[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.tego więzienia?- Poprzez zwycięstwo zrywamy krępujące nas więzy - dodała Uleetadrżącym głosem.- Moc mnie wyzwoli - zakończył Daiman, cytując Kodeks Sithów.-Wstawaj.Mamy trochę czasu przed zasadzką.Spróbujemy jeszcze raz.Koniec tego dobrego! Kerra zabrała karabin i odmaszerowała żwawymkrokiem od namiotu.Wkurzona, zdjęła przez głowę bandolier.Nieobchodzi mnie, czy ktoś mnie znajdzie.zamierzam wysadzić ten bajzelpod samo pieprzone niebo! -pomyślała ponuro.- Zgłasza się Serraknife Dwójka!Rusher stuknął kontrolkę komunikatora w swoim hełmie.- Przyjąłem.Ruszaj, Dwójko.- Nadlatują jednostki powietrzne na kursie dwieście siedemdziesiąt.- Przyjąłem.- Rusher spojrzał ponad pomrukującymi wulkanami naprzeciwległą ścianę krateru.Pośród chmur dostrzegł jakiś ruch.-Spokojnie, brygado.To dopiero pierwszy gość na naszym małymprzyjęciu.Zjawili się nagle; Kerra usłyszała ryk silników, kiedy klęczała, zajętaładunkami.Wzmianka Daimana o  zasadzce" i obecność oddziałówzbrojnych kazały jej się spodziewać sił Odiona, chociaż nie miała pojęcia,dlaczego ludzie Sitha mieliby się tu zjawiać z własnej woli.Jednak statki,które przeleciały z hukiem nad zachodnią ścianą krateru, wyglądałyzdecydowanie na jednostki militarne.Zawiesiła znów bandolier na piersi i odczołgała się kawałek od namiotu, a potem wspięła na występ ściany, bezpiecznie osłonięty od góry.Kiedyspojrzała w dół, zobaczyła pośrodku kotliny cztery unoszące się wpowietrzu transportowce; podmuchy rozgrzanego powietrza z ich silnikówtworzyły kręgi na powierzchni mazi pokrywającej dno krateru.Widziała osobiste transportowce Daimana już wcześniej, na Chelloi, aletutaj sprawiały raczej wrażenie statków handlowych, a poza tym nie miałyna sobie symboli Daimana.Na ich statecznikach widniały oznaczenia,których nie rozpoznała od razu - pionowe linie.a może to były strzały?Gdzie ja je widziałam? - zachodziła w głowę.Zamrugała, na chwilęoślepiona przez wszechobecny popiół.Po jej lewej stronie, na wschodniejkrawędzi krateru rozbłysły miniaturowe światła - makrolornetki! Całemnóstwo soczewek kierowało się w stronę przybyłych.Kerra dałaby wiele,żeby mieć teraz jedną taką dla siebie.Rusher namierzył nową jednostkę w tej samej chwili, co jego ludzie.Cóż,trudno było ją przeoczyć.Atmosfera dosłownie kipiała - coś nowego, owiele, wiele większego schodziło właśnie do lądowania w kotlinie.Brygadier strząsnął z włosów popiół.Czas założyć hełm, uznał.Może iDaiman nie stworzył wszechświata, pomyślał, ale na pewno zaplanowałwszystko co do minuty.- Mamy gościa numer dwa, załogo.Czas start!- A to co, u licha? - Kerra przemówiła głośno pierwszy raz od ostatniegospotkania z Bothaninem.Coś tu było nie tak - wszystko wskazywało na to,że szpieg coś przed nią zataił.Na początku wydało jej się, że za chmurami dostrzega dziewięćpodchodzących do lądowania w szyku jednostek, ale szybko sobieuświadomiła, że patrzy na jeden statek, wyposażony w dziewięć modułówo wielkości i kształcie bloków mieszkalnych, połączonych sieciąmonstrualnych przęseł.Wrażenie, że patrzy na budowle, spotęgowało się,kiedy gigant zszedł niżej - wtedy dotarło do niej, czym jest jego centralna,pionowa część, obudowana u podstawy wieżyczkami. Przetarła z niedowierzaniem oczy.To był jeden z największych statków,jakie kiedykolwiek widziała w przestrzeni Sithów, porównywalny rozmiaremz mobilnymi fabrykami uzbrojenia Daimana.Gapiła się z otwartymi ustami, jak pojazd - jeżeli faktycznie był to pojazd -zawisa tuż nad dnem krateru.Strumienie rozgrzanego gazu z dziewięciupotężnych silników uderzyły w powierzchnię, odsłaniając spod czarnej mazinagą skałę.Namierzywszy odpowiednie miejsce do lądowania na północny wschód odcentrum krateru, kompleks zaczął opadać, aby wreszcie osiąść wresztkach szlamu.Zapanowała dziwna cisza.Jedi zerknęła w dół zbocza, na siły Daimanazgromadzone obok prowizorycznych budynków, a potem obejrzała się nawschodnią ścianę kotliny.Nigdzie nie widziała śladu aktywności ludziDaimana.Jako pierwsze zareagowały cztery transportowce.Zaparkowane jakiśkilometr na zachód od nowo przybyłego giganta statki wysunęłyjednocześnie trapy.Kerra przyglądała się, jak ze środka zaczynająwypływać strumienie istot żywych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •