[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już chciał pokręcić głową, kiedy nagle usłyszał.Przypominało to czknięcie, po którym następowało kilka kliknięć.Otworzył usta,żeby coś powiedzieć, ale Earl znów przyłożył palec do warg.Z drugiej strony teżdobiegła odpowiedz pohukiwanie, równie niedaleko. Polują na nas powiedział Earl.Chino poczuł, że go mrozi.Przerażenie byłotym większe, że to Earl mu to mówił.Jeśli plotki były prawdą, snajper spędziłostatnie dziesięć lat w dziczy, żywiąc się tym, co upolował. Jeśli mamy się stądruszyć, to albo idziemy na dach, albo z powrotem do wody, innego wyjścia niemamy. Pójdziemy na dach, to zdejmą nas działka powiedział Hank. Tylko jeśli zwrócimy na siebie uwagę zauważył Chino. Jak będziemy siękryć, wszystko będzie OK. A jeśli spotkamy tam te stwory? Czyli chcesz wracać do wody?Hank zastanawiał się krótką chwilę. Chodzmy na dach.Z góry dobiegł ich brzęk tłuczonego szkła.Trzej żołnierze popatrzyli po sobie.Earl odwrócił się i poprowadził ich z powrotem w kierunku, z którego przyszedł,z bronią w gotowości.Hank szedł za nim, z kolbą karabinu maszynowego przyramieniu.Chino był ostatni.Co chwila oglądał się za siebie.* * *Trzy piętra wyżej odkryli, że schody się zawaliły.Earl nie tracił czasu na ichbadanie, otworzył tylko pierwsze napotkane drzwi i wprowadził ich do otwartego,przestronnego pomieszczenia biurowego. Pod jednym z okien leżało pół ludzkiego szkieletu.Chino domyślił się, że toofiara manhattańskiego wirusa, która tylko częściowo się upłynniła.Biuro nie byłonawet bardzo zniszczone, chociaż do środka zaczynała wpełzać roślinność, a przezwybite szyby wpływały kręte wstęgi mgły.Wydawało mu się, że wyczuł ruch gdzieś pod nimi. Earl powiedział cicho.Zdecydowanie coś się tam ruszało.Dobiegło godziwne kliknięcie.Teraz, kiedy już wiedzieli, czego nasłuchiwać, słyszeli corazwięcej kliknięć i pohukiwań.Były coraz bliższe i otaczały ich ze wszystkich stron.Chociaż bardzo doceniam twoją zasadę jeden strzał, jeden zabity & Dzwięk zanimi.Chino obrócił się gwałtownie, ze strzelbą w pogotowiu. & to jeśli niewalczyłeś z nimi wcześniej, powinieneś chyba wiedzieć, że jeden strzał może niewystarczyć&Kątem oka dostrzegł ruch.Obrócił się, ale niczego tam nie było.Coś spadło polewej.Obejrzał się i znów coś się poruszyło, ale nie zobaczył żadnego konkretnegocelu.Drzwi, przez które tu weszli, otworzyły się z hukiem.Chino odwrócił się donich.Mignął mu cień jakiejś sylwetki za przepierzeniem.Spiął palec na spuściestrzelby, lecz wciąż nie widział celu.Stojący za nim Earl zaczął oddawać pojedyncze strzały z M14, miarowo, razpo raz.Obok Hank otworzył ogień z MMG.Tam! Chino zobaczył wysoką, chudą, jakby zdeformowaną sylwetkę, wciążskrytą w ciemności.Wyglądała, jakby jej kształt rozpięty był wyłącznie na kątachostrych.Widział to wyraznie, nawet teraz, w mroku, kiedy biegła przez wstęgi mgły.Potem dostrzegł kołyszącą się mackę, przypominającą gruby gumowy ogon,sterczący ze środka pleców.Nacisnął spust.Strzelbą szarpnęło.Natychmiast przeładował.Istota zachwiałasię, na wszystkie strony wystrzeliły z niej strzępy.Następny pocisk w komorze.Znów rozbłysnął ogień wylotowy.Stwór potknął się, ale biegł dalej.I znów.Cepidrunął na ziemię i martwy pojechał po niej prosto pod stopy Chino.Z ciemności nadbiegały następne.Chino przesunął lufę w prawo, wystrzeliłraz, drugi.Obcy zachwiał się od siły pierwszego trafienia, drugie wyrzuciło go zaokno.Lufa w lewo.Dwa Cepidy próbowały zajść ich z flanki.W błysku ogniaz MMG migotały niczym w stroboskopie.Chino wystrzelił trzy razy i najbliższy obcy padł.Dwa następne strzały, jedentrafiony, jeden chybiony.Chino puścił pustą strzelbę, zawisła na pasku.Ruszył doprzodu, wyciągając z kabury rewolwer Majestic.Wycelował starannie i pociągnął zaspust.Broń szarpnęła ręką.Z lufy wystrzelił chyba półmetrowy jęzor płomienia.Pocisk kalibru.50 trafił Cepida w miękką część ciała, a potem eksplodował.* * *Zwisał na jednej ręce z gargulca, stopami zaparty o kamienną ścianę staregobudynku.Widział migotanie świateł i słyszał dzwięki.Rozbłyski rzucały groteskowecienie w swoich krótkich, lecz powtarzalnych chwilach istnienia.On też pragnąłpolować.Chciał polować jak shikari, ale musiał znalezć miejsce, by oddać cześćnocnemu słońcu.Chciał znów zobaczyć płonące niebo.Ze smutkiem obejrzał się naswoich braci.* * * Czysto! krzyknął Hank. Kurwa, nie u mnie! odkrzyknął Chino, wystrzeliwując ostatni pociskz majestica.On i Hank błyskawicznie zamienili się miejscami.Marine natychmiastzaczął strzelać z MMG.Pociski z karabinu maszynowego rozrywały na strzępyistoty, które przeskakiwały z biurka na biurko albo po prostu spychały meble z drogi.Chino wypiął bębenek rewolweru i chwycił następny, z sześcioma olbrzymimipociskami rozrywającymi kalibru.50.Rewolwer łatwiej było przeładować niżstrzelbę.Earl puścił M14 i błyskawicznie wyciągnął Mk.23.Zaczął strzelać, zanimpodniósł pistolet w oburęcznym uchwycie na wysokość oczu.Przed snajperem napodłodze leżało pięć martwych, podrygujących jeszcze stworów.Chino ze zgrozą zobaczył, że pociski z pistoletu Earla odbijają się od pancerzynacierających Cepidów.Zatrzasnął bębenek.Wiedział, że nie zdąży.Wszystkoodbyło się jak w zwolnionym tempie.Istota uniosła w zamachu ramięz przypominającym kość ostrzem.Earl wciąż strzelał.Chino unosił właśniemajestica.Ostrze obcego trafiło Earla w sam środek głowy.Wyszło potylicąw rozbryzgu kości, krwi i mózgu, ochlapując Hanka.Chino niemal przystawiłrewolwer do miękkiej tkanki na grzbiecie istoty i nacisnął spust.Cepidzka bioformarunęła na ziemię, pociągając za sobą trupa Earla i wpadając na Hanka.Chino chciał krzyczeć, był o krok od wpadnięcia w panikę; coś takiego widziałjednak już wcześniej.Wiedział, czym kończy się walka ludzi twarzą w twarz z tymistworami.By mieć szansę na zwycięstwo w bezpośredniej potyczce, trzeba było byćDane em albo Alcatrazem.Jeśli chcieli przeżyć, musieli uciekać.Chino nie widziałżadnego wyjścia z tego piętra oprócz tego, którym tu weszli, a dookoła gromadziłosię coraz więcej Cepidów.Wystrzelił dwukrotnie z wielkiego rewolweru i jedenz obcych zginął zatoczył się, a potem wypadł za okno.Chino już wiedział, z czym ma do czynienia.Tę formę Cepidów żołnierzenazwali Stalkerami bo zabijały szybko i bezpośrednio.Te jednak wyglądały inaczej były zdegenerowane, zdziczałe.Czystsze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]