[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W ogrodzie radzę sobie lepiej.- Ja też zawsze wolałam pracę w ogrodzie niż w domu.Mam nadzieję, że pańska żona nie jest chora?- Och, nie.Pojechała z wizytą do siostry.Jutro wraca.- No cóż, dobranoc i jeszcze raz przepraszam, że zawracaliśmy panu głowę.Odłożyła słuchawkę.- Erskine’a to nie dotyczy - stwierdziła.- Jego żona wyjechała, a on zajmuje się domem.Pozostają więc ci dwaj.Prawda, panno Marple?Panna Marple robiia wrażenie bardzo poważnej.- Nie sądzę, moi drodzy - odparła - abyście wystarczająco gruntownie przemyśleli tę sprawę.Mój Boże.jestem naprawdę bardzo zmartwiona.Gdybym tylko wiedziała, co zrobić.XXIVMałpie łapyGwenda siedziała opierając się łokciami o stół, z brodą wspartą na rozłożonych dłoniach i beznamiętnie przesuwała wzrokiem po resztkach z pospiesznego lunchu.Musi posprzątać, zanieść do kuchni i pozmywać, poustawiać na swoich miejscach i zobaczyć, co mają do jedzenia na kolację.Ale nie ma powodu do wielkiego pośpiechu.Potrzebowała trochę czasu, żeby sobie poukładać myśli w głowie.Wszystko działo się zbyt szybko.Wydarzenia poranka, kiedy je wspominała, wydawały się chaotyczne i nieprawdopodobne.Inspektor Last zjawił się wcześnie, o wpół do dziesiątej.Razem z nim przyjechali detektyw, inspektor Primer z komendy oraz naczelnik policji w hrabstwie.Ten ostatni nie był tu długo.Inspektor Primer przejął prowadzenie dochodzenia w sprawie zabójstwa Lily Kimble i wszyskłch związanych z tym okoliczności.To właśnie inspektor Primer, człowiek o zwodniczo spokojnym sposobie bycia i łagodnym, przepraszającym głosie, zapytał, czy byłaby bardzo niezadowolona, gdyby jego ludzie trochę sobie pokopali w ogrodzie.Sądząc z tonu, chodziło mu raczej o dostarczenie jego ludziom zdrowej gimnastyki niż o szukanie ciała, które zostało zakopane osiemnaście lat temu.- Myślę - odezwał się wówczas Giles - że moglibyśmy podsunąć panu pewne sugestie.Po czym opowiedział inspektorowi o przemieszczeniu schodków na trawnik i zaprowadził go na taras.Inspektor popatrzył na zakratowane okno na pierwszym piętrze w rogu domu.- To, jak sądzę, był pokój dziecinny? Giles potwierdził.Następnie inspektor i Giles wrócili do domu, po czy111 dwóch ludzi z łopatami poszło do ogrodu.- Myślę - odezwał się Giles, zanim inspektor zaczai zadawaă pytania - ýe byůoby dobrze, gdyby wysůuchaů pan cŁe-goú, o czym moja ýona dotychczas nie wspominaůa nikomu, z wyjŕtkiem mnie i.jeszcze jednej osoby.Łagodny wzrok inspektora Primera spoczął na Gw^n” dzie.Można było w nim wyczuć lekkie wahanie.Zastanawia się - pomyślała Gwenda - „Czy na tej kobiecie można polegać, czy też należy do tych, co wymyślają jakieś historie?”Tak silne było to jej odczucie, że zaczęła od usprawiedliwień.- Mogłam to sobie wymyślić.Zapewne tak właśnie byl°-Ale wydaje mi się tak okropnie realne.- A zatem wysłuchajmy tego, pani Reed - powiedział łn~ spektor Primer ciepłym, kojącym tonem.I Gwenda zaczęła opowiadać.O tym, jak od pierwszego wejrzenia dom wydał się jej znajomy.W jaki sposób dowiedziała się następnie, że faktycznie mieszkała tu jako dziecko.Jak pamiętała tapetę w pokoju dziecinnym i drzwi łąc^ą-ce jadalnię z salonem i wydawało się jej, że schodki z tarasu na trawnik powinny być w innym miejscu.Inspektor Primer potakiwał.Nie powiedział, że wspomnienia Gwendy z lat dziecięcych nie są dla niego szczególnie interesujące, ale Gwenda zastanawiała się, czy tak sot>ie właśnie nie myśli.Wreszcie zebrała się w sobie i przeszła do końcowej kwestii.Jak to nagle, siedząc w teatrze, przypomniała sobie widzianą przez słupki balustrady w Hillside martwą kobietę, leżącą w korytarzu.- Miała siną twarz, jakby była uduszona, i złotoblond włosy.i to była Helen.Ale to takie głupie, bo ja wcale nie wiedziałam, kim była Helen.- Naszym zdaniem to po prostu.- zaczął Giles, ale inspektor Primer nieoczekiwanie władczym gestem uniósł dłoń, powstrzymując go.- Proszę pozwolić, by pani Reed opowiedziała mi to po swojemu.I Gwenda kontynuowała, zacinając się, z rumieńcami na policzkach, przy dyskretnej pomocy inspektora, czego nawet nie dostrzegła, ponieważ prowadził swoje przesłuchanie w sposób bardzo zręczny.- Webster? - powiedział w zamyśleniu.- Hm, „Tragedia księżnej Amalfi”.Małpie łapy?- Ale to był zapewne tylko koszmar senny - wtrącił Giles.- Panie Reed, proszę.- To mógł być koszmarny sen - przyznała Gwenda.- Nie sądzę - stwierdził inspektor Primer.- Byłoby bardzo trudno wyjaśnić śmierć Lily Kimble, gdybyśmy nie przyjęli założenia, że w tym domu zamordowano kobietę.To stwierdzenie wydało się tak rozsądne i niemal pocieszające, że Gwenda zaczęła pośpiesznie mówić dalej.- Ale to nie mój ojciec ją zamordował.Naprawdę nie on.Nawet doktor Penrose uważa, że on nie był odpowiednim typem i nie potrafiłby nikogo zamordować.A doktor Kennedy był zupełnie pewny, że on tego nie zrobił, ojcu tylko się tak wydawało.Jak więc pan widzi, był ktoś, kto chciał, aby wyglądało tak, że to mój ojciec zrobił, i my uważamy, że wiemy, kto to był.to znaczy że to jeden z dwóch.- Gwendo - przerwał jej Giles.- Naprawdę nie możemy.- Zastanawiam się, panie Reed - powiedział inspektor - czy nie zechciałby pan przejść się do ogrodu i zobaczyć, jak sobie radzą moi ludzie? Proszę im powiedzieć, że to ja pana przysłałem.Zamknął za Gilesem drzwi balkonowe na klamkę i wrócił do Gwendy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]