[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiem, czy będzie możnaprzecinać wzór, więc niechętnie ją odkładam.- Nie podoba ci się? - pyta Gianluca.- Bardzo mi się podoba, choć nie sądzę, że dam radę ciąć tylko międzywzorami.Gianluca bierze próbkę.- Dasz.Po prostu kupujesz dodatkową ilość i powtarzasz wzór na całejdługości.- Układa materiał na stole, potem zbiera fałdę.- Widzisz? Ze skórąjest tak samo.- Masz rację.Kładę jedwab z gronami na szczycie mojego stosu.Wybór jest ogromny,ale też niezwykły.Wyobrażam sobie buty z każdej próbki, którą biorę doręki: satyny gładkie i matowe, aksamit, rypsy, jedwabie.Zaczyna mi tosprawiać przyjemność, z czasem przeglądanie idzie nam coraz szybciej.- Lubisz robić buty? - pyta Gianluca.- To widać? - Odkreślam kolejną pozycję z listy.- A ty lubisz pracować wgarbarni?- Nie tak bardzo.- Teraz on między brwiami ma jedenastkę.- Kłócimy sięz tatą, i to od dawna.Choć od śmierci mamy jest coraz gorzej.- Jak długo ojciec jest wdowcem?- W listopadzie będzie jedenaście lat.- Z końca stołu bierze próbki lnu.-Twoi rodzice żyją?Potakuję.- Ile mają lat?- Ojciec ma sześćdziesiąt osiem.Gdybyś kiedykolwiek spotkał mojąmamę, nie możesz się zdradzić, że wiesz, że skończyła sześćdziesiąt jeden.W mojej rodzinie wszyscy mamy kłopot z wiekiem.- Czyli?- Nie lubimy się starzeć.- A kto lubi? - Gianluca się uśmiecha.- Ile ty masz lat?- Pięćdziesiąt dwa.Jestem za stary.- Na co? - pytam.- Na zmianę zawodu? Mógłbyś to zrobić w mgnieniuoka.Wzrusza ramionami.- Praca z ojcem to mój obowiązek.- Sprawia wrażenie zrezygnowanego,choć nie przygnębionego swoim położeniem.- Kiedy u nas w Ameryce coś nam nie odpowiada, zmieniamy to.Wracamy do szkoły i uczymy się nowych umiejętności, idziemy do innejpracy albo szukamy innego pracodawcy.Nie ma sensu męczyć się z czymś,czego się nie lubi.- My we Włoszech nie zmieniamy niczego.Moje pragnienia nie sąnajważniejsze.Mam obowiązki i przyjmuję je.Ojciec mnie potrzebuje.Pozwalam mu myśleć, że jest szefem, ale jego sjesty z każdym rokiem sącoraz dłuższe.- Tak samo jest z babcią.- Ty też pracujesz w rodzinnej firmie.- Tak, ale sama to wybrałam.Chciałam robić buty.- My nie wybieramy.Marzenia rodziny stają się naszymi marzeniami.Myślę, że w mojej rodzinie też tak było.Na pierwszym miejscu liczyła sięrodzina, ale moje pokolenie dało sobie z tym spokój.W żadnym razie niemogłabym pracować z mamą, choć z babcią to zupełnie inna sprawa.Różnica pokoleń najwyrazniej nas łączy.Rozumiemy się wzajemnie wsposób, który jest skuteczny w pracy i w domu.Może chodzi o to, że babciapotrzebuje pomocy, a ja w odpowiednim momencie znalazłam się przy niej.Nie wiem.Ale nasze marzenia zlały się, tworząc coś nowego dla nas obu.Ateraz babcia przekazuje mi lejce; nieistotne, że koń jest kulawy i ślepy, dlababci Angelini Shoe Company jest wiele warta, a dla mnie mimonarastającego długu i kryzysu w naszej branży to bezcenna scheda.Mogętylko mieć nadzieję, że zdołam utrzymać firmę na tyle długo, by przekazać jąnastępnemu pokoleniu.Wchodzimy z Gianluką do wysokiego atrium w centrum kompleksu, gdziepracownicy spędzają przerwy.Młodsi stukają w notebooki albo rozmawiająprzez komórki, starsi piją espresso i jedzą owoce.Niektórzy wiekiemdorównują babci, co dziwi w porównaniu z moim krajem.Tutaj starsirzemieślnicy - mistrzowie - stanowią szacowną i integralną część załogi.Gdyby Alfred to zobaczył, może by zrozumiał, dlaczego babcia wciążpracuje.Rzemieślnik nieustannie dąży do perfekcji.Nie zawsze ją osiąga, aledzięki długim latom nauki i doświadczeń może się do niej zbliżać.To samow sobie jest wielka wartość.Gianluca przynosi caff� latte dla mnie, dla siebie butelkę wody.- Moja żona zawsze pila caff� latte, nigdy espresso.- Już ją lubię.Przykro mi, że musisz się mną zajmować.Pewnie maszmnóstwo ważnych spraw do załatwienia.- Tak? - pyta z uśmiechem.- Jasne.W Arezzo masz córkę i rodzinę.Przypuszczalnie masz też jakieśhobby albo dziewczynę.Gianluca wybucha śmiechem.- Co w tym śmiesznego?- Walisz prosto z mostu.- Wybacz, tylko próbuję nawiązać rozmowę.Upija spory łyk wody, zbywając moje pytanie jak odrzucony stos zacienkich jedwabi.Ale mnie ten człowiek intryguje, choć sama nie wiemdlaczego.Nie mam nic do stracenia, więc pytam o sprawy osobiste.- Dlaczego się rozwiodłeś?- Dlaczego nie wyszłaś za mąż?- Ty pierwszy.- Zona chciała przeprowadzić się do miasta, ale wiedziała, że nie mogęzostawić ojca.Uzgodniliśmy, że ona zamieszka we Florencji, ja w Arezzo ibędziemy widywać się w weekendy.Orsola szła na studia, wszystkowskazywało na to, że taki układ będzie dobry.Robiliśmy, co trzeba było, cochcieliśmy.Ale to nie buduje małżeństwa.- Dla mnie brzmi jak ideał.To bardzo romantyczne, kiedy partnerzy raz najakiś czas się spotykają i uczucie wybucha wielkim płomieniem.- Taki układ nie jest dobry.Partnerzy uważają, że nie muszą się starać.- Doskonale to znam.- Powody, które doprowadziły Gianlukę dorozwodu, strasznie przypominają moje pretensje, kiedy Roman mnierozczarowuje.Czasami zawieszamy nasz związek, by zająć się pracą.Myślę,że jakimś sposobem miłość wszystko naprawi.Czy nie jest najbardziejpraktycznym ze wszystkich uczuć? Czy nie jest stała? - Wciąż ją kochasz?- Nie wierzę, że można kochać kogoś, kto ciebie nie kocha.- Czasami nie potrafisz nic na to poradzić.- Ja potrafię - odpowiada krótko Gianluca.- Teraz opowiedz mi o sobie.Mój telefon wibruje.Wyjmuję go z torebki.- Uratowana przez technologię.- Sprawdzam wiadomość i mówię: - ToGabriel.Odpiszę mu pózniej.- Twój chłopak?- Nie, nie, po prostu przyjaciel.- Zamykam telefon i wsuwam do torebki.-Powinniśmy wracać do pracy.Atrium od holu, z którego wchodzi się do sali fabrycznej, oddzielająszklane drzwi.Gianluca wystukuje kod, ja patrzę na nasze odbicie w szkle.- Aadna para, co? - mówi, tąpiąc mój wzrok.Potakuję grzecznie.Pamiętam, co Gabriel mi powiedział, kiedy jeszcze studiowaliśmy wcollege'u: facet nigdy nie poświęca czasu kobiecie, jeśli nic od niej nie chce.Gianluca poświęca mi mnóstwo czasu.O co mu chodzi? O umowę nawiększe dostawy? Niewykluczone.Ale my robimy tylko określoną liczbę parbutów w roku.Mato prawdopodobne, żebym podwoiła zamówienie.Toniemal wygląda tak, jakby szukał pretekstu, żeby wyrwać się z garbarni.Słyszałam, jak wrzeszczał.W firmie Vechiarelli i Syn nie panuje sielskaatmosfera.Może ja jestem pretekstem, żeby spędzić trochę czasu pozawarsztatem.Siadamy przy stole, na którym Sabrina zostawiła nowy stos próbek.- Twoja kolej - mówi Gianluca.- Interesujesz mnie.Opowiedz mi o swoimchłopaku.- Na imię ma Roman.Jest szefem kuchni w swojej restauracji.Serwujewłoskie wiejskie potrawy.Gianluca wybucha śmiechem.- Wszystkie włoskie potrawy są wiejskie.Od dwóch tysięcy lat jemy tosamo.Wyjdziesz za tego Romana?- Może.- Oświadczył się?- Jeszcze nie.- Irytuje mnie mina Gianluki.- Hej, tak dla ścisłości,wcześniej miałam jedną propozycję.- Jasne, miałaś wielu adoratorów.Patrzę na niego.%7łartuje czy naprawdę wierzy, że jestem femme fatałe?Niech sobie myśli, co chce.Moje życie uczuciowe przed Romanem wydajemi się teraz zamierzchłą przeszłością.W trakcie podróży kobieta możewymyślić na nowo lub całkowicie wymazać swoją historię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]