[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeżeli, jak powiadał starzec, spędzali większość czasu, walcząc zesobą, toczyli te walki za zamkniętymi drzwiami.I nikt z Longneru nie chodził do opuszczonejchaty na polu od zniknięcia Generys.Chłód i pustka opanowały to miejsce, bo ci, którzy znali jejako zamieszkane, unikali go, odwracali od niego twarze.Tylko ten nieszczęsny starzecpróbował tam szczęścia w poszukiwaniu zacisznego schronienia i został wyrzucony przezsilniejszego pretendenta.Wdowa po kowalu, drobna, starsza osoba o błyszczących okrągłych oczach,przypominających oczy drozda, nadstawiła uszu, słysząc imię Brytryka.- Och tak, zachodził do nas, kiedy mieszkałam z moich chłopem przy kuzni w Sutton.Zaczynał skromnie, ale chodził po wioskach regularnie, a wiesz, że człowiek nie może cotydzień bywać w mieście.Brałam od niego sól.Wykonywał dobrą robotę i nie bał się ciężkiejpracy, kiedy był trzezwy, ale szalał, kiedy był pijany.Pamiętam, że go widziałam na jarmarkuw zeszłym roku, ale nie rozmawiałam z nim.Nie wiedziałam, że sypiał w zagrodzie garncarza.Nie znałam wtedy tamtej chaty.Po dwóch miesiącach przeor posłał mnie tam, żebym zadbała oto miejsce.Mój chłop nie żył już od wiosny, więc prosiłam w Haughmondzie, żeby mi znalezlijaką pracę.Kowal zrobił dla nich wiele dobrej roboty i wiedziałam, że mnie przeor nie odtrąci.- A kobieta? - spytał Hugo.- Wędrowna akrobatka, jak mi mówiono, ciemnowłosa,bardzo przystojna.Czy go z nią widziałaś?- Miał ze sobą dziewczynę - przyznała wdowa po chwili zastanowienia - bo tego dniabyłam w sklepie rybnym przy gospodzie Wata, na rogu targu końskiego, a ona przyszła gozabrać, zanim przepije cały swój dzienny zysk i połowę jej, jak mówiła.To pamiętam.Hałasowali, on się robił potem coraz bardziej kłótliwy, ale ona mu dorównywała.Obrzucali sięwyzwiskami, ale potem wyszli przytuleni do siebie, a ona podtrzymywała go, kiedy się potykał.Przystojna? - Wdowa rozważyła to i prychnęła z powątpiewaniem.- Niektórzy mogą takmyśleć.Zuchwała, idąca dużymi krokami, czarnooka, chuda i tak giętka jak łozina.- Brytryk był też w tym roku na jarmarku, jak słyszałem - powiedział Hugo.- Czy gowidziałaś?- Tak, był tu.Dobrze mu się wiodło, sądząc po wyglądzie.Powiadają, że byćwędrownym kramarzem, to dobre zajęcie, jeśli jesteś chętny do pracy.Dajcie mu rok czy dwa,a wynajmie stragan, jak to robią kupcy, i będzie płacił opactwu.- A kobieta? Była z nim jeszcze?- Nie widziałam jej.- Nie była głupia, a na milę od Shrewsbury nie było już chybanikogo, kto nie słyszał o odnalezieniu zmarłej.Oczywista odpowiedz z jakiegoś powodu niebyła zadowalająca, skoro dochodzenie trwało, a nawet nabrało intensywności.- Aleja przez tetrzy dni tylko raz zeszłam na Podgrodzie.Inni byli tam codziennie i przez całe dnie, oni będąwiedzieli.Ja jej nie widziałam.Bóg jeden wie, co on z nią zrobił - powiedziała wdowa iprzeżegnała się statecznie i z rozwagą, oddalając złe znaki od swej niewrażliwej na ciosy cnoty.- Wątpię jednak, czy znajdziecie kogoś, kto ją widział od zeszłorocznego jarmarku.- Och, tak, ten chłop! - powiedział mistrz William Rede, starszy świecki rządcaopactwa, który zbierał należne opłaty od kupców i rzemieślników wystawiających towary najarmarku.- Tak, wiem, kogo macie na myśli.Aajdak z niego, ale znam o wiele gorszych.Powinien wnosić jakąś małą opłatę, bo ładunek przynosił taki, że Herkules by go ledwie uniósł.Wiecie, jak to jest.Kiedy ktoś ustawia stragan na trzy dni, sprawa jest prosta.Wiadomo, gdziego znalezć.Płaci, co się należy, i nie traci czasu.Ale gość, który nosi swój towar na plecach,widzi cię z daleka i idzie gdzie indziej, a ty możesz stracić więcej czasu na pogoń za nim, niżjest warta jego marna opłata.Bawić się w ciuciubabkę między setką straganów pełnychkupujących i sprzedających to nie dla mnie, więc mu to uchodziło płazem.Niewielka strata, a zczasem go dostanę, bo interes się rozwija.Nic więcej o nim nie wiem.- Czy była z nim w tym roku kobieta? - spytał Hugo.- Ciemnowłosa, przystojna,żonglerka i akrobatka?- O ile mi wiadomo, nie.W zeszłym roku była kobieta, która z nim jadła i piła, i chyba tota, którą macie na myśli.Jestem pewien, że dawała mu znaki, kiedy nadchodziłem.Ale nie wtym roku.Przyniósł więcej towarów, więc myślę, że go znajdziecie w gospodzie Wata, bo musigdzieś je składać.Tam się dowiecie więcej.Walter Renold oparł gołe, tęgie ramiona na wielkiej beczce, którą właśnie wtoczył bezwysiłku w kąt izby, i spojrzał sponad niej na Hugona spokojnym wzrokiem.- Brytryk? Tak, nocuje u mnie podczas jarmarku.Przyniósł w tym roku ciężki ładunek ipozwoliłem mu go złożyć na poddaszu.Czemu nie? Wiem, że się wymiguje z opłat dlaopactwa, ale strata pensa ich nie zrujnuje.Opat nie patrzy zbyt surowo na małych ludzi.Nie,żeby Brytryk był taki znowu mały.To wielki, silny chłop, rudy, czasem awanturuje się popijanemu, ale w ogóle to dobry chłopak.- W zeszłym roku była z nim kobieta - mówił Hugo.- Wiem, że nie mieszkał wtedy uciebie, ale jeśli tu pił, musiałeś ich widzieć.Pamiętasz ją?Wat już ją sobie przypomniał, wprawiło go to w rozbawienie.- Och, tak! Trudno zapomnieć, kiedy się ją raz widziało.Wiła się jak wierzbowagałązka, tańczyła jak marcowe jagniątko i grała na piszczałce.Aatwej w noszeniu i lepszej niżrebek, chyba że jesteś mistrzem.A ona była praktyczna, pilnowała pieniędzy, które mieli.Mówiła o małżeństwie, ale wątpię, by go doprowadziła kiedy do drzwi kościoła.Może zaczęsto o tym mówiła, bo w tym roku przyszedł sam.Nie wiadomo, gdzie ją zostawił, ale onaporadzi sobie, gdziekolwiek się znajdzie.To miało bardzo gorzki wydzwięk dla Hugona, biorąc pod uwagę możliwość, którąmiał na myśli.Zdawało się, że Wat nie uczynił jeszcze tego skojarzenia, które przyszło dogłowy wdowie.Zanim jednak zdołał spytać o coś więcej, Wat zaskoczył go, dodając:- Gunnilda, tak ją zwał.Nie wiem, skąd pochodziła - wątpię, czy on to wie - ale ona jestpięknością.To także zabrzmiało dziwnie, kiedy Hugo przypomniał sobie nagie kości.Coraz żywiejrysowała się w ich wyobrazni postać tej kobiety, dzikiej, giętkiej, ciężko pracującej i błąkającejsię po drogach, której mroczny blask zapalił błysk podziwu w oczach niemłodego właścicielagospody po roku albo więcej niewidzenia jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]