[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.136 STELLA RIMINGTONTrzecia seria to były zdjęcia sanitariatu - najpierwwidok z zewnątrz, gdy wokół kręcili się ludzie z patologiiw swoich jasnoniebieskich kombinezonach ochronnych.Pózniej zdjęcia wnętrza budynku - pustego, przynajm-niej jeśli chodzi o żywych.Pomieszczenia w środku byływyłożone białymi kafelkami, widać było umywalkę, dwapisuary przykręcone do ściany oraz kabinę toalety.Ko-lejne zdjęcie pokazywało zbliżenie na zepsuty zamekkabiny.Zamiast rolki papieru, z jednej ze ścian zwisałażółta książka telefoniczna.Ostatnie zdjęcia ukazywały Raya Guntera.Ubranegow białawy sweter i granatowe, dresowe spodnie Adidasa,leżącego na podłodze poniżej szerokiego na metr roz-bryzgu wyschniętej krwi i tkanki mózgowej.W samymśrodku tego makabrycznego śladu znajdował się czar-ny otwór, tam gdzie kula uderzyła w pokrytą kafelkamiścianę.Długi brunatno-czerwony zaciek spływał stam-tąd ku bezwładnemu ciału.Kula weszła pod lewą brwią,pozostawiając twarz w miarę nietkniętą, ale tył głowyzapadł się nad pękniętą czaszką i większość jej zawartościznajdowała się teraz na podłodze.- Kto go znalazł? - spytała Liz, mrużąc oczy z nie-chęcią, gdy na ekranie pojawiały się szczegóły krwawejjatki.- Jeden z TIR-owców.Chwilę po szóstej rano.- A pocisk?- Mieliśmy szczęście.Przeszedł przez jedną ścianę,ale utkwił w zewnętrznej.- Jakieś ślady zabójcy?- Nic, przeszukaliśmy każdy cal podłogi i ścian.Spraw-dzimy też paznokcie ofiary, ale raczej na nic nie liczę.RYZYKO ZAWODOWE 137- Gdzie stał zabójca, gdy oddano strzał? - spytałaLiz.- Trudno powiedzieć na tym etapie, ale na pewno wy-starczająco daleko, by nie było oparzeń od gazów wylo-towych, ani drobin prochu.Może jakieś cztery metry.Ktokolwiek to zrobił, znał się na rzeczy.- Czemu tak uważasz?- Strzelał w głowę.Aatwiej byłoby przecież strzelaćw korpus, ale nasz zabójca chciał mieć pewność, że jedenstrzał załatwi sprawę.Gunter był martwy, zanim ugięłysię pod nim kolana.Liz pokiwała głową z aprobatą.- I nikt nic nie sły-szał?- Nikt nie przyznaje się, że cokolwiek słyszał.Alez drugiej strony cały czas jezdziły tu ciężarówki, byłosporo przypadkowych dzwięków.- Ilu ludzi było w pobliżu?- Dobry tuzin kierowców śpiących w kabinach.Barzamyka się o północy i otwiera o szóstej rano - wyłączyłlaptopa i odchylił się na krześle.- Będziemy wiedziećwięcej, kiedy tylko dostaniemy kasetę z kamery prze-mysłowej, a to powinno nastąpić za jakąś godzinę.Copowiesz na drinka?- Tego drinka, który poprzednio był kanapką?- Tego samego.iepłe wnętrze pubu Trafalgar" było miłą odmianąCpo zimnej i smutnej świetlicy.Zciany lokalu pokry-wała dębowa boazeria udekorowana portretami lordaNelsona, węzłami żeglarskimi, okrętami w butelkachi innymi marynarskimi akcesoriami.Ponad kontuarem138 STELLA RIMINGTONumieszczono oprawioną w ramkę czerwoną banderę Ma-rynarki Handlowej Jej Królewskiej Mości.Lokal pach-niał środkiem do polerowania drewna i papierosowymdymem.Paru klientów w średnim wieku rozmawiałoprzy lunchu, sałatkach i piwie.Goss zamówił piwo dla siebie, kawę dla Liz i talerztostowych kanapek.Liz nie liczyła na dobrą kawę i niemiała akurat specjalnej ochoty na kanapki, ale uznała,że wypada skorzystać z poczęstunku.Wiedziała, że matendencję do pogrążania się w pracy i zapominania o taktrywialnych sprawach jak posiłki.Na dodatek jej apetytpsuły jeszcze inne sprawy - echo telefonu Marka.Jeślimówił serio, to musiała coś zrobić.Zerwać znajomość,zakończyć ten cały romans.Pózniej, pomyślała.Zajmę się tym pózniej.- No więc - zaczęła, kiedy siedli w cichym kącie pubu,z piwem i kawą - ten pocisk kalibru 7,62.Goss pokiwał głową.- Głównie dlatego tu jestem.Wygląda na to, że ktoś użył wojskowej broni.Najpierwmyśleliśmy o kałasznikowie albo SLR, ale mamy wątpli-wości.Chłopaki głowią się nad tym.- Kojarzysz użycie takiej broni w porachunkach mię-dzy organizacjami?- Nie w tym kraju.Za duże, niewygodne.Typowygangster Zjednoczonego Królestwa trzyma się pistole-tów - Beretty albo Glocka.Profesjonaliści używają raczejkrótkich rewolwerów - 38-ka z tłumikiem robi co trzeba,a jest niezawodna i nie zostawia łusek.Liz zamieszała kawę.- Co myślisz o całej sprawie?Nieoficjalnie?RYZYKO ZAWODOWE 139Wzruszył ramionami.- Najpierw myślałem, biorącpod uwagę, że ten Gunter był rybakiem, że miał cośwspólnego ze szmuglem prochów albo ludzi, i komuśpodpadł.Ale drugi pomysł, ku któremu się bardziej skła-niam, to ten, że facet przypadkiem wlazł komuś w drogępodczas roboty - jakimś paskudnym koleżkom z EuropyWschodniej, i musieli go uciszyć.- Ale jeśli tak było, to po co robić to dziesięć milw głębi lądu, w Fakenham, i to w ruchliwym miejscu?- Oto jest pytanie, prawda? - spojrzał na nią wycze-kująco.- Czy twoja obecność tutaj oznacza, że w gręwchodzi jakieś powiązanie terrorystyczne?- Nie wiemy nic, czego wy byście nie wiedzieli - od-parła Liz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]