[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jedyna moja, jedyna moja! szeptał namiętnie Mirza. Czy mi przebaczasz?  dodał po chwili.Szmer jego słów i pocałunków zagłuszały coraz bliższe strzały rotowe.Usłyszałem jednak jeszcze oderwany frazes. Umyślnie tu przybyłem.W ogrodzie stawało się coraz czerwieniej.Zwiatło księżyca bladło i mdlało, alekochankowie zdawali się nie słyszeć i nie widzieć nic.Pomyślałem jednak, że bitwa może zawadzić o La Mare i że bezpieczeństwo wymaga,abyśmy się mieli na baczności.Cofnąłem się więc za gęstwinę i począłem gwizdać z cichaumówiony między nami sygnał.Był to sygnał znany nam od dawna.Nuta jego znaczy nawoływanie:  Dzieci, zbierajciesię! etc.Jakoż natychmiast zaszeleściały liście, a po chwili ukazał się Mirza ze świecącymi oczymai rumieńcami na twarzy, drżący ze wzruszenia. Co tam?  spytał. Biją się.26  To daleko.Nie nadużywaj sygnału, bo mnie wprowadzasz w błąd.Sygnał znaczy:niebezpieczeństwo tuż. Czym ci w czym przeszkodził?Mirza zatrzymał się nagle. Ty widziałeś wszystko? Tak.Umilkł, a po chwili porwał mnie za ramiona. To dobrze!  rzekł. Chodzmy do kwatery, mam z tobą pomówić o wielu rzeczach.Niezaśniesz przecie teraz? Nie zasnę.Wróciliśmy.Ja położyłem się znowu na materacu, Mirza zaś siadł na swoim i zacząłmówić: Może pomyślisz sobie, że postąpiłem jak egoista, ale sądziłem, że ci wszystko jedno,gdzie się masz bić.Mnie się zawsze przy tym wszystko wiodło, tobie nie, dlatego myślałemtakże, że wiążąc los twój z moim, wiążę cię z moim szczęściem.Ale to się może zmienić.Japrzedsięwziąłem sprawy dość niebezpieczne.Teraz ci je opowiem.Jeżeli zechcesz, to sięcofniesz.Jeszcze czas.Powiedz mi jednak naprzód, czy bezwarunkowo byłbyś poszedł nawojnę? Tak. To dobrze, zatem nie ja cię pociągnąłem? Nie ty. Teraz słuchaj.W Paryżu, jeszcze przed wojną, poznałem Lidię La Grange i zakochałemsię w niej.Ona mi była wzajemną.Ale potem zerwało się wszystko i wiesz, kto był tegopowodem? Nie wiem. La Rochenoire. La Rochenoire? Tak.Szczegółów nie mam czasu ci opowiadać.La Rochenoire zakochał się w niej także,ale był powszechnie nielubiony, goły przy swoim tytule i zawsze miał złą opinię, wziąłemwięc nad nim górę z łatwością.Wówczas wyzwał mnie.Strzelaliśmy się na pistolety.Trzyrazy brałem na cel jego czerep i trzy razy darowałem mu życie.On nie umie strzelać.Mogłemgo zabić i głupstwo zrobiłem, żem nie zabił, bo on potem nie przestał się mścić.Ja, widzisz,kochałem się zawsze na wszystkie strony i nieraz, zawiązawszy nowe stosunki, nie umiałemzerwać dawnych.Tak było wtedy.Na rok przed poznaniem Lidii poznałem w Jockey-klubie27 młodego porucznika marynarki, nazwiskiem Marillac, który od razu dziwną powziął ku mniesympatię.Był to dzielny, młody chłopak, odważny, honorowy, słowem  prawdziwy rycerz,jakich mało.Po kilku tygodniach wprowadził mnie do siebie i ofiarował swą przyjazń, a ja niech mi Bóg przebaczy!  począłem bałamucić jego młodą i śliczną żonę.U nas uważa się toza zbrodnię, ale w Paryżu to rzecz zwyczajna.Byłem nie lepszy niż moje otoczenie.Swojądrogą, ciążyło mi to strasznie.Męża często nie bywało w domu, ale gdy przyjechał, musiałemudawać dla niego przyjazń, co było nad moje siły, bo brzydziłem się sam sobą.PoznawszyLidię, chciałem zerwać z przeszłością, nie dlatego, żeby uczucie dla Lidii było poważne, bostało się takim dopiero pózniej, ale dlatego, że nie umiem być obłudnikiem.Sądziłem, żezerwanie łatwo pójdzie.Omyliłem się.Pani Marillac wiedziała o nowej mojej miłości dlaLidii i wiedziona zazdrością i zemstą porozumiała się z La Rochenoirem.On nie umie nicprzebaczać i nie cofał się nigdy przed niczym, dlatego chwycił się pierwszej sposobności,żeby zerwać moje stosunki z Lidią i zarazem zemścić się nade mną.Opowiedział, że kochamtamtą.Nie chciała wierzyć, trzeba jej było dowodów.Wówczas odebrałem list odMarillacowej, wzywający mnie na ostatnią niby schadzkę.Odpisałem:  Nie pójdę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •