[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7ładna kobieta w życiu nie uczyniła na nim takiego wrażenia, a od czasu jak jąpoznał, żadna inna nie pociągnęła go ani na chwilę.Hrabia miał nadzieję, żestałością swą i szacunkiem, posłuszeństwem rozkazom serce jej pozyskaćpotrafi.Cóś mu mówiło, że ono nie było dlań obojętnym, ale się nie domyślał, że Cecylia go kocha.Z rezygnacją przyjmował swój los i tak go w myślizespolił z jej losem, że choć z dala, czuwał nad nią nieustannie.Mógł jednakbardzo mało.Przez Praskiego, którego umyślnie sprowadzał, nieznacznie siędowiadywał o stanie i bycie Zawiechowa, ostrożnie starał się pomagać.leczmusiał to czynić tak, aby się ani domyślano w tym jego współudziału.Próba zawiązania z Julkiem bliższych stosunków niezupełnie się powiodła.Julek zapraszany był parę razy, pokochał hrabiego, ale siostra zręcznie go odzbytniego zbliżania się i spoufalania odciągała.Aatwą wymówką były zajęcia,nauka, potrzeba pracy.Julkowi było w tym domu dziwnie miło; hrabia dla niegookazywał czułość starszego brata, obsypywał go podarkami zrazu; lecz Cesianapomknęła, iż kto nie może dawać podarunków, ten ich i brać nie powinien,chyba od najbliższych sercu osób.Byli więc z sobą bardzo dobrze, ale Julekrzadko się tam pokazywał.Po rozmowie z panem Heliodorem hrabia, mocno niespokojny, napisał zaraz doJulka karteczkę, zapraszając go koniecznie na obiad w niedzielę, gdy robotyżadnej być nie powinno, dodając, że jest chory.Choroba była prawie zmyślona,ale list naglił o przybycie.Julek, który dla siostry nie miał tajemnic, pokazał goCecylii.Nie powiedziała nic.Było to milczące zezwolenie.Wesół i szczęśliwy,poleciał Julek.Hrabia przywitał go w progu. Gdybym nie był chory, widzę, że pan byś do mnie chyba już nigdy nieprzyjechał. Drogi hrabio! ależ ja jestem parobkiem, a parobcy wizyt nie składają rozśmiał się Julian. Ja za każdą wizytę poszlę ci trzech do ogrodu  rzekł Sulejowski. Przepraszam, mam tę zarozumiałość, że mnie i czterech by nawet niezastąpiło.Tak się zaczęła rozmowa.Hrabia, który sprowadził był swą bibliotekę i miałbardzo piękne dzieła zbytkowne, bawił nimi Julka doskonale.Jedli obiad, przyktórym znajdował się rządca, młody chłopak, skromny i miły.Potem poszli nacygara do gabinetu i siedli przy dobrym ogniu olchowym.Byli sami, a hrabiapracował dzień cały nad tym, aby spoufalić z sobą Julka. Panie Julianie  rzekł mu  nie myśl, że cię wezwałem dla mojej zabawy.Nie jestem takim egoistą.mam do ciebie interes, obchodzący was, nie mnie. Niech ci się to wydaje, jak chce  ale mówię to bez obłudy, że mam dla wasprzyjazń serdeczną, szczerą, wielką.że tobie, panie Julianie, i siostrze twojejżyczę tak, jakbym był waszym bratem.Julek rzucił się dziękować. Więc nie próżna ciekawość, ale chęć bronienia was pobudza mnie, abyspytać cię i zakląć, żebyś mi wyznał, coście zrobili swojemu krewnemu,marszałkowi, iż.jednym słowem, jest waszym nieprzyjacielem i szkodzi wam,jak może.Julek spłonął cały.Pytanie było tego rodzaju, iż młody chłopak dobrze namyślićsię musiał, jak ma odpowiedzieć.Nie mówić nic, było to dać do myślenia zbytwiele: wyznać wszystko i wtajemniczać obcego.nie miał prawa, jak mu sięzdawało.Musiał szukać drogi pośredniej i chwilę milczał, oczy wlepiwszy wziemię. Daję ci słowo honoru  dołożył hrabia  iż to zostanie między nami.Uspokój mnie.Otwarcie ci powiadam: chodzą pogłoski dziwne, uwłaczające.amnie to boli. Powiem wam historią całą i osądzicie sami, kiedyście łaskawi zajmować sięnami  z wolna począł Julek. Marszałek pomagał nam, babce, i był dla nasdobrym bardzo długo.Gdy Cecylia przybyła, chociaż nas tak bliskie łącząstosunki pokrewieństwa, zakochał się w niej.Cesia mu stanowczo odmówiła;stąd gniew.Wyznaję, żem się lękał tej odmowy, żem ją chciał skłonić do tego,aby.nie odpychała go stanowczo.Ale Cesia oburzyła się na mnie i dała muodprawę.Słuchał hrabia, rumieniąc się z gniewu. Czy mówisz mi wszystko?  zapytał. Mówię wszystko, co tylko mogę powiedzieć!  dodał. A jeżeliby kto sięgniewać miał prawo, to nie on! ale my!Ostatnie wyrażenie dawało do myślenia. Rozumiem, że marszałek za odprawienie gniewać się może, ale z tego, co mimówiono  odezwał się hrabia  wnoszę, że.osobiście chyba musiał byćczymś dotknięty, kiedy się tak mści.Zmilczał Julek.  Jest, bądz co bądz, moim wujem  odezwał się namyśliwszy  szanować wnim muszę, rodzinę własną.przestańmy na tym.Hrabia nie był zaspokojony zupełnie, lecz tłumaczył już sobie zaszłeokoliczności. Ponieważ mówimy o tym  począł Julek  powiem i to, że nie jedenmarszałek nam szkodzi; mamy innych jeszcze nieprzyjaciół.Mogą na niegoskładać niedorzeczne gadaniny Sławczyńskich i Mazurowicza.Ten biednyHenryk! i my za niego przypłaciliśmy nieszczęśliwą miłość dla Hanny.Wiemydobrze, iż nie mamy przyjaciół, żeśmy otoczeni niechętnymi.Cesia to znosi zanielską rezygnacją: ja się często burzę, ale cóż pocznę? Gdyby nie to miejscepełne pamiątek, gdyby nie konieczność.może byśmy stąd w świat poszli,aleśmy przykuci.Julek westchnął.Zasępił się hrabia. Jak tu na to radzić, nie wiem  rzekł cicho  lecz wierz mi, panie Julianie,w każdym razie i wypadku gotów jestem dla was z pomocą, z poparciem, zczym chcecie.Rachujcie na mnie.Wprawdzie ja niewiele mogę tutaj, leczzawsze dobrze choć tak bezsilnego mieć sprzymierzeńca.I podał mu rękę ze współczuciem.Julek odjechał do domu, przejęty jegodobrocią, wyspowiadał się przed siostrą i spostrzegł, że przyjęła to dziwnymmilczeniem.Nazajutrz chłopak jakiś długo się uwijał około dworuzawiechowskiego, wkradł się do sieni i gdy panna Cecylia przechodziła przeznią, oddał jej szybko list, a sam uciekł.Wróciła z nim do swojego pokoju.Był topierwszy, jaki odebrała od hrabiego, ale znała jego pismo i domyśliła się od razupochodzenia.Rozgniewała ją ta śmiałość, chciała zrazu nie rozpieczętowanyzwrócić przez pocztę, lecz.ciekawość przemogła.List był treści następującej:Wiem, że pani mi za zbrodnię poczytasz moję śmiałość, wiem, że nie odbioręodpowiedzi, wiem, że jestem zuchwały i natrętny, ale pisać muszę.Niech siępani nie lęka, abym ją nudził moimi wyznaniami czci dla niej i najgłębszegouczucia.chcę listem dokończyć tylko mojej wczorajszej z panem Julianemrozmowy.Otoczeni jesteście państwo nieprzyjaciółmi; pani i jej braciom grożą zemstą iznęcaniem się powolnym.Dlaczego pani chcesz cierpieć i rodzinę na to wystawiać? Wez mnie pani za towarzysza i obrońcę, a skończonym będziewszystko.Czuję w sobie dosyć odwagi i siły, bym się nie lękał nikogo, gdystanę w obronie pani i tych, co do niej należą.Wiem, co mi pani zarzucisz.Niestety! miałem szczęście ją poznać, gdymjeszcze był w pętach; ale przyznaj mi pani, czym inaczej jak oczyma śmiał jejkiedy wyznać uczucie, które naówczas byłoby obelgą? Cóżem winien, żem zawcześnie ją poznał, a raczej za pózno?.Jeżeli nie wstręt wstrzymuje cię, pani,śmiem błagać: pozwól mi być towarzyszem swym i obrońcą, dla braci swychbratem.A jeśli odrzucisz i błagania, i prośby, nie odtrącaj przynajmniejpomocy sąsiada i przyjaciela.Pozwól mi wziąć choć ten tytuł.nazwij mnieopiekunem.Jestem tak niespokojny, że nie wiem dobrze, co piszę.Idzie mi o totylko, byś pani mnie zrozumiała i liczyła na to, że w gotowości jestem na każdejej zawołanie, na wszystkie rozkazy i z pokorą zniosę, co mi przeznaczone [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •