[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W ogóle należaÅ‚o od tego zacząć.Ale to oznaczaÅ‚o, iżtrzeba przejść wzdÅ‚uż caÅ‚y pokÅ‚ad, bowiem pomieszczenia Stygijczyka znajdowaÅ‚y siÄ™na samej rufie. Crom i szatani!  warknÄ…Å‚ do siebie Cimmeryjczyk  jak tak dalej pójdzie, tonocy nie starczy.235 UdaÅ‚o mu siÄ™ jednak niepostrzeżenie przemknąć na rufÄ™ mijajÄ…c jeszcze kilku pi-ratów siedzÄ…cych na pokÅ‚adzie.Drzwi do kajuty Sedranafala byÅ‚y niestrzeżone, ale zato zaryglowane od Å›rodka.Nie mogÅ‚yby jednak sprawić trudnoÅ›ci czÅ‚owiekowi o sileConana.Jednak haÅ‚as byÅ‚by z pewnoÅ›ciÄ… spory i nie wiadomo czy zaalarmowani czar-ni nie zdoÅ‚aliby odciąć drogi powrotu.O uwolnieniu Aminy i Selene nie można byÅ‚owtedy nawet marzyć.Cimmeryjczyk wiedziaÅ‚, że Stygijczyk z pewnoÅ›ciÄ… Å›pi twardym,pijackim snem i haÅ‚as go nie zbudzi.Co jednak z piratami siedzÄ…cymi niedaleko na po-kÅ‚adzie? MusiaÅ‚ zaryzykować.OparÅ‚ siÄ™ plecami o przeciwlegÅ‚Ä… Å›cianÄ™ i naparÅ‚ stopamina drzwi.Wpierw ostrożnie, potem mocniej.SÅ‚yszaÅ‚ jak drewno i rygle trzeszczÄ….Mo-cowaÅ‚ siÄ™ tak dÅ‚ugÄ… chwilÄ™, spocony, z twarzÄ… nabiegÅ‚Ä… szkarÅ‚atem, aż wreszcie rozlegÅ‚siÄ™ huk pÄ™kajÄ…cych zastaw, który Conanowi wydaÅ‚ siÄ™ niewiarygodnie gÅ‚oÅ›ny.Drzwi ru-nęły z Å‚oskotem.Cimmeryjczyk wbiegÅ‚ do wnÄ™trza i skoczyÅ‚ w stronÄ™ Å‚oża Sedranafala.Z boku pÅ‚onęła nikÅ‚ym blaskiem maleÅ„ka lampka.Stygijczyk spaÅ‚ nadal ciężko pochra-pujÄ…c.Z góry nie byÅ‚o sÅ‚ychać żadnych odgÅ‚osów, piraci wiÄ™c chyba nic nie sÅ‚yszeli.Conan wyciÄ…gnÄ…Å‚ kindżaÅ‚ i zrzuciÅ‚ z Sedranafala koÅ‚drÄ™.Tak jak siÄ™ spodziewaÅ‚, Sty-236 gijczyk spaÅ‚ z kluczami, a Czarny KamieÅ„ Seta spoczywaÅ‚ w sakwie uwiÄ…zanej u pasa.PotrzÄ…snÄ…Å‚ z caÅ‚ych siÅ‚ królewskim doradcÄ….Raz, drugi i trzeci. Zbudz siÄ™  warknÄ…Å‚ Å›ciskajÄ…c mocno jego ramiÄ™.Ten nagle otworzyÅ‚ oczy.PrzezchwilÄ™ zdumiony, mrugaÅ‚ nie mogÄ…c dojść co siÄ™ dzieje, aż wreszcie, gdy wzrok przy-zwyczaiÅ‚ siÄ™ do ciemnoÅ›ci, dostrzegÅ‚ pochylajÄ…cego siÄ™ Cimmeryjczyka.ZaczerpnÄ…Å‚ zeÅ›wistem powietrza, ale nie zdążyÅ‚ krzyknąć. Czas umierać  szepnÄ…Å‚ Conan wbijajÄ…c ostrze prosto w jego serce.Stygijczyk znieruchomiaÅ‚ z przerażeniem zastygÅ‚ym w martwych zrenicach.Cimmeryjczyk szybko zabraÅ‚ klucze i sakiewkÄ™, sprawdzajÄ…c wpierw czy jest w niejnaprawdÄ™ Czarny KamieÅ„.WybiegÅ‚ na korytarz.RuszyÅ‚ schodami prowadzÄ…cymi napokÅ‚ad, gdy ujrzaÅ‚ na górze pirata pochylajÄ…cego siÄ™ ciekawie w gÅ‚Ä…b zejÅ›cia. A kto tu?  zapytaÅ‚ spokojnie czarny nie podejrzewajÄ…c nic zÅ‚ego.Conan zgarnÄ…Å‚ go bÅ‚yskawicznie.Ale jednak nie dość szybko.Nim pÄ™kÅ‚y gruchota-ne potężnym uÅ›ciskiem koÅ›ci, pirat zdoÅ‚aÅ‚ wrzasnąć.GÅ‚oÅ›no, przenikliwie, wrzaskiempeÅ‚nym bólu, strachu i rozpaczy.To musiaÅ‚a już usÅ‚yszeć reszta zaÅ‚ogi.I usÅ‚yszaÅ‚a.NapokÅ‚adzie wszczÄ…Å‚ siÄ™ rwetes, uszu Conana doszÅ‚y krzyki i nawoÅ‚ywania, statek roz-237 Å›wietliÅ‚ siÄ™ ognikami pochodni.Cimmeryjczyk wiedziaÅ‚, że pozostaje mu tylko jedno.DÅ‚ugim skokiem z burty runÄ…Å‚ do wody.ZostawiÅ‚ AminÄ™ i SelenÄ™, lecz KamieÅ„ byÅ‚ waż-niejszy.Na pokÅ‚adzie usÅ‚yszano plusk, ale w ciemnoÅ›ciach nocy nikt nie mógÅ‚ dojrzećsylwetki poruszajÄ…cej siÄ™ na morzu.Conan wiedziaÅ‚, jak niewielkie ma szansÄ™ przeży-cia.MógÅ‚ co prawda rankiem spotkać jakiÅ› okrÄ™t, gdyż na tych wodach czÄ™sto pÅ‚ywaÅ‚ykupieckie statki, ale równie dobrze mógÅ‚ natknąć siÄ™ na rekiny.Albo po prostu umrzećz wyczerpania.A jeÅ›li zmieni siÄ™ pogoda, jeżeli przyjdzie burza, a z niÄ… fale, to niebÄ™dzie już ratunku. ROZDZIAA DWUDZIESTY SZÓSTYWyspa byÅ‚a maleÅ„ka.W ciÄ…gu jednego popoÅ‚udnia można jÄ… byÅ‚o obejść, a i to niewysilajÄ…c siÄ™ zbytnio.Groznie sterczÄ…ce z morza grzebienie raf, skutecznie zniechÄ™caÅ‚ykogokolwiek do przybijania ku jej brzegom.Ismail nie pamiÄ™taÅ‚ już jak dÅ‚ugo na niejmieszkaÅ‚.MógÅ‚ to chyba tylko rozpoznać po starzeniu siÄ™ wÅ‚asnej twarzy, po tym, żez biegiem lat jego smolistoczarne wÅ‚osy pokryÅ‚y siÄ™ srebrem aż wreszcie caÅ‚kiem posi-wiaÅ‚y.Na wyspie nie zbywaÅ‚o mu na niczym.W lesie znajdowaÅ‚ owoce, na plaży kraby,żółwie i miÄ™czaki, hodowaÅ‚ maÅ‚e stado kóz, które dawaÅ‚y mu mleko i miÄ™so.Nie po-trzebowaÅ‚ od Å›wiata niczego wiÄ™cej.Czasem tylko wypÅ‚ywaÅ‚ na wÅ‚asnorÄ™cznie skleco-239 nej tratwie w pobliże raf i Å‚owiÅ‚ ryby.BaÅ‚ siÄ™ jedynie zniedołężnienia i staroÅ›ci, chwili,kiedy nie bÄ™dzie potrafiÅ‚ zdobyć jedzenia.Ale wiedziaÅ‚ też, że jeżeli nie wydarzy siÄ™nic nadzwyczajnego, to ma przed sobÄ… Å‚adnych parÄ™ lat życia.NależaÅ‚ wszak do dÅ‚ugo-wiecznego rodu.Tego ranka potruchtaÅ‚ na plażę i korzystajÄ…c z niedawnego przypÅ‚ywu,zbieraÅ‚ do kosza wyrzucone na brzeg rzeki raki i małże.SzedÅ‚ spokojnie z trudem już coprawda pochylajÄ…c plecy, gdy nagle zamarÅ‚.Na piasku leżaÅ‚ czÅ‚owiek.Ismail przestra-szyÅ‚ siÄ™.Nie tego rozbitka, który przecież nieprzytomny lub nawet martwy nie mógÅ‚bymu uczynić żadnej krzywdy.PrzestraszyÅ‚ siÄ™ samego widoku czÅ‚owieka.Minęło tylelat, że chyba już po prostu zapomniaÅ‚ jak wyglÄ…dajÄ… ludzie.Powoli zbliżyÅ‚ siÄ™.Przykuc-nÄ…Å‚ obok leżącego.ByÅ‚ to potężny mężczyzna, który nawet nieprzytomny i bezbronnywydawaÅ‚ siÄ™ niezwykle grozny i silny.Twarde wÄ™zÅ‚y mięśni uwypuklaÅ‚y siÄ™ pod skórÄ…,a liczne blizny pokrywajÄ…ce ciaÅ‚o Å›wiadczyÅ‚y o burzliwej przeszÅ‚oÅ›ci rozbitka.IsmaildotknÄ…Å‚ jego piesi.Serce biÅ‚o.SÅ‚abiutko, ale biÅ‚o.ZamyÅ›liÅ‚ siÄ™.Nie da rady przecieżodciÄ…gnąć tego olbrzyma w gÅ‚Ä…b lÄ…du.Musi go wiÄ™c ocucić i zmusić do wstania.ZaczÄ…Å‚klepać mężczyznÄ™ po twarzy, szarpać za ramiona.W koÅ„cu po dÅ‚ugim czasie zmÄ™czyÅ‚siÄ™.A rozbitek nagle jÄ™knÄ…Å‚ i odwróciÅ‚ siÄ™ na plecy.ZamrugaÅ‚ oczami, ale zamknÄ…Å‚ je240 zaraz, bo sÅ‚oÅ„ce padaÅ‚o wprost na jego twarz [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •