[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Daj spokój, sama wiesz, że to wszystko bajer - Amery-kanie chcą się tylko rozerwać i od tego mają telewizję.- W takim razie poszukajcie kogoś innego, żeby ich rozrywał.Tacy łowcy głów, jak wy, na pewnoznajdą rozsądniejszego klienta, kogoś, kto będzie wniebowzięty mogąc prowadzić jakiś idiotycznymagazyn publicystyczny.Ouincy patrzy na mnie z osłupieniem.- Co się z tobą dzieje?- Jak możesz tak mówić?  pyta Dan, podając mi kieliszek szampana.- Przecież wiesz, że jesteś dlanas kimś bardzo bliskim, nie tylko klientką.Ale ja nie mogę im odpowiedzieć, bo płaczę z twarzą ukrytą w dłoniach.Ouincy podchodzi do mnie iw tym momencie zaczyna dzwonić telefon.110  Proszę, odbierzcie  chlipię. Ja nie mogę.Po upływie paru minut Quincy wraca.Siadai otacza mnie ramionami. Powinnaś była mi powiedzieć  mówi, odgarniając mi włosy z twarzy. Przepraszam, Quince. Co powiedzieć?  pyta Dan.Przechylając głowę na bok, Quincy pyta:  Mogęmu powiedzieć? Tak. Wygląda na to, że pewien mężczyzna  obdarzony naprawdę cudownym głosem, nawiasemmówiąc  jest bardzo zakochany w Maggie. Odwraca się do mnie. Avi kazał ci powtórzyć, żeza tobą tęskni, i że jutro będzie w polu, ale zadzwoni do ciebie, gdy tylko wróci, to jest o północytutejszego czasu.Dlaczego mi od razu nie powiedziałaś, że to dlatego chcesz zostać w Izraelu, isłuchaj, czy mówiąc o polu, miał na myśli to, co mi się zdaje? Wiecie co, może jednak powinnam wziąć ten program publicystyczny. Jesteś najbardziej niezdecydowaną osobą, jaką znam  śmieje się Dan. Przewyższasz pod tymwzględem naweLmoją żonę.Strasznie się cieszymy, że kogoś masz.Jeśli chcesz, Quincy pójdzie jutrodo ABN i przedłuży twój kontrakt.Więco co jeszcze chodzi? Jest żonaty  mówię bezbarwnym tonem. O, psiakość  stwierdza Quincy. A od czego są rozwody?  zauważa Dan pragmatycznie. Nadal nie widzę problemu, chyba żepole, o jakim on wspominał, to pole bitwyi związałaś się z wojskowym.Quincy przygląda mi się badawczo. Tak jest, Maggie?111 - Tak.nie.ja nie wiem.Tak, związałam się, i tak, on jest generałem i mówił o polu bitwy, ale nie,tam jest zupełnie inaczej niż tutaj, a w ogóle to nie mam pojęcia, co z tym wszystkim zrobić.- Rozumiem.Różnica polega na tym, że tu tylko biedni nadstawiają głowy, a tam elita walczy napierwszej linii.Bardzo chwalebne.Może jednak powinnaś się jeszcze raz zastanowić nad tym pro-gramem publicystycznym.- Ona nie ma na to ochoty - opiniuje Dan.- Kocha go, martwi się tylko, że jest żonaty.- Nie o to chodzi - prycha Quincy.- Jasne, że o to.Sama ją spytaj.Odwracają się i czekają, żebym coś powiedziała.- Nie chcę rozbijać jego małżeństwa - odpowiadam w końcu.- Nie mam sumienia.- Nie pochlebiaj sobie - mówi Dan sucho.- Jeśli jego małżeństwo się rozpadnie, to nie przez ciebie.Nigdy tak nie jest.Najprawdopodobniej nieukładało im się od lat.- Maggie - mówi Quincy z przejęciem  jesteśmy umówione z Graysonem dopiero za kilka dni.Przemyśl to sobie spokojnie, nie próbuj decydować na chybcika.Przecież dopiero co przyjechałaś imusisz być na ostatnich nogach.- Chyba masz rację, Quincy.Może do tego czasu zorientuję się, czy Avi mnie chce, czy nie.- Maggie Sommers! Odkąd to podporządkowujesz swoje sprawy zawodowe facetom?- Odkąd zakochała się w jednym z nich - odpowiada Dan z uśmiechem.- Mam rację?- Lepiej zmieńmy temat - proponuję, widząc, ze Quincy zupełnie zatkało.- Jak tam Grayson? Niewidziałam go od miesięcy.112  Zawsze ten sam  odpowiada Dan, dolewając szampana. Ten się nigdy nie zmienia.Quincy, która ochłonęła już trochę ze zdumienia, parska śmiechem. Pamiętasz jeszcze tęniezapomnianą randkę, na którą cię zaprosił?Zmieję się z przymusem, aby upozorować zainteresowanie nowym tematem.Prawdę mówiąc, ostatniąrzeczą, do której mam ochotę wracać pamięcią, jest tamta noc z Danielem Graysonem.Na wiosnę 1973 roku miałam już dwuletni staż jako  boczna" Nicka Spriga.Pewnego wieczoru, kiedysiedziałam w pokoju wydania zajęta pilną robotą, zauważyłam nobliwie wyglądającego mężczyznę,który, stojąc w drzwiach jednego z pokoi redakcyjnych, przyglądał mi się ze skupieniem.Uśmiechnąłsię.Ja również się uśmiechnęłam.Siedem i pół sekundy pózniej siedziałam już w wytwornieurządzonym gabinecie na wprost Graysona Daniela, generalnego dyrektora wszystkich stacji ABNrozmieszczonych w głównych miastach Stanów Zjednoczonych.Grayson był wysoki, chudy, w miaręnonszalancki  klasyczny WASP*, tak modelowy okaz tego gatunku, że gdyby nie szpakowateskronie i ledwo dostrzegalna plamka na szarym prążkowanym garniturze, wydawałby się wręcz nie-prawdziwy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •