[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pożyczasz też trochę masy-energii z jego pola grawitacyjnego. Z pewnością można przeprowadzić testy, żeby ustalić, co jest prawdą  wtrącił Frank.Willis wzruszył ramionami. Efekty są zbyt słabe.Kiedyś to będzie możliwe.Ale to drugie wyjaśnienie jest chybabardziej atrakcyjne.Gdy przekraczasz, świat docelowy na powitanie w pewnym sensie oddaje ciodrobinę siebie.I ty to zwracasz, kiedy przekraczasz z powrotem.Sally skrzywiła się w brzydkim grymasie. Jeśli lubisz, by twoje hipotezy naukowe były obciążone ładunkiem emocji, to owszem,taki pomysł rzeczywiście jest atrakcyjny.Frank wyczuwał, że pod powierzchnią tej z pozoru technicznej rozmowy kryją się długielata słownej szermierki.Nawet mówili inaczej: Willis z wyraznym akcentem Wyoming, co z pewnością sprawiało, że nie był doceniany przez co bardziej snobistycznych akademików, Sallynatomiast miała akcent całkiem neutralny, jakby świadomie próbowała się zdystansować odswoich korzeni.Co prawda Frank nie wyczuwał realnej wrogości między ojcem i córką.Bylizbyt inteligentni oboje, mieli zbyt mocne osobowości, by łączyła ich tego rodzaju negatywnarelacja.Na pewno jednak nie była całkiem pozytywna.Byli ludzmi silnymi o wspólnejprzeszłości, owszem, pełnymi szacunku, ale czujnymi wobec siebie. A tak przy okazji  odezwała się Sally  w którą stronę jest Mars?Frank spojrzał przez okno, zastanowił się i wskazał przez ramię. Tam.Jeszcze przez długie tygodnie będzie co najwyżej iskierką.Potem zobaczymy, żewisi tam jak pomarańcza.Ma wielkie formacje geologiczne, wiecie, ogromne góry i wąwozywidoczne z bardzo daleka& W audytorium widzieliście zdjęcia.A na tym Marsie są też oceany izieleń życia.Spojrzała na ojca. I to jest sens tej misji? %7łeby sprawdzić, dlaczego Mars, ten Mars, jest ciepły, wilgotny iżywy? O nie  odparł lekceważąco Willis. To trywialne. %7łycie na Marsie jest trywialne?  Frank uniósł brew. Powiedz to PercivalowiLowellowi.Jeśli życie na Marsie to tylko element scenerii& Chodzi mi o życie na Długim Marsie.%7łycie, umysł i to, co może& co musi osiągnąć.Sally odwróciła się do niego. Czego naprawdę szukasz, tato? Nowej technologii, czegoś takiego jak nowy kroker? Ico wtedy zrobisz? Uwolnisz ją? Mellanier porównał cię kiedyś do Dedala, ojca Ikara, tegochłopca, który wykorzystał wynalazek ojca, by polecieć zbyt wysoko i rozgniewać bogów.I to dociebie pasuje, prawda? Lubisz majstrować dla samego majstrowania, w ogóle cię nie obchodząkonsekwencje.Dedal swojej epoki.Willis potarł podbródek. Ale Dedal podobno oprócz innych zabawek wynalazł piłę, siekierę i świder.Nie taki złyłączny wynik.A co do&  Zabrzmiał cicho brzęczyk. Aha, mój ostatni eksperyment.Przepraszam.Trochę sztywno, ale z dziwną gracją popłynął przez mikrograwitację do strażackiej rury iprzeciągnął się do laboratorium.Frank zerknął na Sally. Wszystko w porządku?Przez dłuższą chwilę milczała  skupiona i całkiem dla Franka nieodgadniona. Powiedz, co może pójść zle, Frank?  powiedziała w końcu. Z  Galileo.Wiem, żeprzerobili z nami kilka procedur alarmowych, ale polegały głównie na tym, że wciskamy się doworków powietrznych, a ty ratujesz sytuację.Wzruszył ramionami. Al i inni doszli pewnie do wniosku, że tyle zdołasz wysiedzieć.A Willis jeszcze mniej.Więc przekazaliśmy wam tylko najbardziej podstawowe informacje. No dobra.Ale teraz mi powiedz.Przyzwyczaiłam się do polegania na sobie, jeśli idzie owłasne przetrwanie. Jasne.No więc jest wiele wypadków, których nie przeżyjemy.Masywne uderzeniemeteoru.Dostatecznie poważne uszkodzenie systemu napędu w fazie odpalenia& w końcu tam ztyłu wybuchają bomby termojądrowe. A co można przeżyć? Mnóstwo sytuacji.Niewielkie przebicia.Możliwy do opanowania pożar.Wyciek atmosfery czy też inną awarię systemu dostarczania powietrza.Drastyczny zanik mocy.Wwiększości tych sytuacji ocali was automatyka.W większości pozostałych będę na miejscu, żebyzałatwić sprawę.Gdyby nie, zawsze możecie porozmawiać z Ceglanym Księżycem. A jeśli to wszystko zawiedzie?Uśmiechnął się. Powiedziałbym, że dla ciebie zasadniczym kluczem do przetrwania jest umiejętnośćwkładania skafandra po ciemku, przy spadającym ciśnieniu, kiedy syreny alarmowe wyjądookoła jak pierwsze akordy Apokalipsy.Już w skafandrze masz czas, żeby poradzić sobie zresztą.Ale opanowanie tego wymaga długich godzin ćwiczeń. Mamy te godziny, jeśli się nie mylę.Zaczęli więc.Sally jak najlepiej poznawała każdy centymetr statku i wyposażenia orazrozmaite procedury awaryjne.Willis tymczasem zamknął się u siebie i zajmował własnymiprojektami.Tak to trwało praktycznie przez całą drogę na Marsa. ROZDZIAA 14W swoim dzienniku Maggie Kauffman zapisała, że dopiero kiedy odlecieli z ZiemiZachodniej 1 617 524  ze świata beagle i, z ostatnim członkiem załogi na pokładzie  ichpodróż zaczęła się naprawdę.Harry Ryan wreszcie oświadczył, że jest zadowolony z tego, co nazwał  kuchnią fusion zmaszynowni , dopracowanej amerykańskiej techniki opakowanej wokół rdzenia chińskiejżelowej pomysłowości.Pozwolił więc Maggie, by wydała rozkaz  Cała naprzód  wreszcie.Była w sterowni wraz z grupą oficerów przygotowanych na wielką mnogośćprzewidywanych przez Harry ego awarii i katastrof.Wu Yue-Sai robiła notatki, jak zawsze.Maggie miała znakomity widok na zewnętrzne światy przez duże, panoramiczne okna zsolidnymi ceramicznymi okiennicami, gotowymi błyskawicznie się zatrzasnąć w przypadkuzagrożenia.Przyglądała się, jak te światy przeskakują jeden za drugim, coraz szybciej, kiedyuruchomił się napęd.Początkowo widok był całkiem rutynowy, jeśli rutynowym można nazwać cokolwiek naDługiej Ziemi  jeden pustynny świat po drugim w pasie  parawenusjańskim , znikający wtempie jednego co sekundę  w rytmie uderzeń serca.Potem szybkość wzrastała stopniowo dodwóch na sekundę i Maggie poczuła, że jej puls także przyspiesza, że rytmy organizmupodświadomie dopasowują się do muzyki światów.Ale kiedy szybkość jeszcze wzrosła,stroboskopowe rzeczywistości zaczęły być męczące.Nic nie powinno nikomu grozić, pasażerówi załogi twainów rutynowo badano, by wykluczyć przypadki epilepsji; zresztą na wszelkiwypadek, nim Doc Mackenzie wydał zgodę na próby napędu, polecił, by wszyscy na pokładziepoddali się testom przesiewowym.Zwiaty przelatywały ciągle, szybciej i szybciej.Maggie zauważyła, że migoczące w doleZiemie są teraz zieleńsze, a niebo bardziej błękitne  zatem musieli już opuścić pas Wenus.Aleświaty przepływały przez pole widzenia zbyt szybko, by rozróżnić jakieś szczegóły.Dostrzegalijedynie główne elementy, niebo, horyzont, ląd oraz stalowy połysk rzeki  dalekiej kuzynki Ohio,jeśli wierzyć okrętowym geografom.I wtedy światy się rozmyły.Osiągnęli punkt krytyczny, kiedy tempo przekraczania stałosię zbyt szybkie, by potrafił sobie z tym poradzić jej system analizy widzenia, jak gdybywszystkie te światy  a każdy był całą Ziemią  stały się zaledwie szybkim odświeżaniemcyfrowego obrazu.Zniknęło wrażenie przekraczania, zastąpiło je uczucie ciągłego ruchu,przepływu i ewolucji.Słońce było stałą, zawieszone na niebie będącym melanżem każdejmożliwej pogody, o kolorze łagodnie ciemnego błękitu.W dole rzeka rozszerzała się na równinęzalewową niczym blady i większy duch samej siebie, a plamy lasu stapiały się w zielonkawąmgłę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •