[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.231  Nie.Jest dokładnie.Jeff wychylił się do przodu, opuścił pochodnię nad podłogę szybu,wepchnął w masę winorośli, zalegającą przed nimi.Rośliny cofnęły sięprzed ogniem, rozdzieliły się i utworzyły przejście pośrodku.Poruszałysię tak szybko, że wydawań się syczeć.Jeff kucnął i wsunął płomień wdół, gdzie zamiast podłogi otwierała się czarna pustka.Przeciąg nagledmuchnął mocniej, rozwichrzył włosy Amy, zdezorientował ją.Jeffmachał pochodnią tam i z powrotem, poszerzał stworzony przez siebieotwór, ale dopiero po chwili Amy zrozumiała, co widzi, co oznacza taczerń, dlaczego tam nie ma podłogi.To był wylot następnego szybu,opadającego prosto w dół, winorośle przedtem go zakrywały.Pułapka,pomyślała Amy.Próbowały zwabić ją i Jeffa tak daleko, żeby spadli wciemność.Rozległ się ostry świst, jakby ktoś machnął biczem.Jedna łodygaśmignęła w powietrzu, oplotła się wokół aluminiowego drążka i wyrwałaJeffowi pochodnię z garści.Amy patrzyła, jak pochodnia spada, jakpłomień trzepocze, prawie gaśnie, ale wciąż się pali nawet po uderzeniu wdno, dziesięć metrów niżej.Mignęło jej coś białego  kości, pomyślała i czaszka patrząca na nią z dołu pustymi oczodołami.Była tam równieżłopata i więcej winorośli, wijąca się wężowo masa, która cofała się przedmałym kłębkiem ognia jaśniejącym pośrodku.Potem płomieniezamigotały, opadły, zgasły.Zrobiło się ciemno, okropnie ciemno, niemożliwie ciemno.Przezchwilę Amy słyszała tylko oddech Jeffa i słabe dudnienie własnego serca,ale potem znowu coś zaświstało, tym razem głośniej, i wiedziała, żesłyszy winorośle, zanim jeszcze zaczęły ją chwytać.Wyskakiwały jakbyze wszystkich stron jednocześnie, ze ścian, sufitu i podłogi, plaskały o jejciało, owijały się wokół rąk i nóg  nawet wokół szyi  i ciągnęły ją wstronę otwartego szybu.Amy wrzasnęła, rzuciła się do tyłu, szarpiąc łodygi rękami, ale zanimoswobodziła jedną kończynę, druga już tkwiła232 w potrzasku.Winorośle nie były dość silne, żeby ją w ten sposób pokonać zbyt łatwo pękały, krwawiąc na jej skórę parzącym sokiem  aleprzybywało ich coraz więcej.Amy obracała się, kopała i wrzeszczała dalej,spanikowana, tracąc poczucie kierunku, aż wreszcie w ciemnościach jużnie wiedziała, która droga prowadzi do bezpieczeństwa, a która dootwartej paszczy szybu. Jeff?  zawołała i poczuła, że jego ręka trzyma ją, ciągnie, więcpoddała się i mszyła za nim, a winorośle tłukły w nich oboje, chwytały,szarpały i parzyły.Jeff krzyknął coś, ale go nie zrozumiała.Wlókł ją do tyłu, oboje potykalisię, wpadali na siebie, przewracali się na czworaki wśród winorośli, któreoplatały ich i próbowały przytrzymać, potem znowu się podnosili i widzieliprzed sobą słaby odblask światła, biegli ku niemu, Jeff ciągnął Amy za rękę,a winorośle zostały z tyłu, uspokoiły się, znieruchomiały, ucichły.Amy zobaczyła pętlę na linie, a potem w górze małe okienko nieba.Kiedy zadarła głowę i wytężyła wzrok, dostrzegła Erica i Mathiasa, ciemnyzarys dwóch głów, patrzących w dół. Jeff?  zawołał Mathias.Jeff nie pofatygował się odpowiedzieć.Oglądał się na wylot szybu zaich plecami.Teraz była tam tylko ciemność, z której dmuchało zimnepowietrze, ale on wyraznie nie chciał odwrócić wzroku. Zakładaj pętlę  powiedział do Amy.Słyszała jego przyspieszony oddech.Ona też była zdyszana, Przez długąchwilę stalą obok niego bez mchu i próbowała się opanować.Jeff kucnął, chwycił butelkę tequili, odkręcił zakrętkę.Podniósłskarpetkę Pabla, polał ją alkoholem. Co robisz?  szepnęła Amy.Z ciemnego wylotu szybu dobiegło jakieś szuranie, niemalniedosłyszane, ale z każdą chwilą coraz głośniejsze.Jeff233 zaczął wpychać skarpetkę Pabla do butelki z tequilą, pomagając sobiewskazującym palcem, żeby wsadzić ją głębiej.Dzwięk wciąż narastał,jeszcze niewyrazny, ale dziwnie znajomy, jak szelest przy tasowaniu kart obcy, przerażający i prawie ludzki. Szybciej, Amy  ponaglił Jeff.Nie dyskutowała, sięgnęła po pętlę, wsunęła w nią ramiona.głowę.Mathias znowu zawołał: Jeff? Wyciągajcie ją!Amy odchyliła głowę do tyłu, spojrzała.Nadal widziała głowy tamtych,patrzące w dół z małego kwadracika nieba.Wiedziała jednak, że nie widząjej w ciemnościach.Mathias złożył dłonie wokół ust. Co się stało?  krzyknął.Jeff grzebał przy pudełku zapałek. No już!  wrzasnął.Dzwięk brzmiał głośniej  coraz głośniej z każdą upływającą sekundąi coraz bardziej znajomo, w miarę jak nabierał mocy.Amy wiedziała, co tojest, miała tę wiedzę w głowic.ale tuż poza zasięgiem.Nie chciała słyszećnic więcej, nie chciała dotrzeć do tej wiedzy.Pętla szarpnęła i znowu rozległosię skrzypienie, napływające z góry, zagłuszające tamten drugi dzwięk,którego nie chciała znać.Poruszyła się, uniosła w powietrze, jej stopyzadyndały nad podłogą szybu.Jeff nawet na nią nie spojrzał.Przesuwałwzrokiem tam i z powrotem, od pudełka zapałek do ciemności, gdzieczyhał tamten dzwięk, nawet teraz nabierający siły, jakby chciał podążyćza nią w górę do światła, schwytać ją, ściągnąć z powrotem na dół.Pod sobą Amy zobaczyła szybki ruch ręki Jeffa.Zapłonęła zapałka.Jeffprzytknął ją do skarpetki Pabla, tequila natychmiast zajęła się takim samymbladobłękitnym płomieniem jak pochodnia.Jeff wstał i przez chwilętrzymał butelkę przy234 boku, żeby sprawdzić, czy porządnie się pali.Potem zamachnął się szeroko icisnął ją jak granat w otwór szybu.Amy usłyszała brzęk rozbijanego szklą iz szybu buchnęła jasność, wyrazniej oświetlając Jeffa.Koktajl Mołotowa, pomyślała.Sama się zdziwiła, że zna tę nazwę,wyobraziła sobie Polaków rzucających bezsilnie butelkami w rosyjskieczołgi, daremny, rozpaczliwy gest.Na dole Jeff stał całkiem nieruchomo,wpatrując się w szyb, ogień już przygasał, a ona wznosiła się miarowo.Wkrótce, jak wiedziała już niedługo  całkiem straci go z oczu.Płomienie powinny uciszyć ten okropny hałas, ten dzwięk, który znała, alenie chciała rozpoznać, i początkowo myślała, że tak się stało, ale potemdzwięk powrócił, cichszy, a jednak otaczający ją ze wszystkich stron.Dopiero po chwili zorientowała się, że odgłos nie dochodzi już z dołu, terazrozbrzmiewał wszędzie wokół niej i nawet ponad nią.Ogień przygasał,Jeff niknął w mroku, cienie znowu go pochłaniały, a kiedy Amy podniosłaoczy, żeby zobaczyć, ile jeszcze drogi jej zostało, jakiś ruch przyciągnąłjej spojrzenie, przykuł mocno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  
    nclude("menu4/9.php") ?>