[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twarz miał całą we krwi.- Diabeł - wycharczał.- No to pozdrów go ode mnie w piekle.- Cade znowu usiłował skupić wzrok na Bailey.Brwi miała ściągnięte z wyrazemnajwyższej koncentracji.- Do takiej pracy potrzebne ci okulary, kochanie.222 * ZAGINIONA GWIAZDA- Leż spokojnie.Muszę powstrzymać krwotok, zanim wezwę pogotowie.- Przypominam ci, że choć to tylko rana na ciele, szczerzemówiąc, boli jak diabli.- Przepraszam, przepraszam.- Miała ochotę oprzeć mu głowę na ramieniu i płakać, płakać bez końca.Ale nie mogła sobiena to pozwolić.Grubym tamponem z oberwanego kawałka jegokoszuli usiłowała zatamować krwawienie z długiej, głębokiejrany.- Zadzwonię po karetkę, jak tylko opatrzę ci ramię.Wszystko będzie dobrze.- Wezwij detektywa Micka Marshalla.Koniecznie jego.Powołaj się na mnie.- Dobrze, dobrze, bądz spokojny.- Co się tu dzieje, na Boga!?Cade aż się wzdrygnął.- Błagam cię, powiedz mi, że to halucynacje- mruknął doBailey.- Tylko mi nie mów, że to moja matka.- Dobry Boże, Cade, co ty wyprawiasz? Czy to krew?Cade zamknął oczy.Z oddali dobiegł go zdecydowany głosBailey, nakazujący jego matce wezwać pogotowie.A potem,Bogu dzięki, zemdlał.Kiedy się ocknął w karetce, Bailey trzymała go za rękę,a deszcz głośno bębnił o dach.Po raz drugi odzyskał przytomność w izbie przyjęć, kiedy lampy świeciły mu w oczy, a jacyśludzie głośno krzyczeli.Ból był jak żarłoczna bestia, która kawałek po kawałku szarpała mu ramię.- Można tu dostać jakiś narkotyk? - zapytał jak najuprzejmiej, po czym znowu zemdlał.Kiedy ocknął się po raz kolejny, był w łóżku.Leżał przezZAGINIONA GWIAZDA * 223chwilę bez ruchu, z zamkniętymi oczami, póki nie sprawdziłpoziomu bólu i przytomności.Bólowi dał ocenę sześć w dzie-sięciostopniowej skali, ale tym razem był już w pełni przytomny.Otworzył oczy i ujrzał Bailey.- Cześć.Miałem nadzieję, że ciebie pierwszą zobaczę, kiedysię obudzę.Podniosła się z krzesła i wzięła go za rękę.- Dwadzieścia sześć szwów, mięśnie nie uszkodzone.Straciłeś masę krwi, ale wpompowali w ciebie jeszcze więcej.-Przysiadła na brzegu łóżka i z ulgą się rozpłakała.Nie uroniła jednej łzy, kiedy Cade leżał na podłodze, a onausiłowała powstrzymać krwotok.Nie płakała też w karetce, kiedy pędzili przez zalane deszczem ulice, pośród grzmotów i błyskawic.Ani gdy podczas operacji Cade'a krążyła nerwowo po szpitalnym korytarzu, ani podczas ciężkiej próby, jaką była rozmowa z jego rodzicami.Nawet kiedy próbowała opowiedzieć policji o tym, co się stało.Ale teraz mogła sobie wreszcie na to pozwolić.- Przepraszam - szepnęła, kiedy się uspokoiła.- To był ciężki dzień, prawda?- Chyba najgorszy w moim życiu.- Co z Salvinim?Odwróciła wzrok i spojrzała w stronę okna, zalanego strugami deszczu.- Nie żyje.Wezwałam policję.Poprosiłam detektywa Marshalla.Jest tutaj.Czeka, aż się obudzisz i lekarze wydadzą muprzepustkę.- Wstała i wygładziła prześcieradła.- Próbowałammu wszystko opowiedzieć, jakoś to wyjaśnić.Nie wiem, czy mi224 * ZAGINIONA GWIAZDAsię udało.W każdym razie porobił notatki i zadał mi masę pytań.On się o ciebie martwi.Cade.- Doprowadzimy wszystko do korka, zobaczysz, Bailey.- Cade znowu chwycił ją za rękę.- Wytrzymasz jeszcze trochę?- Tak długo, jak będzie trzeba.- Powiedz.Mickowi, żeby mnie stąd zabrał.- To śmieszne.Jesteś tu na obserwacji.- Przecież mam tylko szwy na ramieniu, a nie guza na mózgu.Chcę wrócić do domu i pić piwo, a Mick niech mi to jakośzałatwi.Bailey uśmiechnęła się.- Twoja matka uprzedzała mnie, że będziesz marudził.- Ja wcale nie marudzę.Ja.- Cade nagle się poderwał.- Co to znaczy, moja matka? Chcesz mi powiedzieć, że to niebyły halucynacje?- Nie.Ona przyszła, żeby dać ci szanse na przeprosiny.Podobno nie masz zwyczaju przepraszać.- Zwietnie.Doczekałem się."Widzę, że trzymasz jej stronę.- Wcale nie trzymam jej strony.- Bailey potrząsnęła głową.Czy to możliwe, że ta rozmowa w ogóle ma miejsce? W takiejsytuacji? - Cade, ona była przerażona, kiedy się o wszystkimdowiedziała i zobaczyła, że jesteś ranny.Razem z twoim ojcem.- Z moim ojcem? Co on tu robi? Myślałem, że łowi rybyw Montanie.- Wrócił do domu dziś rano.Oboje są w poczekalni i zamartwiają się o ciebie.- Bailey, jeżeli żywisz do mnie bodaj odrobinę uczucia,powiedz im, żeby sobie poszli.- Z pewnością tego nie zrobię, a ty powinieneś się wstydzić.ZAGINIONA GWIAZDA * 225- Będę się wstydził pózniej.Teraz mam dwadzieścia sześćszwów.- Nic z tego nie będzie, pomyślał.Widział to wyrazniepo jej minie.- No, dobrze, ubijmy interes - westchnął.- Poprośtu moich rodziców, a ja postaram się z nimi jakoś dogadać.A potem chcę się widzieć z lekarzem.Ma mnie stąd wypisać.Z Mickiem będziemy rozmawiać w domu i tam załatwimy resztę spraw.Bailey skrzyżowała ręce na piersi.- Twoja matka ostrzegała mnie, że ty zawsze musisz postawić na swoim.- Odwróciła się i wymaszerowała z pokoju.Kosztowało to masę wdzięczenia się, wiele argumentówi sporo uporu, ale już po trzech godzinach Cade leżał wygodnierozparty na sofie w swoim pokoju.W ciągu następnych dwóchudało mu się zrelacjonować Mickowi przebieg wydarzeń, jakiemiały miejsce.- Pracowity z ciebie chłopak, Parris - stwierdził Mick.- Praca detektywa nie polega na jedzeniu pączków i piciukawy, stary.Mick chrząknął.- Skoro już mowa o kawie - rzucił Bailey znaczące spojrzenie - sądzę, panno James, że.- Och.- Bailey natychmiast się poderwała.- Zaraz zaparzęświeżą kawę.- Wzięła pusty dzbanek i wybiegła do kuchni.- Sprytne posunięcie, Mick, bardzo sprytne,- Posłuchaj.- Mick nachylił się nad nim.- Porucznik niebędzie zachwycony, kiedy się dowie o dwóch trupach i dwóchzaginionych diamentach.- Buchanan nigdy nie jest zachwycony.- On z zasady nie lubi, jak ktoś bawi się w policję, a poza2 2 6 * ZAGINIONA GWIAZDAtym, w tej sprawie jest cała masa niejasności.Na przykład dlaczego twoja przyjaciółka czekała aż cztery dni, zanim zgłosiłasię na policję?- Straciła pamięć.- Powiedziała mi to samo.I ja jej wierzę.Ale czy porucznik.- Jeżeli Buchanan będzie miał jakieś wątpliwości, przyślijgo do mnie.- Cade usiadł, zirytowany, nie zwracając uwagi napulsujący ból ręki.- Na Boga, Mick, przecież ona widziała, jakjeden z jej braci zabija drugiego, a potem rzuca się na nią.Idztam i zobacz, na co musiała patrzeć, a potem powiedz mi, comiała zrobić w tej sytuacji.- Dobrze już, dobrze.- Mick wyciągnął rękę.- A wysłaniediamentów?- Chciała zapobiec kradzieży.Gdyby tego nie zrobiła, już byich nie było
[ Pobierz całość w formacie PDF ]