojrzał na wnuka.Na jego pobladłejtwarzy malował się spokój, choć oczy miał wciąż wilgotne.- Zróbmy to tak - powiedział głosem nadal cichym i pełnym bólu.-Jestem gotów odejść.Jutro i we wtorek dokonam ostatnichprzygotowań.Zakładam, że stanie się to we wtorek w nocy i będę na togotów.Ty z kolei potraktuj to jako grę.Jeśli wygrasz, to dobrze.Jeśliprzegrasz, ja będę gotów.- A wiec zgadzasz się na dalszą współprace?- Nie.%7ładnej rozprawy rewizyjnej.Koniec z wnioskami, prośbami iapelacjami.Naprodukowałeś wystarczająco wiele papierów.Dwa pismaprocesowe wciąż mają jeszcze szansę.Nie podpisze już nic więcej.Wstał, a jego starcze kolana zadrżały.Podszedł do drzwi i oparł się onie.- Co z Lee? - zapytał miękko, wyciągając papierosy.- Jest wciąż w klinice - skłamał Adam.Kusiło, żeby powiedziećprawdę.Okłamywanie Sama w tych ostatnich godzinach wydawało siędziecinadą, ale wciąż miał nadzieje, że ciotka znajdzie się do wtorku.-Chcesz się z nią zobaczyć?- Chyba tak.Czy ona może przyjechać?- Mogą być trudności, ale spróbuje.Czuje się gorzej, niż z początkumyślałem.- Jest alkoholiczką?- Tak.- To wszystko? %7ładnych narkotyków?- Tylko alkohol.Powiedziała mi, że trwa to już od wielu lat.Odwykto dla niej nic nowego. - Nie ją Bóg błogosławi.Moje dzieci nie miały wielkich szans.- Lee to dobra kobieta.Miała ciężkie małżeństwo.Jej syn wcześnieopuścił dom i nigdy nie powrócił.- Walt, zgadza się?- Tak - odparł Adam.Cóż za biedni ludzie.Sam nie był nawetpewny, jak nazywa się jego trzeci wnuk.- De ma lat?- Nie wiem dokładnie.Pewnie mniej więcej tyle co ja.- Czy wie o mnie?- Nie mam pojęcia.Wyjechał wiele lat temu.Mieszka wAmsterdamie.Sam sięgnął po kubek i upił łyk zimnej kawy.- A co z Carmen? - zapytał.Adam instynktownie spojrzał na zegarek.- Odbieram ją z lotniska w Memphis za trzy godziny.Przyjedzie dociebie jutro rano.- Trochę obawiam się tego spotkania.- Uspokój się, Sam.Carmen to wspaniała dziewczyna.Jestinteligentna, ambitna, ładna, a ja opowiedziałem jej wszystko o tobie.- Dlaczego to zrobiłeś?- Ponieważ chciała wiedzieć.- Biedne dziecko.Powiedziałeś jej, jak wyglądam?- Nie przejmuj się tym.Dla niej nie ma to znaczenia.- Czy powiedziałeś jej, że nie jestem dzikim potworem?- Powiedziałem jej, że jesteś słodki, naprawdę kochany, taki łagodnymały dziadziuś z kolczykiem w uchu, końskim ogonem, zmarszczkami itymi swoimi gumowymi klapkami, w które tak lubisz się wślizgiwać.- Akurat!- I że wszyscy w więzieniu uważają cię za swojego przyjaciela.- Kłamiesz! Nie powiedziałeś jej tego! - Więzień uśmiechał się, leczna wpół poważnie, a jego niepokój był komiczny.Adam wybuchnąłśmiechem, odrobinę za głośno i odrobinę zbyt gwałtownie, ale Sampotrzebował tego.Obaj zachichotali, udając rozbawienie.Próbowaliprzeciągać tę przyjemną chwilę, ale wkrótce wesołość minęła.Po chwili siedzieli obok siebie na brzegu biurka, z nogami opartymi o osobnekrzesła, i patrzyli na podłogę, podczas gdy ciężkie chmury tytoniowegodymu zbierały się nad nimi w nieruchomym powietrzu.Mieli tak wiele rzeczy do omówienia, a jednocześnie tak mało dopowiedzenia.Kwestie prawnicze wyczerpali już dawno.O rodzinie nieśmieli już rozmawiać.Pogoda była dobrym tematem na pięć minut.Ado tego obaj wiedzieli, że następne dwa i pół dnia spędzą ze sobą.Poważne sprawy mogły poczekać.Nieprzyjemne tematy można byłoodsunąć na jeszcze trochę.Dwukrotnie Adam zerkał na zegarekmówiąc, że powinien już jechać, i dwukrotnie Sam prosił go, żebyzostał.Po wyjezdzie obrońcy strażnicy zabraliby go bowiem do jegomałej, ciasnej klatki, gdzie panował czterdziestostopniowy upał.Zostań,Adamie, błagał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •