[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jestsobota rano, nawet jeszcze nie wzeszło słońce. przerwała,słuchając.Spojrzała na zegar. Decyzje strategiczne.kiedy? Poszabacie w Izraelu? To za parę godzin, czasu izraelskiego podsunął Dan.Park próbowała wytłumaczyć. Jestem świeżo zatrudniona i nie byłam na zebraniu pracowników w Chicago w czwartek, to miał być w sumie mój pierwszydzień pracy.Eee, biuro Kuebitza udzieliło zgody na mój wyjazddo Waszyngtonu.Otrzymałam wyrazne pozwolenie.Sal splótł dłonie i powtórzył dobitnie: Teraz.Zdecyduj teraz.Park odpędziła go machnięciem dłoni, by móc się skoncentrować. Ile tego dodatku.to dla mnie, a do tego jeszcze mój syn, SalMcGuire.To podwójny dodatek, zgadza się.? Mniej niż sześćtygodni.? Wszystkie wydatki, na pewno? Spojrzała na Dana,który z beznamiętną twarzą śledził przebieg rozmowy.Sal raz jeszcze poprosił ją błagalnie złożonymi dłońmi.Park spojrzała na Dana, pytając go o zdanie.Dan złapał złożoną,płócienną serwetkę i napisał na niej Mogę jechać z wami?"Park odpisała Książka o Hinnomie?"Dan nagryzmolił w odpowiedzi Butterfly" i wskazał na swojegonotebooka.Park uśmiechnęła się..Nie, nie muszę oddzwaniać zdecydowała nagle Park. Przez trzy godziny nic się nie zmieni.Pojedziemy.Danowi zaczęły łzawić oczy.Sal prawie się uśmiechnął, alezamiast tego tylko skinął głową. Zapisałam potwierdziła do słuchawki. TWA.Takszybko.Tak, przefaksujcie to do mnie do hotelu Jefferson" w Waszyngtonie.Park odłożyła słuchawkę i spojrzała na szerokouśmiechniętego Dana. Mnie tu nie ma.Sama nie wiem, gdzie jestem powiedziałazirytowana. Parę dni temu byłam w Seattle, potem wChicago, teraz jestem w Waszyngtonie, a zanim zdążę zliczyćdo trzech, lecę do Izraela.Zdążyłam już zapomnieć, co toznaczy dobrze przespana noc. Będziemy się doskonale bawić w Izraelu zapewnił ją Dan. Uwielbiam ten kraj i tobie też się spodoba.Całe to miejsce tojedna wielka, hipnotyzująca walka. Zerknął za okno i spostrzegł,że słońce już wschodzi.Lekko potrząsnął głową. Nie jestem nato gotów zarechotał. Nie mogę uwierzyć, że tam wracam. Nie mogę uwierzyć, że w ogóle tam jedziemy wypaliłaPark.Dan podrapał się po głowie. Już świta.Prześpijmy się trochę.Park i Dan skierowali się do swych sypialni.Dan obrócił się doSala. A ty jesteś gotów na Izrael?Sal zawahał się zgodnie z tradycją, lecz teraz na jego twarzymalował się dziwny spokój.Park nie mogła nie zauważyć tej zmiany.Dan powtórzył: Jesteś gotów?Sal przymknął na moment oczy, otworzył je szeroko i odparłspokojnie: Tak. Wiesz, co znaczy Derek"? zapytał Dan. Myślałam, że to taki wielki, stalowy dzwig podsunęłaPark. Nie, to derrick, przez dwa R poprawił ją Dan nazwanytak od szesnastowiecznego angielskiego kata.Derek, jaksię domyślam, musi być spokrewnione z tym samymhebrajskim słowem, od którego pochodzi angielskie direct, bezpośredni, prosty". Wiem, co to znaczy powiedział Sal. Czyli? zachęcił go Dan. To znaczy droga" odpowiedział Sal. Zgadza się przytaknął Dan. Droga", po hebrajsku.Skąd to wiedziałeś?Sal przechylił lekko głowę, zawahał się, lecz odpowiedział: Nie wiem.Po prostu wiedziałem.CZZ DRUGAODKRYCIE9JEROZOLIMAWyjdz na balkon.Spojrzyj we wszystkie strony.Wciągnij w płu-ca chłód.Kiedy wschodzące słońce wreszcie wynurzy się ponad szarozie-lonymi wzgórzami, matowe światło jerozolimskiego poranka błąkaćsię będzie i wić przez starożytne Nowe Miasto, oświetlając jegoulice, aleje, parki i kamieniste działki, jedną po drugiej, jak gdybyotwierając ciąg obrazowych drzwi w magicznej kolejności.Spójrz,w tym miejscu wszelkie światło i ciemność stwarzane są palcemBoga.Jedynie On rozumie.Na dany sygnał wszystkie silniki autobusów zapalają, by rozpo-cząć swą warkotliwą wędrówkę.Niczym zmechanizowani muezininawołują wiernych, jak i niewiernych, sygnalizując początek nowe-go, szaleńczego dnia.Wkrótce majestatyczne, złociste migotanieMeczetu Skały, połyskująca, biała masa Knessetu i blask murówStarego Miasta zbudzą się do życia.Droga jafska postękuje krzątaniną.Na rynku z metalicznymszczękiem otwierają się stragany.Skrzynki z owocami,warzywami i suszonymi produktami uderzają powierzchnia zapowierzchnią.Aoskot handlu w końcu ustępuje miejsca szelestowibanknotów i brzękowi monet.Arabowie udają się na suk,Izraelczycy idą na Mahane Yehuda.Jerozolima to miasto przesycone elektrycznością.Sama ziemianaładowana jest stuleciami cierpień i pragnień.Zadrżyj w strumieniujego potężnej energii.%7łydowscy i arabscy, religijni i świeccy, potężni i zubożali, pełninadziei i nadziei pozbawieni, wytrwali mieszkańcy tego wiecznegoMiasta Pokoju, dławieni gniewem i lękiem, uzbrojeni w niepokornąśmiałość, stawią czoło wszelkim siłom tylko po to, by być, to znaczy by być tutaj.W Jerozolimie być" oznacza zatriumfować".Nic dziwnego, że duchowy kompromis jest niemożliwością dlawielu zwalczających się grup, które roszczą sobie prawo do mistycz-nej duszy tego miasta.Azy, krew i pot są wszędzie, połączone niczymlakier pokrywający wszystko, co żywe i martwe.Każdy cal istnieniapyszni się swoją własną sagą opowiadającą o jakimś sporze.Każdykrok to manifest polityczny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]