[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Możesz ją nosić lub chodzić nago.Wkońcu nie moja sprawa.- Oczywiście, nie jest twoją sprawą czyjaś duma,martwisz się jedynie o siebie - cicho powiedziała Elgive,dławiły ją łzy rozczarowania.- Potrafisz dawać jedynie wtedy,kiedy służy to twoim celom, Douglas, to zaś nie jest tym,czym dawanie być powinno.Opuściła pokój.Gerta pośpieszyła za nią.Elgive usłyszałabrzęk tłuczonego kryształu i wyobraziła sobie Douglasaciskającego pucharek o ścianę.- O la la, nigdy przedtem tego nie robił - zauważyła cichoGerta.Zawahała się, po czym dodała, jakby mówiąc do siebie:- Może nadszedł czas.Faktycznie może pani ma rację,madame. - Mam na imię Elgive.- A ja - Gerta.Opowiedz mi, skąd tak dobrze znaszmonsieur K?Elgive zatrzymała się.Wokół niej w luksusowym holufruwały papużki, a tropikalne rośliny pochylały ku niej pięknekwiaty, obiecując krainę wspaniałą i nieprawdziwą, jakwszystkie te, którymi rządzą skrzaty.- Rozumiem go, ponieważ potrzebuje moich baśni, taksamo jak ja - powiedziała Gercie, z lekkim autoironicznymuśmiechem.- Ciekawe, czyje baśnie przetrwają.- Jak długo znasz Douglasa? - Elgive zapytała KashaSantelli.Odstawił swoją szklankę i przyglądał się jej poprzezwystawiony na zewnątrz długi stół, zastawiony porcelaną isrebrem.Przyszedł zapytać, czy śniadanie było takie, jakiepowinno.Podejrzewała, że zgodził się usiąść, bo było mu jej żal.Elgive spędziła bezsenną noc.Ani paryskie ekstrawagancje,ani najszczersze chęci pokojówki nie były w stanie zmienić jejnastroju.Wyglądała żałośnie.- Pracuję dla niego, odkąd skończyłem Harvard, to jest odsześciu lat - odparł melodyjnym głosem egzotyczniewyglądający mężczyzna.- Przedtem, owszem, mieszkałem wposiadłości Audubona w Wirginii, od dziesiątego roku życia.Widywałem więc Douglasa przy wielu różnych okazjach naprzestrzeni tych lat.Można by powiedzieć, że znałem goprawie zawsze.Uśmiechnął się, kiedy w widoczny sposób starała siępohamować ciekawość.Jego czarne oczy ani na chwilę niestraciły badawczego wyrazu.Podejrzewała, że nie traciły gonigdy. - Kiedy miałem dziesięć lat, Douglas i Audubonwyciągnęli mnie z burdelu w Wietnamie - powiedział Kash.-Byli podówczas w armii amerykańskiej.- Rozumiem - Elgive pochyliła głowę i bezmyślnieprzesuwała ciężki, solidny widelec ku talerzowi pełnemuowoców.Starała się ukryć zawód:  Burdel.Douglas poszedłdo burdelu."- On i Audubon szukali wtedy swego przyjaciela -opowiadał dalej Kash.Podniosła głowę i zauważyła, że patrzy na nią zciekawością.Elgive westchnęła i oparła widelec o talerz.- Nie musisz uważać mnie za naiwną.Nie myśl, że mnieto zabolało.- Dlaczego nie? We mnie budzi to obrzydzenie.Wstrętemprzejmuje mnie myśl o ludziach zmuszonych do sprzedawaniasiebie i swoich dzieci - widząc jej zdziwienie, skinął spokojniegłową.- Moja matka umarła zaraz po moim urodzeniu.Byłaprostytutką.Pół - Wietnamka i pół - Egipcjanka - zaśmiał sięboleśnie.- Ta historia musi zaczekać na następną okazję.Mójojciec był Amerykaninem - nie był żołnierzem, ma sięrozumieć.W chwili wojny miałem dziesięć lat.Ale jednak byłAmerykaninem.Douglas i Audubon zlitowali się nade mną,tak myślę.Wyszmuglowali mnie z Wietnamu.- Czyli dorastałeś w burdelu - zaryzykowała poruszonaElgive, w żołądku poczuła skurcz.Jego czarne oczy wytrzymały jej spojrzenie.- Tak.I pracowałem w burdelu.Dla wielu dzieci wbiednych krajach los jest okrutny, Elgive.Szczególnie dlaładnych małych chłopców.Elgive podniosła do ust szklankę wody i przełknęła, ztrudem zachowując spokój.Nie udało jej się.Stuknęłaszklanką o blat i chwyciła dłoń Kasha. - Przeklinam ludzi, którzy krzywdzą małe dzieci! Mamnadzieję, że zaznałeś szczęścia, które zatarło te strasznewspomnienia.Mam nadzieję, że masz kobietę, która cię kochai rozumie.Patrzył na nią zaskoczony tym wybuchem.- No cóż, miałem wiele kobiet, które mnie rozumiały.Ale, niestety, nie wydaje mi się, żebym mógł powiedzieć, żemiłość jest dla nich najważniejsza.Elgive puściła jego dłoń i zaczerwieniła się.- Och! Wybacz mi, proszę.Byłam niedyskretna.Przepraszam.Jednak jego oczy rozbłysły ciepłem.- Rozumiem teraz, dlaczego Douglas traktuje cię wszczególny sposób - powiedział miękko.- Jesteś naprawdędobra i troskliwa.- Nie chciałam cię urazić.- Nie uraziłaś.Poza tym nikt nie jest w stanie odgadnąć,kiedy się czerwienię - jego oczy błysnęły, kiedy robił tę aluzjędo swej miodowej cery.- Azjata.Na wszelki wypadekpowiem ci: moje pełne nazwisko brzmi James KashadlanYung Santelli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •