[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie bój się, panie krajczy, wszystko z moich gotowych pieniędzy. Ale do czego taki ekspens? Mam swoje powody! Swoje powody! Wola waćpanny.ale robię uwagę.to luxus niesłychany.Panna Scholastyka zamilkła, Maria dobrowolnie i za poradą ciotki w czasiebytności hrabiego pokazywać się nie miała.Gdy powóz najwytworniejszy hrabiego posuwa się ku Górowu, rotmistrz,pokręciwszy wąsa, wsuwa się do pokoju panny Tekli. Dzień dobry pani! Dzień dobry.  Co tu u pani słychać? Rotmistrz westchnął i usiadł. Nic, kochany rotmistrzu.Ot, kwiatki mi nie tak idą, jak powinny. Doprawdy? rok niedobry! Dokąd to hrabia wyjechał? Nie wiem  zakłopotanie udając, cicho rzekł rotmistrz  nie wiem.chociaż. Chociaż co? Chociaż się poniekąd domyślam! Pokiwał głową. Tak to u tych panów! służ! służ! nadskakuj! daj mu życie.a on ci na końcutyłem się odwróci. Cóż ci to, rotmistrzu? Pojechał do Górowa.Nic mi.Westchnął znowu. Napadło cię dziś wzdychanie. Pani nic nie wiesz? Powiedzże mi, cóż takiego? Gdybym wiedział, że mnie nie wydasz.: Tajemnica! mów śmiało! komuż bym ją powiedzieć mogła? Gdybym chciała,nie mam komu. Ba.jest to rzecz taka, że pierwszy hrabia, gdyby się dowiedział. Cóż to być może? Jedynie szacunek, jaki mam dla pani. Rotmistrzu! bałamucić mnie chcesz! Nie.ale ostrzec. Znowu jaka Anusia? O! gorzej! sto razy gorzej.Pani wiesz, co się dzieje w Górowie?. Nic nie wiem.Nie jestem ciekawa i nikt mi nowin nie przynosi. Panna synowica krajczego odziedziczyła miliony!Brwi Tekli zmarszczyły się. Hrabia pojechał do Górowa, wiesz pani po co?I spojrzał jej w oczy. Chce się żenić! uważa pani? To być nie może!  zawołała Tekla. O! o! znam ja ludzi! i choć mi nic nie mówił, widzę, co się święci.Tekla spuściła oczy, rzuciła o ziemię trzymany w ręku bukiet i zawołała: Chce się żenić? A ja? a ze mną co zrobi? Nie wiem.miarkuję wszakże. %7łe mi chce dać konie, powóz i coś tam na drogę, abym sobie pojechała?nieprawdaż?Rotmistrz ruszył ramionami. Zobaczym, czy się tak łatwo mnie pozbyć. A jeśli zechce zapewnić jej los. Jak to, rotmistrzu? Jak? juścić pewnie nie inaczej jak pieniędzmi.  Niech je sobie schowa! Nie potrzebuję pieniędzy! Ale to fałsz, to ci sięprzywidziało, być nie może. Niech mi się przywidziało. Skąd pewność, że się starać myśli? Właśnie żem prawie pewny.Przebąkiwał, dawał do zrozumienia. Któraż kobieta odważy się go przyjąć.któż nie wie, że ja tu jestem? O! miła pani  przerwał rotmistrz, udając smutne oburzenie  mitrahrabiowska.Tekla potrząsła głową. Nie wierzę temu! Nie wierzę, póki mi sam nie powie.A! naówczas. Cóż naówczas? Naówczas plunę mu w oczy jako podłemu i pójdę naga, pieszo z tegoobrzydłego domu.Wiła wąsy podkręcił. W istocie  dodał  przywiduje mi się zapewne, nie ma nic pewnego! Niechcę uwierzyć rzeczywistości, to by było tak niegodziwie.Dzień dobry pani. I wyszedł.Rzucona myśl nie poszła na próżno.Tekla nie wyszła na obiad, dzień całyzostała w pokoju i płakała:Tymczasem w Górowie przyjmowano Huberta grzecznie, ale zimno i dumnie.Ciocia kierowała przyjęciem.Mało mówiąca, ostra, złośliwa nawet, starała siędać uczuć gościowi, że go przyjmuje grzecznie, bo ludzie dobrze wychowani doostatnia są grzeczni  ale nim gardzi.Hrabia od dawna nie był tak zmięszany istracił na ten raz zwykłą przytomność umysłu i pewność siebie.Na próżnowyglądał wyjścia Marii, Maria nie ukazała się.Konferencja prawna spełzła naniczym i hrabia przyrzekł za dwa dni przyjechać znowu ze swymi dokumentami,których umyślnie zapomniał.Po pierwszym przyjęciu nie bardzo mu się jużjechać chciało, ale począwszy, chciał dojść do jakiegokolwiek końca.Rotmistrz powtórzył mu swoją rozmowę z panną Teklą. Niech mi zresztą plunie w oczy  zimno rzekł hrabia  byleby sobie zBogiem powędrowała.Zaprzęgano konie na drugie odwiedziny do Górowa, gdy Wiła wsunął się dopokoju Tekli i szepnął jej w ucho: Patrz no pani, znowu jedzie! Dokąd? A dokądże, do Górowa.Aawrysiewicz mi mówił, że już się ma okołointercyzy.W tej chwili sam hrabia, wyświeżony, uperfumowany, ukazał się na progu. Dokądże to pan jedzie?Wiła usunął się i umknął. A! do Górowa z powodu.procesu! Tylko procesu? Zdaje mi się.  W Górowie jest panna bogata? Jest. Pan się o nią myśli starać? Skąd to wiesz?  udając pomięszanie, zdumienie, zawołał hrabia. A! więc tak jest!  przerwała Tekla.Hubert spuścił oczy. A gdyby tak było  rzekł  gdyby tak było! Cóż bym ja w tym domu znaczyła? W tym domu? zapewne.Ale gdzie indziej.Słuchaj, Teklo, mówmyrozumnie.Niemka cała w płomieniach cofnęła się o krok. Słucham pana! Przeżyliśmy lat kilka.mnie czas z siwym włosem myśleć o ożenieniustosownym. W czas się opatrzył! Ja nie chcę twojej krzywdy! Cóż to się nazywa moją krzywdą? Nie chcę cię opuścić, porzucić i jak inny by uczynił, zapomnieć i naprzyszłość. A cóż chcesz uczynić? Chcę cię, jak słuszna, wyposażyć, zapewnić ci los i powrót do kraju.Oczy Tekli zaiskrzyły się ogniem dumy obrażonej, gniewu, rozpaczy. Powrócę do niego pieszo!  zawołała  powrócę! Dziś jeszcze, w tejchwili! Nic nie chcę od ciebie!.Uwolnię cię od ciężarów, ale pomstę bożązostawię na głowie twojej.Zginiesz marnie jak pies.To mówiąc wskoczyła we drzwi i pobiegła w dziedziniec, w jednej sukni tylko,jak stała; nie oglądając się za siebie i nie odpowiadając na wołanie hrabiego,który stał wryty, doprawdy pomięszany i nie wiedząc, co robić. A co? poszła?  spytał nadbiegający rotmistrz.Hrabia mruknął niewyraznie. Poszła, jak stała! nic nie wziąwszy! Ona powróci! powróci! Posłać za nią konie!  dodał hrabia gniewny.I wszedł zachmurzony dopokoju. Nie pojadę do Górowa.Wyprząc konie i napisać, że przepraszam,żem chory.Wiła, spostrzegłszy zły humor pański, sam popędził za uciekającą, pewnybędąc, że ją do powrotu namówi.Na długiej grobli wiodącej ze Zliwina do wioski, którą dzierżawił Seweryn,napędził Niemkę idącą żywo, całą we łzach. Co to jest? gdzie pani bieżysz?  zawołał  hrabia posyła za nią. Nie jestem poddaną grafa  odpowiedziała  wróć do niego i powiedz mu,że brzydzę się nim jak najpodlejszym z ludzi, nim, tobą, wami wszystkimi.  Oho! z wysokiego tonu pani poczyna! Ale dalekoć to myśli tak zajść wszlafroczku, bez grosza, pieszo w kraju, gdzie u wrót pierwszej wioski zapytająo paszport i przytrzymają? Zajdę do pierwszego dworu, nikt mi kawałka chleba i dachu nie odmówi.będę żyć jałmużną.To mówiąc posunęła się żywiej, a rotmistrz skrobiąc się w głowę, zatrzymał,myślał. Panno Teklo  rzekł  niechże pani się namyśli i szaleństwa nie robi!Niemka nie odpowiedziała. Konie za panią idą. Nie. To idzże do diabła!  zawołał faworyt, odwracając się i spiesząc kudworowi. Gonić za tobą nie będziemy.W pierwszym zapale, wyrwawszy się, Tekla biegła raczej, niż szła, a gniew,oburzenie sił jej dodawały; ale wkrótce znużona, zapłakana, upaść musiała naziemię pod drzewem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •