[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby do buteleczki zapachu dołączył baterie, sukces byłby gwarantowany.Roxanneroześmiała się cicho.- Co cię tak rozbawiło?- Właśnie sobie pomyślałam, że chciałabym zamknąć twój zapach w butelce isprzedawać go w zestawie z bateriami.Prychnął.- Myślę, że przeceniasz siłę mojego oddziaływanie na żeńską część populacji.Obróciła się, żeby widzieć lepiej jego twarz.Wydatna szczęka, rozwiązłe usta ichwytające za serce spojrzenie, nie wspominając o ciele, w którego prawdziwość wciąż niemogła uwierzyć.To istny cud, że kiedy szedł ulicą, kobiety nie rzucały w niego majtkami.- A ja myślę, że ty jej nie doceniasz. - W tej chwili interesują mnie względy wyłącznie jednej kobiety.Jej względy.Ta świadomość przejęła ją dreszczem do głębi duszy.Roxanne nie dbałao to, co powiedziałaby jej matka.W tej chwili pragnęła być tylko przy boku Iana.- Szczęściara z niej.- Mam nadzieję, że o tym wie.- Patrzył przez przednią szybę.- Rox, nie wiem, czydotrwam do końca tej kolacji.Od powrotu nie miałem do czynienia z tyloma ludzmi, a obojewiemy, jak się skończył tamten wieczór.- Przetrwamy ją razem.- Tak?- Tak.Blady uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, był tak bezbronny, tak niepewny, żeRoxanne nie miała już żadnych złudzeń - przepadła na amen.To był ten moment, kiedypowinna coś powiedzieć, złożyć jakąś deklarację.Mogła pozwolić, żeby przez resztę życiarządził nią strach, albo podjąć ryzyko.Czuła się tak, jakby stała na krawędzi urwiska, zktórego miała się zaraz rzucić w nadziei, że potrafi latać.O Boże, nie mogła złapać tchu.Zamknęła oczy i spróbowała się uspokoić.Po prostu to powiedz.Wymów te słowa.- Kocham cię.Całe ciało Iana stężało, a ona przez sekundę myślała, że popełniła straszliwy błąd.Alezaraz potem ścisnął jej ramiona i pocałował ją w skroń, tak jak tamtego wieczoru, gdypojechali na lody do parku.Poczuła na skórze jego wargi, w ciszy rozległ się jego chrapliwygłos:- Ja też cię kocham.Choć obawiała się, że po tych wyznaniach świat eksploduje i zamieni się w ognistąkulę śmierci, nic takiego nie nastąpiło.Ian prowadził jakby nigdy nic, przyciskając ją dosiebie tak mocno, że prawie siedziała mu na kolanach.A ona wciąż oddychała, bo świat sięnie skończył.Wszystkie jej dotychczasowe związki kończyły się katastrofą, ale to był Ian.Znim będzie inaczej.On jej nie zostawi. Rozdział 19Ian nie mógł uwierzyć w to, co się stało.Roxanne powiedziała, że go kocha.Bał się,że ucieknie przez okno, kiedy wyznał jej to samo, ale tylko położyła mu głowę na ramieniu iścisnęła jego dłoń.Tym razem to on uspokajał ją swoim dotykiem, a uczucie wzbierające muw piersi prawie stłumiło obawy, jakie budziła w nim reszta wieczoru.Wyłączył silnik i popatrzył na nią.- Gotowa?- Na tyle, na ile się da.- Zbadała wzrokiem jego twarz, a to, co na niej zobaczyła,wyraznie ją uspokoiło.Z uśmiechem pogłaskała go po nodze.- Poza tym umieram z głodu.- Nie śmiałbym stanąć między tobą a jedzeniem.- Mądry chłopak.- Wysiadła za nim z samochodu i wzięła go zs rękę.Razem stanęli naprzeciwko restauracji.Nie wyglądała aż tak przytłaczająco, bywytłumaczyć ucisk narastający w jego piersi - zwykły budynek z rozświetlonymi oknami ipełnym parkingiem.Nie było się czego bać.Musiała wyczuć jego wahanie, bo podeszłabliżej, muskając go ramieniem.- Nie zapominaj o oddychaniu.Dasz radę.Tak.Da radę.Do diabła, z Roxanne u boku czuł, że nie ma dla niego rzeczyniemożliwych.Ruszył przodem, ale zatrzymał się zaraz za drzwiami.W pomieszczeniu, gdzieczekało się na stolik, było tyle osób, że stali ściśnięci jak pieprzone śledzie w beczce.Kto, docholery, był w stanie oddychać w tłumie obcych ludzi? Z pewnością nie był jedyną osobą,która miała z tym problem?Powinien był nalegać na kolację w domowym zaciszu.Albo w sushi barze, gdzie byliz Roxanne na drugiej randce.Mógł sobie tylko wyobrazić minę matki, gdyby zobaczyła tomiejsce.Roxanne przywarła do jego pleców.- Możemy wyjść.Nie musisz tam iść.- Owszem, muszę.- Jego bliscy nie mieli pojęcia, jak zle się czuje w miejscachpublicznych i zależało mu na tym, żeby się nie dowiedzieli.Elle zaczęłaby się martwić, aojciec by tego nie zrozumiał.Matka.Spróbowałaby przejąć kontrolę nad sytuacją.Nie miałna to ochoty.- Powtórz.To, co powiedziałaś w samochodzie.Roxanne zarumieniła się, choć do tej pory sądził, że to niemożliwe.- Kocham cię. Skinął głową i jeszcze mocniej ścisnął jej dłoń [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  
    ?>