[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Będę jak królowa! szepnęła do Ciarki.Boś ty królowa! przypochlebiając się mówiło dziewczę.We dwie aż przyszły na nią wdziewać i opinać na niej suknię obcisłą, gdy wpodwórzu wrzawa wielka powstała, tętent koni, rogów granie.Król powracał.Krysta biegła do okna, wychyliła się ku niemu, i z dala zobaczywszy, ręką znakmu dawała.Bywaj do mnie!Dostrzegł król czy nie, lecz nagle stanął wśród podwórza, z konia zsiadał.Siwą klacz jego wiedli do stajni uroczyście i król naprzód poszedł za nią.Dwór rozpełzł się po podwórcu, kilku tylko na zawołanie przy panu zostało, a ici zobaczywszy, że ze stajni do Krysty idzie, powoli, ociągając się, zostali wpodwórzu i przedsieniach.Król wszedł sam, zasępiony, zmęczony, taki, którego długo trzeba było nosićjak ptaka łowami podrażnionego, ażby oczy przymknął i usnął na ręku.Krysta strojna, z włosami na ramiona rozpuszczonymi, siedziała z chustynką wręku, jakby się jej na łzy zbierało.Spojrzał Bolesław na nią.A co ci to, czarnobrewo, co się jak księżyc mienisz? Trzpiotałaś się jak wróbel rano, juści pod wieczór łzy przyszły?Krysta jakby nie słyszała, nie spojrzawszy nań, siedziała nadąsana, chmurna,milcząca, głowy nawet nie zwróciła ku niemu, głos usłyszawszy.Król zbliżył się i uderzył ją ręką z wolna po białych ramionach, aż zadrgnęła.Co tobie? Mów! rzekł rubasznie.Ty wiesz, Krysto, że ja ni łez, ni zagadek nie lubię.Wtem nagle oczy odsłoniwszy, ręce rozpostarłszy, Krysta powstała i do nóg muupadła.Panie Miłościwy, Panie mój, jeśli mnie nie poratujesz, jestem zgubioną!Król się zmarszczył i rozgniewał, nogą tupnął, aż ostroga brzękła złota.Wstała z ziemi Krysta, uwiesiła się królowi na szyi i szeptać poczęła:Królu Panie!Daj mi słowo, że mu nie wezmiesz życia!Komu? krzyknął Bolesław.Daj mi słowo!Bolesław z lekka ją od siebie odtrącił.Mów komu! Mów, co zawinił!Daj słowo!Nagniewał się pan, ale mu pilno było.%7łyć będzie.Mów, co dalej?Krysta wróciła do królewskiego ucha.Mścisław tu był, tu.Bolesław aż się cofnął i za mieczyk pochwycił.On?Tu?Gdzie i jak?Kiedy?Skinęła nań Krysta, aby usiadł przy niej na ławie, objęła go ręką za szyję, czołopołożyła na ramieniu i poczęła cicho szeptać mu coś do ucha.Po twarzy króla przelatywały burze i pioruny.Nie mówił nic, tylko mu białka w oczach krwią zapływały, usta zbladły i zębysię ścięły.Słuchał tego ust jej szmeru długo, zadumany, potem wstał od niej, nie mówiącnic, i przechadzać się począł.Krysta biegała za nim niespokojna, znała go już, że strasznym był, gdy głospodnosił gniewny, ale straszniejszym, gdy milczał.Nie odpowiadał jej wcale, stanął w oknie, patrzał w nie długo i nierychło ku niejsię obrócił.Bądz spokojna, jam nie żądny dusić robaka, choć sam mi lezie pod stopy.%7łycia nie wezmę, ale rozumu uczyć go potrzeba!Mścisław chce się z królem mierzyć.Ze mną! Bolko rozśmiał się, a w śmiechu zębami zgrzytał i straszny był.Krysta przestraszona spoglądała nań jeszcze, gdy gwałtownie cisnąwszydrzwiami, król wyszedł od niej i na dworce swoje pociągnął.O kroków kilkanaście spotkali go i otoczyli Boleszczyce, on im mimochodemkilka słów rzucił i szedł dalej.Widać było, że im dał jakieś rozkazy.Kupką stanęła drużyna naradzać się z sobą.Było ich kilkunastu, żwawo pochylając się ku sobie, rozprawiając, szepcząc,poczęli się umawiać o coś Boleszczyce.Z ruchów i twarzy znać było sprawę ważną i pilną, której wykonanie gorąco ichobchodziło.Jedni się wyrywali, wstrzymywali drudzy, sprzeczali.Tajemnicą musiało być, co im powierzył król, bo gdy się kto z dworzan do nichprzybliżał, milkli, pozbywali się go, odsyłali, sami potem znowu wracając donarad i cichych szeptów między sobą.Niektórzy rozglądali się dokoła w podwórcach, wskazując miejsca, jakbystanowiska sobie wyznaczali.Wtem we wrotach orszak się jakiś powoli wjeżdżający ukazał.Na przedzie widać było konno, pomiędzy kilku duchownymi, jadącego biskupaStanisława ze Szczepanowa, za nim czeladz jego i domowników, skromny dwórskładających.Od wrót wszyscy się skierowali ku dworcowi królewskiemu, gdzie u wnijściagłównego zsiadł biskup, a jeden z kapelanów poszedł o nim podkomorzym królaoznajmić.Rozdział 4 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •