[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Tak — odparłem, ciągle nie mogąc otrząsnąć się zezdziwienia.— Co?— Coś, co chyba pochodzi z raju! Mamy za sobą dżehenna*,miejsce skamieniałego przekleństwa ziemi.Tutaj zaś jak misię zdaje zamiast przekleństwa zapanowało błogosławieństwo,a to, co tam było wapieniem zanurzonym w wodzie śmierci,tutaj klęczało w alabastrowej modlitwie!— Słyszę cię, a jednak nie rozumiem!— Wierzę! Ja również nie jestem w stanie pojąć, jak trafiłotutaj to, co teraz widzę.Klęczy tutaj ktoś, o kim mogę tylkosnuć domysły.Modlący się gigant! Światło mojej pochodnioświetla tylko kolana, które ugina przed Bogiem, najwyższymz najwyższych; reszta unosi się w górę, w noc i zgrozę.Czywznosi swoje ręce ku niebu, żeby żądać? Czy pogodzony zboską wolą trzyma je spokojnie złożone? Czy śmiało wznosiswoje czoło? Czy spuszcza je ku ziemi? Czy spogląda ufnie wdal? Czy trwożliwie przymyka pełne pokory powieki?Dlaczego o to wszystko pytam? Wystarczy, że widzę tutajkogoś, kto wznosi modlitwę!* dżehenna — piekłoOpuściłem pochodnię, odłożyłem ją na miejsce i ponownieusiadłem.Czułem, że muszę chwilę tu pozostać, dopóki niewydarzy się coś, co odpowie na tę „modlitwę w ukryciu”odmawianą podług przykazu z szóstego rozdziału, szóstegowiersza Mateusza*.W końcu jednak zdecydowałem, żewrócimy tutaj jeszcze i oświetlimy to miejsce tak, żeby całafigura, która, miejmy nadzieję, nie była tylko torsem, ukazałami się w całej okazałości.Na dzisiaj nasze zadanie byłozakończone.Zapisałem w notatniku parę uwag i opuściliśmy basen.Uwagi na temat poprzedniego zbiornika zrobiłem jeszczestaranniej.A kiedy ponownie znaleźliśmy się w głównymkanale, zmierzyłem przy pomocy liny, jeden z kamieni zdokładnością co do centymetra.Wszystkie kamienie ciosowemiały jednakową długość i wysokość, a więc nietrudno będziepóźniej sporządzić odpowiedni rysunek, który umożliwi miustalenie w ciągu dnia przebiegu podziemnych linii.Przedarliśmy się przez zarośla u wejścia do kanału w podobnysposób jak wówczas, kiedy do niego wpływaliśmy.Teraz gdyznowu mieliśmy nad soi rozgwieżdżone niebo i mogliśmyokreślić czas, stwierdziliśmy, podczas naszego pobytu wpodziemnym świecie minęły więcej niż dwie godziny.Oczywiście zanim znaleźliśmy się na dworze, zagasiliśmynaszepochodnie.Przybiwszydoprzystani,solidnieprzywiązaliśmy łódź.Kara zabrał żagwie, ja linę mierniczą iruszyliśmy do domu.— Efendi, czy wiesz, jaki jestem szczęśliwy, że znów mamtwardy grunt pod nogami a nad głową niebo? — zapytał.—Ta straszna tajemnicza woda! Te zdradzieckie słupy! I tenogromny napór z góry, który muszą one wytrzymywać i conajdziwniejsze wytrzymują go! Drżałem prawie ze strachu i* „Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu.A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” — ! fragment Kazania na Górze Jezusa Chrystusa w przekazie ewangelisty św.Mateusza (przyp.tłum.).czuję się teraz niemal tak, jakbym uciekł nieuniknionej,strasznej, podstępnej śmierci!Jego słowa wyrażały dokładnie to, co ja czułem.Ja poza tymbyłem niedawno ciężko chory i tego rodzaju przeżyciaznosiłem gorzej aniżeli on.Przeprowadzanie poszukiwań wewnętrzu ziemi w chwili obecnej było szczytem nierozwagi zmojej strony; ale czas i sytuacja nagliły.Na szczęście jednaknie przeziębiłem się ani nie doznałem jakiegokolwiekuszczerbku na zdrowiu.Wręcz przeciwnie, zdawało mi się, żedzięki temu przedsięwzięciu moje ciało i moją duszęwypełniła nowa energia.Czułem się raczej wzmocniony niżzmęczony, a nawet odprężony.Kiedy wróciliśmy, Szakara się ucieszyła i powiedziała, żezaczynała już się o nas martwić.Kara zapytał mnie, czy możejej wszystko opowiedzieć.Odparłem mu, że to rozumie sięsamo przez się, zabroniłem jednak mówić komukolwiekinnemu o naszej tajemnicy, później poszedłem do siebie nagórę, zapaliłem lampę i zasiadłem przy stole, aby od razuwykonać rysunek obu basenów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]