[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawartość słoików jest opisana starannym pismem,na widok którego zaczyna mi się kręcić w głowie.Staje mibowiem przed oczami kobieta z ogniście rudymi włosami,pochylona nad słoikiem, z długopisem w ręku, mówiąca zuśmiechem: już kończy nam się papier, wkrótce będziemymusieli zgadywać, co jest gdzie. Teren czysty  rozlega się głos Tacka, a zaraz potem,gdy schodzi, słyszymy na schodach jego ciężkie kroki.Julianciągnie mnie do głównego pokoju, gdzie wciąż jest większośćgrupy. Znowu Hieny?  pyta Gordo ponuro.Tack przejeżdżaręką po włosach. Nie szukali prowiantu  odzywam się. Spiżarniajest pełna. Może to w ogóle nie były Hieny  mówi Bram.Może ta rodzina po prostu się stąd wyniosła. -1 niby co? Przed odejściem zdemolowali swój dom?-Tack kopie butem metalowy kubek.-1 zostawili jedzenie?- Może się spieszyli.- Bram nie daje za wygraną.Alewidać, że nawet on w to nie wierzy.Atmosfera w domu jestdziwna, złowroga.To miejsce, w którym wydarzyło się cośzłego i każdy z nas o tym wie.Wychodzę na ganek, by odetchnąć świeżym powietrzem,zapachem otwartej przestrzeni i lasu.Wolałabym nigdy tutajnie trafić.Połowa grupy też już wyszła na zewnątrz.Dani chodzi popodwórku powoli, rozdzielając trawę ręką - nie mam pojęcia,czego szuka - co wygląda, jak gdyby brodziła po kolana wwodzie.Zza domu dobiegają jakieś krzyki.A potem słychaćgłos Raven:- Cofnąć się, cofnąć.Nie wchodzcie tu.Powiedziałam, niewchodzcie tu.Czuję ucisk w żołądku.Znalazła coś.Gdy wychodzi zzadomu, oddech jej się rwie, a oczy błyszczą gniewem.- Znalazłam ich - mówi.Nie musi już dodawać, że nie żyją.- Gdzie? - pytam chrapliwym głosem.- U stóp pagórka - rzuca i minąwszy mnie, wchodzi zpowrotem do domu.Nie chcę wracać do środka, do tegosmrodu, ciemności i pokrywającej wszystko grubej warstwyśmierci.Bo właśnie to wisi tam w powietrzu: śmierć.Mimo towracam.- Co znalazłaś? - pyta Tack.Wciąż stoi na środku pokoju,a reszta otacza go półkolem, nieruchomo, w ciszy.Przezchwilę przypominają mi posągi zastygłe w szarym świetle. - Zlady po pożarze - mówi Raven, a potem dodaje niecociszej:  Kości.- Wiedziałam - odzywa się Coral wysokim głosem, wktórym pobrzmiewa histeria.- Byli tutaj.Wi e d z i a ł a m.- Ale już sobie poszli - uspokaja ją Raven.-1 nie wrócą.- To nie były Hieny.Wszyscy odwracamy się jak na komendę.W drzwiachstoi Alex i trzyma w ręku coś czerwonego - zwiniętą wstęgęalbo pasek plastiku.- Mówiłam ci, żebyś tam nie szedł - warczy na niegoRaven i rzuca mu piorunujące spojrzenie, ale pod jej gniewemwyczuwam również strach.Alex nie zwraca na nią uwagi.Wchodzi do środka,rozwija materiał i przytrzymuje go tak, abyśmy wszyscy moglizobaczyć - to długi pas czerwonej plastikowej taśmy znadrukowanymi czaszkami i skrzyżowanymi piszczelami orazsłowami: UWAGA, ZAGRO%7łENIE BIOLOGICZNE.- Cały teren jest tym otoczony - oznajmia Alex.Jego twarznie zdradza żadnych emocji, ale głos jest dziwnie stłumiony,jak gdyby mówił przez zasłonięte usta.Teraz sama czuję się jak posąg.Chcę coś powiedzieć, alew głowie mam pustkę.- Co to oznacza? - pyta Pike.Mieszka w Głuszy oddziecka i niewiele wie o życiu po drugiej stronie granicy: oporządkowych i kampaniach zdrowotnych, kwarantannach iwięzieniach, o lęku przed zarażeniem.- Ludzie zakażeni nie są grzebani w ziemi - odpowiadaAlex.- Albo robi się to gdzieś na odludziu, na przykład nawięziennych podwórzach, albo pali się ich ciała. Przez chwilę oczy Aleksa spotykają się z moimi.Jestem tutaj jedyną osobą, która wie, że ciało jego ojca zostałopochowane na małym więziennym dziedzińcu Krypt, gdzienawet nie postawiono mu nagrobka.Jestem jedyną osobą,która wie, że przez lata Alex odwiedzał ten prowizorycznygrób i wypisał nazwisko ojca markerem na kamieniu, abyocalić je przed zapomnieniem.Tak mi przykro  staram sięmu przekazać w myślach, ale jego wzrok już powędrowałdalej. To prawda, Raven?  pyta ostrym tonem Tack.Ravenotwiera usta, a potem znowu je zamyka.Przezchwilę wydaje mi się, że zaprzeczy.Ale wreszcieoświadcza zrezygnowanym tonem: Wygląda to na porządkowych.Słychać, jak wszyscy naraz biorą głęboki oddech. Cholera  mruczy Hunter, a Pike mówi: Nie wierzę. Porządkowi. powtarza Julian. Ale to oznacza. Ze Głusza nie jest już bezpieczna  kończę za niego.W mojej piersi narasta panika. Głusza nie jest już n a s z a. Zadowolony?  pyta Raven, rzucając Aleksowiwściekłe spojrzenie. Mają prawo wiedzieć  odpowiada szorstko. Okej. Tack podnosi ręce. Uspokójcie się.Czy tocokolwiek zmienia? Wiedzieliśmy już przecież, że Hienywyruszyły na polowanie.Musimy po prostu być bardziejczujni.Pamiętajcie, porządkowi nie znają Głuszy.Nie sąprzyzwyczajeni do poruszania się wśród dzikiej przyrody iwalki na otwartym terenie.To jest n a s z e terytorium.Wiem, że Tack robi, co może, żeby podnieść nas naduchu, ale myli się co do jednego: coś się jednak zmieniło.Co innego bombardować nas z wysokości.Teraz porządkowiprzedostali się przez granicę, prawdziwą czy mentalną,oddzielającą nasze światy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •