X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stał jednak dalej. Jakubie? Hej, Jakubie!Co znowu? Zamkn�łem oczy i nagle poczułem w głowie obec-noS� wszystkich cyga�skich królów.Cały ich tłum; przepychali si�,starali si� zwróci� na siebie moj� uwag�.Rudobrody Ilika, małyChavula, Cesaro o Nano, i cała reszta, królowie z przeszłoSci, i cijeszcze nie narodzeni, niektórzy szeptali, inni krzyczeli.Opowiadalimi historie przeszłe i przyszłe, wypełniali mój umysł opowieSciamio minionej chwale lub o chwale, która miała dopiero nadejS�.Alemówili wszyscy naraz, i nie mogłem zrozumie� ani jednego słowa.Ich oczy były dzikie, czoła lSniły potem.Błagałem ich, by zostawilimnie w spokoju.Ale nie.Coraz bardziej si� podniecali, kr��yli wo-379 kół, szarpali za r�kawy jak �ebracy, mówili o tym i o owym, i wci��niezrozumiale, a� wreszcie sam zacz�łem wrzeszcze� w szale�stwie. Jakub?  usłyszałem znajomy głos, przebijaj�cy si� przez tenhałas. Jakubie, posłuchaj mnie!To był mój głos.W pokoju pojawił si� mój własny duch.Spojrzałem w sw� twarz.Zdawała si� dziwnie zmieniona, ró�na odtwarzy, na któr� patrzyłem przez całe swoje �ycie.Zmieniły si� oczy,policzki, nawet w�sy.Stary Jakub, bardzo stary, ze wszystkimi prze�yty-mi latami wreszcie wypisanymi na obliczu.A jednak wci�� silny, wci��pełen �ycia, nie przypominaj�cy w niczym tego �ywego truchła, jakiezrobił z siebie Sunteil.Bezsprzecznie był to Jakub, który przybył domnie z bardzo odległej przyszłoSci.To dawało nadziej� w tej godzinieszale�stwa  ni� mojego �ycia jeszcze długo nie b�dzie przeci�ta.Niematerialna r�ka tego Jakuba-ducha dotkn�ła mojej piersi,jakby chciał zatrzyma� mnie w miejscu.Jego twarz była tu� przymojej.Jego oczy patrzyły prosto w moj� dusz�. Czy Walerian ju� tu był? Powiedział ci, �e masz st�d ucieka�?Skin�łem głow�. Pi�� minut temu, mo�e dziesi��. Dobrze.Obawiałem si�, �e mog� si� pojawi� za wczeSnie.Słu-chaj mnie uwa�nie.Walerian si� myli.Przybywa zaledwie z kilkuty-godniowej przyszłoSci.Mówił ci to? Zbyt bliskiej przyszłoSci, byzna� wszystkie wydarzenia.Myli si�, ka��c ci opuszcza� Stolic�.Musisz zosta�.Jakubie słyszysz mnie? Zosta� tu, niezale�nie od tego,co si� b�dzie działo! Jest niezwykle wa�ne, �ebyS został w Stolicy.Rozumiesz mnie?Moja głowa pulsowała bólem.Czułem si� tak, jakbym miał szeS�tysi�cy lat.Ciepła k�piel& kieliszek koniaku& spa�& spa�& Jakubie, słyszysz mnie? Tak.Tak.Zosta�& w& w& Stolicy& Tak jest.Powtórz.Zosta� w Stolicy, cokolwiek si� stanie. Zosta� w Stolicy, cokolwiek si� stanie. Dobrze.Znikł tak nagle, jak si� pojawił.Kolejna pot�na eksplozja za-trz�sła fundamentami pałacu.Jeszcze jedna.I jeszcze.Podbiegłemdo okna.Niebo stało w płomieniach.A na tle j�zyków ognia wci���arzyły si� kolorowe flagi trzech imperatorów.Miałem wra�enie, �e pochwycił mnie wir powietrza.Wci�� sły-szałem przera�aj�ce odgłosy bitwy na zewn�trz.Rwiat rozpadał si�&podobnie jak ja.Próbowałem pozosta� w całoSci, ale było to nie-380 mo�liwe.JakaS siła, której nie byłem w stanie si� oprze�, wyrywałamnie z mego ciała.I porwała mnie jak garS� rozproszonych atomów,i cisn�ła w burz� czasu i przestrzeni.Wirowałem& wirowałem&To było jak pierwsze nawiedzanie.Poczułem, �e moja dusza p�kana dwoje.381 Co zwiemy pocz�tkiem, cz�sto kresem bywa.A si�gn�� kresu, znaczy zacz�� znowu.Kres i pocz�tek  jednym i tym samym.I nie zaprzestaniemy naszych poszukiwa�A� do kresu, który nast�pi w ten czas,Gdy przyb�dziemy tam, gdzie si� zacz�ło.I po raz pierwszy wówczas znajdziemy.Eliot, Lekki zawrót g�owy384 en pałac stał na Nabomba Zom, a człowiekiem był Loiz la Va-kako.Przynajmniej tak mi si� zdawało.Niewiele miałem w�t-pliwoSci co do Nabomba Zom  ile w ko�cu jest innych planet, naktórych morze ma kolor purpury, a piasek jasnej lawendy? Ale czyto był naprawd� Loiz la Vakako? Wydawał si� taki młody.M�-czyzna, którego niegdyS znałem, był w nieokreSlonym wieku, alena pewno nie był młody.A ten tam, w�druj�cy wzdłu� wybrze�atego gor�cego morza, nie wydawał si� starszy ni� ja sam w tamtychodległych czasach, kiedy �yłem �yciem młodego ksi�cia w pałacuLoiza la Vakako.Pojawiłem si� tu� przed nim  duch płyn�cy w powietrzu nadwilgotnym piaskiem.Nie wydawał si� zaskoczony.Jakby oczekiwał mojego przyby-cia.Ujrzałem ten cwany uSmiech Loiza la Vakako.Przygl�dał mi si�uwa�nie swym budz�cym respekt spojrzeniem.Był młody.Tak.Chłopiec zaledwie.Ale to był ju� dojrzały Loizla Vakako.Ta królewska prezencja.Ten surowy charakter.Ten prze-szywaj�cy na wylot wzrok.Ten spokój, który nie oznaczał oci�ało-Sci umysłowej, lecz absolutn� kontrol� nad ciałem i dusz�. Pierwszy duch dzisiaj  powiedział. Witaj, kimkolwiekjesteS. Nie znasz mnie? Jeszcze nie  odparł Loiz la Vakako. Chodx.Przejdxmy si�razem.Ta planeta to Nabomba Zom.38525  Czas trzeciego wiatru  Wiem.B�d� tu mieszkał kiedyS, gdy ty b�dziesz starszy, a ja młod-szy.B�d� kochał twoj� córk�.I b�d� dzielił z tob� tw� kl�sk� i upadek. Ach  powiedział cicho. Moja córka.Mój upadek.Nie wydawał si� jednak specjalnie poruszony. A wi�c jesteS Wybranym.JesteS królem, prawda? Dostrzegasz to? OczywiScie.Król rozpozna króla.Wyjaw mi swe imi�, królu,a b�d� oczekiwał twojego przybycia z wielk� niecierpliwoSci�. Nigdy nie znałem kogoS takiego jak ty  rzekłem. JesteS naj-m�drzejszym człowiekiem, jaki kiedykolwiek �ył. Nie s�dz�.Jestem mo�e mniej głupi ni� niektórzy.A twojeimi�, królu? Jakub Nirano.Rom baro [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •