[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kocham - powiedziała cichym, zmęczonym głosem.- Nie musisz za niego wychodzić, jeżeli go nie kochasz- odezwała się mama, jakby nie słyszała tego, co powiedziała Mimi.Mimi była już spokojna.Patrzyła teraz na mamę bez mrugnięcia okiem.Głos miała beznamiętny.- Już mi przeszło, mamo.Zachowuję się jak dziecko.Twarz mamy była poważna.- Myślisz może, że stałaś się dorosła, ponieważ wychodzisz za mąż.Nie zapominaj, że ciągle jeszcze muszę podpisaćzgodę na twój ślub.Mimi odwróciła się i spojrzała w lustro toaletki.Wstała szybko z krzesła i podeszła do umywalki w kącie pokoju.Mama zatrzymała ją wyciągnięciem ręki.- Będziesz musiała spędzić z nim resztę życia - powiedziała miękko.- Przez całe życie będziesz musiała żyć z tym,co czujesz.Przez całe.- Mamo! - Nuta histerii w głosie Mimi kazała mamie zamilknąć.- Nie mów w ten sposób.Teraz już za pózno!- Nie jest za pózno, Miriam - obstawała przy swoim mama.- Możesz jeszcze zmienić zdanie.Mimi potrząsnęła głową.Jej rysy zastygły w wyrazie determinacji.- Za pózno, mamo - powiedziała zdecydowanie.- Było za pózno już wtedy, kiedy po raz pierwszy poszłam się z nim zobaczyć.Co mam teraz zrobić? Zwrócić mu wszystkiepieniądze, które wydał na poszukiwanie Danny'ego? Oddać mu pięć tysięcy dolarów, które pożyczył tacie na sklep?Oddać wszystkie ciuchy, które mi kupił, i pierścionek, i powiedzieć: bardzo mi przykro, ale to była pomyłka? Ból woczach mamy pogłębił się.- Lepsze to - powiedziała cicho - niż żebyś miała być nieszczęśliwa.Nie pozwól, żebyśmy zrobili to, co zrobiliśmyDanny'emu.Oczy zaszły jej łzami.Mimi chwyciła ją w ramiona.- Nie obwiniaj siebie za to, co się stało - powiedziała szybko.- To wszystko wina ojca.- Nie, mogłam go powstrzymać - upierała sie mama.- Dlatego z tobą rozmawiam.Nie popełnię tego samego błędupo raz wtóry.Twarz Mimi była zdeterminowana.- To nie jest błąd, mamo - powiedziała z takim przekonaniem, jakby zjadła wszystkie rozumy.- Sam mnie kocha.Nawet jeżeli nie kocham go tak jak on mnie, to przyjdzie to z czasem.Jest dobry, czuły i wielkoduszny.Wszystkobędzie dobrze.Mama spojrzała jej badawczo w twarz.Mimi pochyliła się impulsywnie i przesunęła wargami po jej brwiach.- Nie martw się, mamo - powiedziała miękko.- Wiem co robię.Chcę tego.***Usiadła na łóżku ogarnięta strachem, który paraliżował jej ciało.Słyszała męża w łazience.Mył hałaśliwie zęby.Odgłos płynącej wody urwał się nagle.Usłyszała trzask kontaktu i położyła się szybko w ciemnościach łóżka,zwinięta w mały, pokurczony kłębek.Słyszała go, jak idzie przez pokój, a potem poczuła, jak materac ugina się pod ciężarem jego ciała.Leżała cichutkozesztywniała i nagle zziębnięta, niemal szczękając zębami.Przez chwilę trwała cisza, potem dotknął delikatnie jej ramienia.Zacisnęła mocno zęby.Usłyszała jego szept: -Mimi. Zmusiła się do odpowiedzi.- Tak, Sam.- Mimi, odwróć się - szepnął błagalnie w ciemnościach.- Proszę, Sam, nie dzisiaj.To boli - powiedziała cichym, opanowanym głosem.- Nie będziemy dzisiaj próbowali.Chciałem tylko potrzymać twoją głowę na piersi.Nie chcę, żebyś się mnie bała.Kocham cię, malutka - rzekł czule i z wyrozumiałością.Oczy zwilgotniały jej nagle od łez.Odwróciła się szybko i położyła mu głowę na piersi.Potem odezwała się bardzocicho.- Naprawdę, Sam? Naprawdę możesz mnie kochać po tym, co ci zrobiłam?Na włosach poczuła jego oddech.- Oczywiście, kochanie! Nic mi nie zrobiłaś.Wszystkie porządne dziewczęta czują to samo za pierwszym razem.Odprężała się powoli w jego ramionach.Uniosła głowę i pocałowała go lekko w usta, bardziej jak córka niż żona.- Dziękuję, Sam - szepnęła z wdzięcznością.Przez chwilę leżała cicho, potem odezwała się z trudem wymawiającsłowa.- Spróbuję znowu, jeżeli tego chcesz, Sam.- Zrobiłabyś to, kochanie? - Wydawał się zadowolony i szczęśliwy.- Tak, Sam - odparła cichutko.Zacisnęła powieki czując jego dłonie na włosach.Dotknął lekko ustami jej policzka, potem zaczął całować ją wszyję.George zwykł tak robić.Z gniewem odsunęła od siebie to porównanie.Dlaczego teraz musiała o tym myśleć?To nie było w porządku wobec Sama.Nie był odpowiedzialny za to, co się stało.To była jej wina.Chciała tego odsamego początku, od chwili, kiedy poszły z Nellie, żeby się z nim zobaczyć.Ze skruchą uniosła rękę i pogłaskała go po policzku.Miał gładką twarz.Ogolił się tuż przed pójściem do łóżka.Przycisnął wargi do jej ust.Były ciepłe i delikatne.Oddała mu pocałunek.Zesztywniała na chwilę ze strachu, czując jego dłoń, chłodną i lekką pod swoją koszulą.Dotyk tej dłoni był łagodnyi kojący, powoli odprężała się, pozwalając swojemu ciału na bezwład i bierność. Tuż przy sobie słyszała walenie jego serca.Zaczęła odczuwać ciepło i mrowienie pod skórą.Przedtem też to czuła.O czym ona myśli?!.Bardzo dobrze, że toczuje, cieszyła się, że może to teraz odczuwać.Dotknął wargami jej piersi.Ogarnęło ją przyjemne uczucie i całując go w czoło przytrzymała jego głowę.Zamknęłaoczy i pomyślała o George'u.Tak byłoby z nim.Z nim byłoby łatwiej.Nie bała się go tak, jak.- Wszystko dobrze, kochanie? - spytał niespokojnym szeptem.Pokiwała gwałtownie głową, nie ufając głosowi.***Sam leżał przy niej cicho, chłodząc dłonią jej rozpalony policzek.Kiedy się odezwał, w jego głosie brzmiała ukrytaduma [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •