[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powoli cofnąłem się, potrząsając głową izastanawiając, co się właściwie stało.Sam nie wiedziałem, czy powstrzymała mniewłasna wyobraznia, czy też było to działanie Cesarzowej przy subtelnej pomocy108Kuli.Pseudobałałajka dołączyła do bębna i teraz obie znęcały się nad melodią.Alesądząc z reakcji obecnych, tylko mnie się to nie podobało.Reszta była pod dużymwrażeniem, a Cesarzowa wyglądała na zachwyconą.Cóż, nigdy nie byłemmelomanem.Potem zaśpiewali jakąś głupią piosenkę.A pózniej zagrali coś, co według nich nazywało się "Tańcem Szaleńca".A jeszcze pózniej Loiosh wrzasnął:Szefie, pobudka! Cesarzowa.Co?!.A, tak.Przywołała mnie gestem, nadal nie kryjąc rozbawienia.No to podszedłem i skłoniłem się raz jeszcze.- Proszę za mną, baronecie - powiedziała Cesarzowa.- Naturalnie, Wasza Wysokość.Wstała, przeciągnęła się bynajmniej nie dostojnie i rzuciła muzykom sakiewkę.A potem wyszła przez znajdujące się za tronem wyjście przesłonięte kotarą.Poszedłem w ślad za nią, czując się, łagodnie mówiąc, nieswojo.Znalezliśmy się w korytarzu, a Cesarzowa odwróciła się i poczekała, aż jądogonię.W dalszą drogę wyruszyliśmy już we czworo: Cesarzowa Zerika, Kula,Loiosh i ja.Szliśmy w milczeniu i z nudów albo ze zdenerwowania zacząłem sięzastanawiać, ile prawdy jest w pogłoskach, że jej kochanek jest człowiekiem.Zauważyła, że się jej przyglądam, więc odwróciłem wzrok.I zaczerwieniłem się nie wiedzieć czemu.- Aadnie to tak podejrzewać o świństwa własną monarchinię? - spytała bardziejrozbawiona niż urażona.- Jakie świństwa?! Po prostu zastanawiałem się, ile prawdy jest w plotkach,Wasza Wysokość.- O moim kochanku?- Hmm.no.tak.- Plotki są prawdziwe.Jest człowiekiem i ma na imię Laszlo.Jest moimkochankiem dlatego, że go kocham, i to jest jedyny powód.A człowiekiemdlatego, że się nim urodził.Oblizałem nerwowo wargi.- W jaki sposób potrafisz, pani, czytać w moich myślach tak, że mój familiar otym nie wie?Roześmiała się.- Nie czytam w myślach.Obserwuję twarz i mowę ciała.I jestem domyślna.Ciągłe przebywanie na dworze to dobra szkoła, a ja jestem pojętną uczennicą.Bez fałszywej skromności: uważam, że jestem w tym naprawdę dobra.- I to wszystko?- Najczęściej tak.Na przykład zauważyłam, że próbował pan przeszkodzić wzamachu na moje życie, który nie miałby miejsca.Zapomniał pan, że Kula chroniżycie Cesarza?Tym razem zaczerwieniłem się solidnie, bo o tym rzeczywiście zapomniałem.Co nie znaczyło, że miałem zamiar się do tego przyznać.- Kula nie zawsze okazywała się w pełni skuteczna.109 - Pan nie jest Mariem.Podobnie jak pański przyjaciel z Greenaere.- Więc wymyśliłem sobie to wszystko?- Tak.- Skąd więc wiedziałaś, pani, co chcę zrobić?- Widać to było po pańskim zachowaniu, a pan jest zawodowym zabójcą.- Ja?!- Tak, pan.Nie było sensu zaprzeczać, mając Kulę nad głową, więc się nie wysilałem.Minęliśmy narożnik i weszliśmy do szerokiego, białego korytarzapozbawionego mebli.Ciszę przerwała Zerika.- Z jakiegoś powodu najlepiej mi się myśli, gdy tu spaceruję.- Zupełnie jak Tiassa - palnąłem, nim zdążyłem ugryzć się w język.- Co?- Proszę o wybaczenie, Wasza Wysokość.To takie powiedzenie dotycząceprzedstawicieli różnych domów: Tiassa myśli, chodząc, Smok stojąc, Lyornsiedząc, a Dzur myśli po fakcie.Roześmiała się szczerze.- A Jhereg?- Cały czas, Wasza Wysokość.Jakoś nic nie mogę na to poradzić.- Znam skądś tę przypadłość.Zapadła cisza.Cesarzowa wydawała się bardzo bezpośrednia w rozmowie, ale cały czas wokółjej głowy krążyła Kula zmieniająca od czasu do czasu kolor.Chwilę temu byłabrunatna, a teraz klarownie błękitna.Byłem ciekaw, czy nie próbuje zbić mnie ztropu.Niespodziewanie Cesarzowa powiedziała:- Jest pan niezwykłym człowiekiem, baronecie Taltos.Sprowadził pan doImperium kogoś, kogo uważa pan za zabójcę.Pozwolił mu pan zbliżyć się domnie, a równocześnie był pan gotów mnie bronić, gdy myślał pan, że spróbujemnie zaatakować.- Skąd wiesz pani, że on jest z Greenaere?- Zaczęłam to podejrzewać, gdy odkryłam, że psychicznie nie istnieje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]