[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sprawiał wrażenie nadąsane-go dziecka, który nie dostał upragnionej zabawki.- Jest wart tyle co tuzin takich jak ty.Jeżeli nie pozwoliszmi przejść, urządzę scenę.- Nie sądzę.Bardzo bym się rozzłościł i poszukałbymznów twojego fagasa.Jeśli ty mi nie powiesz, być możeprzekonam Vancea, żeby wyjaśnił, dlaczego go tak bardzolubisz.Sylvie spojrzała z nieukrywaną nienawiścią na wykrzy-wioną twarz Hugona.- Zostaw go w spokoju.Słyszysz! Jeśli nie, to ja.- Ty co, moja kochana? Przyjdziesz do mnie, żeby się zanim wstawić, tak jak wtedy? Jutro go trochę poturbuję, że-by cię do tego skłonić. 122- Ty draniu! Już nigdy się z tobą nie spotkam.Przysięgam, że jeśli nie zostawisz nas obojga w spokoju, powiemrodzicom, co zrobiłeś.i czym mi grozisz.Hugo popatrzył z góry na dużo niższą od niego Sylvie.Przeczesał palcami jasne włosy i sprawiał wrażenie mniejbuńczucznego.Jednak po chwili uśmiechnął się, nabierającponownie wiary we własne siły.- Nic nikomu nie powiesz - orzekł.Celowo odwrócił się tak, by nadal blokować Sylvie drogę odwrotu.-Nie zaryzykujesz skandalu.Twój ojciec wygląda corazgorzej.Miał następny atak? A co do twojej drogiejmamy, to wydaje się.nadmiernie podenerwowana.-Obrzucił Sylvie bezczelnym spojrzeniem.- Nie zechceszich martwić, narażać ich zdrowia.Nie wezmiesz tego naswoje sumienie.- Dotknął palcem policzka Sylvie, która natychmiast ze wstrętem cofnęła głowę.- Poza tymtwoja matka mnie lubi.Uczyń ją najszczęśliwszą kobietąpod słońcem i zaręcz się ze mną.Zrób to, a powściągnęniecierpliwość do nocy poślubnej.Masywnym udem popchnął ją w kierunku tarasu.Stek-nął, gdy w odpowiedzi wbiła mu obcas w stopę.- Nie możesz przez cały czas zatrzymywać młodej damytylko dla siebie, Hugo.To nie wypada.Guy Markham mocno klepnął Hugona w ramię, niezra-żony grymasem wściekłości, który wykrzywił twarz młode-go człowieka.Guy podał ramię Sylvie, która uśmiechnęłasię z wdzięcznością i wyminęła swojego prześladowcę.Po-zwoliła odprowadzić się do bufetu. 123- Czy można pani coś zaproponować? - zapytał z galanterią Guy.- Nie, dziękuję.Trochę mnie mdli - odparła Sylvie zesłabym uśmiechem.Guy zerknął na Hugona Robinsona, który wpatrywał sięw nich nienawistnym spojrzeniem.- Ten gość na mnie działa tak samo - poinformowałspokojnie.Sylvie popatrzyła na swego wybawiciela i dostrzegła najego twarzy wyraz niekłamanej sympatii.Zareagowała im-pulsywnie:- Dziękuję za ratunek.Nie znoszę go, a udało musię przekonać moją matkę, że jest czarujący.I że stanowi dobrą partię.Niezły wyczyn jak na takiego brutala,prawda?Guy kiwnął głową.- Zdecydowanie nieprzyjemny.Wcześniej drwił z Janet.Dobrze wie, co o nim myślę.-I doskonale zdaje sobie sprawę, jakie ja mam o nimzdanie.Niestety, żadna uwaga nie przebije się przez jegogrubą skórę.Arogancki prostakiGwałtowność Sylvie zaniepokoiła Guya.-.On się w pani podkochuje.Dał mi to do zrozumienia.Sylvie potwierdziła z przygnębieniem.-Niestety, aie ja nigdy za niego nie wyjdę.Chociażw końcu muszę sobie kogoś znalezć.Guy przechylił głowę na widok jej smętnego spojrzenia.- Ma pani na to masę czasu.Wielkie nieba! Na dobrą 124sprawę jest pani niemal dzieckiem! Założę się, że nie skoń-czyła pani osiemnastu łat.- Mam osiemnaście i pół, a mama chce mnie wydać zamąż, zanim.- Urwała.Zawahała się.Nie zamierzała zdradzać, dlaczego matkapragnie, by lekkomyślna i samowolna córka się ustatkowa-ła.Guy Markham jest sympatyczny, lecz nawet on przeżył-by wstrząs, gdyby się dowiedział, że uciekła z domu i spę-dziła w gospodzie noc z mężczyzną.- Chyba tego właśnie matki i ojcowie pragną dla swoichdzieci, a zwłaszcza córek.- Zaśmiała się cicho, zanim wyznała: - Nie zawsze postępowałam tak godnie, jak powinnam.Na pewno pan o tym słyszał.Guy się uśmiechnął.- Pamiętam, jak przyjechała pani wraz z siostrami doSpire Park, żeby bawić się z Janet.Wspinałyście się na drzewa, by zrywać jabłka albo strząsać kasztany.Zawsze uważałem panią za ładną dziewczynę, a teraz to już na pewnepotrafi pani omotać każdego mężczyznę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •