[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Aahaa! Wyszły na jaw twoje największe grzechy i po-czułaś się zagrożona.- Nie bardziej niż zwykle, odkąd cię poznałam.Popatrzyła na niego chłodno, wreszcie prosto w oczy,czego tak bardzo pragnął przez całe przedpołudnie.Błękittęczówek wydał mu się jeszcze bardziej intensywny, bo pod-SR kreślony niebiesko-złotym kostiumem, który podarował jejrano.Tradycyjna tajlandzka spódnica ciasno opinała biodra,sięgając do połowy łydek, natomiast bluzka z krótkimi ręka-wami i stójką miała mocne wcięcie w talii.Kiedy Rebekapotrząsała głową, jej ciemne włosy dotykały złotego obszy-cia kołnierzyka.Kasha ogarnęła nagle ochota, aby dotknąćdelikatnej szyi.- Nie przywykłam do tego, by ktoś zbierał o mnie wia-domości za moimi plecami - oświadczyła z pogardą.- Przy-puszczałam, że twoje śledztwo będzie jawne, że będzieszsłuchał tego, co mam do powiedzenia o sobie i o tym, skądpochodzę, i że sam się przekonasz o mojej prawdomówności.- Popatrz na to od innej strony.Korzystając z nowoczes-nej techniki, od wczoraj byłem w stanie zdobyć o tobie masęinformacji od moich ludzi w Ameryce.Zebrali wszystkiepodstawowe dane.Wiem, że masz dwadzieścia sześć lat,ukończone studia na wydziale sztuki użytkowej, że pierwszyrysunek sprzedałaś, kiedy jeszcze byłaś studentką.Wiem, żemieszkałaś z ojcem do ukończenia dwudziestego trzeciegoroku życia i że uczysz w niedzielnej szkółce metodystów,posiadasz niewielki, ale przyjemny domek w niewielkim,ale przyjemnym miasteczku i masz dochód około trzydzie-stu tysięcy dolarów rocznie ze sprzedaży obrazków satyry-cznych z życia drbbnomieszczańskiej Ameryki.Przerwał, żeby pociągnąć łyk herbaty, a tymczasem Re-beka przyglądała mu się, coraz szerzej otwierając oczy i usta zezdziwienia.- Mów dalej.- W lokalnej prasie piszą o tobie, że jesteś osobą niecodziwną, ale sympatyczną.Jedyny skandal w twoim życiumiał miejsce w zeszłym roku, kiedy to zerwałaś zaręczynyz najstarszym synem burmistrza, niejakim Leonem, czyliLeonardem Cranshawem, który był twoim bliskim przyja-cielem od początku studiów; swego czasu nazwano go Tym, Który Nosi Marynarki w Szkocką Kratę".Bardzo je-stem ciekaw tego Leona.- Był sympatycznym chłopcem, miał zawsze czyste pa-SR znokcie i zero wyobrazni.Ale nie podoba mi się, że go dotego mieszasz.I w ogóle, że to wszystko sprawdzasz.Kash uniósł ręce w błagalnym geście.W duchu był zado-wolony.Dobrze zrobiła, rzucając tego Leona.- Nie jesteś stworzona do bezpiecznego, nudnego związku.- Dzięki za radę, panie nauczycielu.- Przykro mi, że moje śledztwo cię denerwuje.Ale wezpod uwagę to, że teraz już nie muszę się zastanawiać, kimw istocie jesteś.- Rozłożył ręce.- W ten sposób uczynili-śmy wielki krok naprzód.Szybciej się poznamy.- O! Czy ty również przedstawisz mi szczegóły swojegożycia, żebyśmy byli kwita?Przytaknął, po czym pochylił się i podparł ręką brodę.- Mam trzydzieści lat i dyplom wydziału handlu na uni-wersytecie Harvarda.Pracuję w prywatnej agencji ochronyosobistej, która jest własnością mojego przybranego ojca.Jestem kawalerem, przyzwoitym i uczciwym, ale nie uwa-żam się za człowieka najszczęśliwszego na świecie.Z zasa-dy nikomu nie wierzę.Jeśli cierpią moi bliscy, cierpię razemz nimi.Jeśli mam do wykonania jakąś pracę, robię ją do koń-ca.Umiem walczyć.Koniec.Teraz wiesz wszystko.- Dzięki za wyczerpujące wyjaśnienia.Zaraz je zapiszęna odwrocie znaczka pocztowego.- Powiedziałem ci to, co chciałaś usłyszeć.Samą pra-wdę.To, co miałbym ci jeszcze do powiedzenia, mogłoby cisię nie spodobać.Nigdy nie zdołasz mnie dopasować doswojej sielskiej wizji świata.Zachichotała.- Na twój temat wymyśliłam sobie już historie gorszeniż te, jakie kiedykolwiek mogłyby się zdarzyć.Więc mów.Kash potrząsnął przecząco głową i patrzył w oczy Rebe-ki, które powoli traciły blask.Dręczyła go myśl, że dziew-czyna mogła instynktownie odgadnąć ciemne strony jegożycia, i zastanawiał się, czy nie odczuła wobec niego lęku.Nie zdziwiłoby go, gdyby oburzyła ją lub zaszokowała opo-wieść o jego dzieciństwie.Już od długiego czasu, odkąd gomocno zraniono, starał się być ostrożny i nie rozmawiał z ni-kim o swojej przeszłości.SR - Nawet nie potrafisz sobie tego wyobrazić - powiedziałszorstko.- Ale nie bój się.Smok nigdy nie zionie ogniem natwoje anielskie skrzydła.Uniosła swoje pałeczki w górę, jakby chciała sięgnąćprzez stół i ukłuć go.- A więc teraz, kiedy skorzystałeś już z usług całego za-stępu prywatnych detektywów, żeby mnie sprawdzić, czyjuż wiesz, że jestem niewinna? A zresztą czy to ma jakiekol-wiek znaczenie, że jestem dokładnie taka, jak mówiłam?- To pomaga.A przy okazji: agencja, w której pracujęi która należy do mojego ojca, jest jedną z najbardziej cenio-nych na całym świecie.Zatrudniamy tylko osoby o odpo-wiednim wykształceniu i predyspozycjach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •