X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Muszę cię nie�stety zamknąć na klucz, ale czegóż się nie robi, byochronić człowieka, w którym płynie ta sama krew.- Jasne, przekonaliśmy się o tym na przykładziePiotra - odezwała się Raija.Musiała to powiedzieć.- Piotr nie jest moim synem - rzekł z naciskiemWalentin.Wciąż zachowywał spokój, wciąż się uśmiechał, alejeden policzek zaczął mu zdradziecko drgać.- No to chodzmy - rzekł Wasilij.- Nie mam chy�ba prawa spytać, co zamierzasz teraz zrobić?- Nie mylisz się - odparł Walentin.- Nie możeszspytać, a w każdym razie nie otrzymasz odpowiedzi.Ale lepiej dla ciebie, żebyś znalazł się bezpiecznyw kajucie sternika, zanim cokolwiek zacznie się dziać.Więcej nic nie powiedział.Raija czuła, jak ogarnia ją lodowaty strach, któryz żołądka rozlewał się na całe ciało.Zrobiło jej sięzimno, jak gdyby znalazła się na dworze w zimowydzień, a północny wiatr przeszywał ją na wskroś.Ni�gdy chyba bardziej nie zmarzła.- Dobrze wiem, gdzie jest moje miejsce - zapewnił beztrosko Wasilij.Wyglądał tak, jakby nie miał żad�nych zmartwień, niespiesznie ruszając do drzwi.-Przypuszczam, że ktoś mnie tam odprowadzi.Nie ty?Walentin nawet nie drgnął, nie odpowiedział sło�wem ani gestem.- Nie rób jej krzywdy! - poprosił Wasilij.- Zewzględu na nią i ze względu na siebie samego.Jesz�cze nie tak dawno temu Jewgienij Byków był nie�okrzesanym gburem.Ma wprawdzie jedno ramięmniej, ale sądzę, że nadal gdzieś w głębi jego duszydrzemie zabijaka.Jeśli wyrządzisz krzywdę Raiji,z pewnością się zemści.Walentin nawet się nie skrzywił, choć nie miał zwy�czaju przyjmować niczyich rad i pouczeń.Potrafiłukryć ogarniający go gniew, tym większy, iż podejrze�wał, że Wasilij i Raija są kochankami.Dla niego sło�wo  miłość" miało tylko jedno znaczenie, kojarzyłomu się wyłącznie z fizycznym pożądaniem.Uważał, że kobieta to tylko ciało, dzięki któremumógł zaspokoić swoje żądze.Teraz też nie ukrywałswoich zamiarów wobec żony właściciela statku.Ku swemu zaskoczeniu Raija nagle dostrzegła, żeteraz twarz Walentina się zmieniła.Na jego policz�kach wykwitły rumieńce, a niebieskozielone oczy lśni�ły dziwnym blaskiem.Czyżby tak wpłynęła na niegoostatnia rozmowa ze zbuntowanymi marynarzami?Z pewnością to nie jej bliskość tak na niego działała.- Boisz się mnie? - spytał wyzywająco, kiedy zo�stali sami.Nie odpowiedziała.Ona również znała sztukę mil�czenia, choć nie potrafiła tak jak on sprawić, by jejtwarz kłamała, by z oczu nie dało się nic wyczytać. - A może Wasilij tak bardzo cię pocieszył, że na�brałaś odwagi?- Wasilij i ja nie rozmawialiśmy o sytuacji na statku.- Oczywiście, że nie! - wykrzyknął, wymachującrękami.- Rozmawialiście o bardziej wzniosłych spra�wach, co? Takich, na których ty się znasz, a on uda�je, że rozumie.Taka wymiana myśli to pewnie miłaodmiana od mojego towarzystwa, co? Ja nie mam gło�wy do takich rzeczy.Jestem tylko prostakiem, któryuprowadził dwa statki.- Nie jesteś prostakiem - zaprzeczyła Raija, stara�jąc się zachować spokój.Była w stanie się opanować, dopóki mówiła to, conaprawdę myśli, dopóki nie musiała kłamać.Uniesione brwi świadczyły o zdumieniu Walen-tina.Najwyrazniej spodziewał się usłyszeć od niejinne słowa.Wciąż jednak nie przestawał jej prowo�kować.-Jakim kochankiem jest mój kuzyn Wasilij? - do�pytywał się uparcie.- Nie mam pojęcia - odparła, nie uciekając spoj�rzeniem.Nie wiedziała, co Walentin chce osiągnąć.Może stara się przyłapać ją na kłamstwie?Jak dobrze, że na jego pytania mogła szczerze od�powiadać.- Założę się, że w swym długim życiu pościelowe�go jezdzca nauczył się sztuczek, które są w stanie za�skoczyć nawet tak wymagającą damę jak ty!Raija westchnęła.- Pewnie jest tak, jak myślisz.Nie potrafię nic naten temat powiedzieć.Jestem szczęśliwą żoną i odkiedy poznałam Jewgienija, nie spotkałam mężczy- zny, który by mnie pociągał.Po prostu nie ma dru�giego takiego człowieka jak on.- Nie, trudno jest znalezć w okolicy drugiego jed�norękiego.- Możesz sobie myśleć, co chcesz - rzekła Raija zre�zygnowana.- Wielu kobietom wystarcza jeden męż�czyzna, choć tobie z pewnością trudno to zrozumieć.Jestem bardzo szczęśliwa z Jewgienijem.Daje miwszystko, czego pragnę.Również w miłości.Powiedziała to wprost, tak żeby Walentin nie miałwątpliwości.Nieważne, że rozmawia z nim o swoichosobistych sprawach, choć właściwie nic mu do tego.- A więc kuzyn Wasilij w ogóle cię nie pociąga, ma�ła kobietko? Naprawdę nigdy nie sprawił, że krew za�częła ci szybciej krążyć?- Nie - odparła Raija, ale głos lekko jej przy tymzadrżał.W głębi duszy musiała przyznać, że Wasilijmiał w sobie wiele cech, których szukała u-mężczy�zny.Gdyby nie była żoną Jewgienija, gdyby chciałasię związać z kimś, przy kim mogłaby zostać sobąi czuć się bezpiecznie, wybrałaby właśnie jego.Walentin potrafił wyłowić owo drżenie głosu.Beztrudu odgadł, że Raija zawahała się, zanim odpowie�działa.Dosłyszał niepewność, z której ledwie samazdawała sobie sprawę.I wyciągnął własne wnioski.Roześmiał się.Zadowolony roześmiał się głośno.- Nie jesteś całkiem niewinna, co, Bykowa? Kobietyto niewierne istoty! Nie znam żadnej zamężnej niewia�sty, która nie miałaby ochoty zdradzić swego męża, o ilenikt by się o tym nie dowiedział.A ty bynajmniej nie jesteś wyjątkiem, choć już prawie uwierzyłem, że jesteśideałem.Gdybyś była taka niedostępna, jak początko�wo sądziłem, warto by było spróbować cię zdobyć.Alety jesteś jak wszystkie - westchnął.- Jesteś całkiem zwy�czajna.Nawet nie wiesz, jak mnie rozczarowałaś"!Raija przełknęła.Zachciało jej się pić.Teraz chęt�nie sięgnęłaby nawet po gorzką i palącą wódkę.W gardle całkiem jej zaschło.- Czego się po mnie spodziewałaś? - spytał i pochy�lił ku niej, jakby w przypływie zaufania.- Oczekiwa�łaś, że okażę się taki jak Wasilij? Myślę, że byłbymlepszym kochankiem.Dałbym ci więcej.O wiele wię�cej.- Roześmiał się.- Może jeszcze będziesz miałaokazję się o tym przekonać.Może.- mrugnął poro�zumiewawczo.- Ale teraz muszę cię zostawić samą.Pewnie cię zawiodłem, ale nie ma innej rady.- Czy musisz zamykać mnie na klucz? - spytała,starając się przybrać żałosny, błagalny ton.Właściwienie musiała udawać, naprawdę się bała.- Zapewne nie wyrządziłabyś wielkich szkód napokładzie - uśmiechnął się - ale prowokujesz mojązałogę do myślenia o innych sprawach niż te, dla któ�rych tu jest.A na to nie mogę pozwolić, poza tymi ty nie byłabyś bezpieczna.Wygląda na to, że opróczmnie i mojego kuzyna jest jeszcze kiłku innych męż�czyzn, którym na twój widok przychodzą do głowybrzydkie i grzeszne myśli, moja droga [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  

    Drogi uĚĽytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treĹ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaĹ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoĹ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

     Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyĹ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treĹ›ci marketingowych. PrzeczytaĹ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoĹ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.