[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chociaż nigdy jej tegonie powiedziałam.yle znosiła, gdy ktoś się z nią niezgadzał, więc udawałam, że jej wierzę.Ale nigdy nieprzestałam marzyć.Pokiwałam głową, wiedząc, ile ją kosztowało tonielojalne wyznanie. Myślę, że warto mieć marzenia.Jeśli jest sięgotowym ciężko pracować, aby je zrealizować. Ja jestem gotowa skakać, panno Earlene.Naprawdę. Czuję to tak bardzo, że aż boli.Powściągnęłam uśmiech i poklepałam ją po kasku. Jeszcze nie jesteś gotowa.Ale dojdziemy do tego.Obiecuję.Zrobiłyśmy kilka kolejnych kroków w stronę maneżu,gdy Lucy nagle się zatrzymała. Panno Earlene? Sara zostawiła swoją ulubioną lalkęna tratwie.Przypomniała sobie o tym, gdy jadłyśmylunch.Powiedziałam jej, że może po nią pójść po lekcjijazdy konnej.Myśli pani, że poszła od razu? Mamnadzieję, że nie, bo nie umie pływać.Musi nosićkamizelkę, ale sama nie potrafi jej włożyć.Letnie powietrze jakby nagle znieruchomiało; ucichłynawet cykady.Staw.Rzadko się do niego zbliżałam, niezamierzałam w nim pływać, choćby dlatego, że wkostiumie kąpielowym widać było moje blizny.Ale gdypomyślałam o Sarze i jej ukochanej lalce, przestraszyłamsię, że po nią poszła.Zaczęłam biec, przypływ adrenaliny zagłuszył ból wkolanie. Lucy& poszukaj ojca i powiedz mu, żeby przyszedłnad staw.Szybko!Nie zwlekałam, żeby sprawdzić, czy wypełniapolecenie, tylko ruszyłam biegiem w kierunku stawu,czując, że na czole zbiera mi się pot.Dotarłam do brzegu,naprzeciwko pomostu połączonego z platformą doskakania, przy której w ciemnozielonej wodzie pływałykolorowe zabawki.  Saro!  zawołałam.W panice przeniosłam wzrok zjednego końca stawu na drugi. Saro!  krzyknęłamponownie.Zmusiłam się do zachowania spokoju, żebyniczego nie przeoczyć.Moją uwagę przykuło cośróżowego na platformie do skoków.Niewykluczone, żewidziałam to już wcześniej i uznałam za jeszcze jednązabawkę, tym razem jednak dostrzegłam białe serduszka,które dziewczynka miała na kostiumie.Brzegiem stawupobiegłam w tamtą stronę.Sara wyciągała rękę najdalej, jak mogła, próbującdosięgnąć lalki, która leżała na unoszącej się na wodzietratwie. Saro, nie! Ja to zrobię!Dziewczynka odwróciła się do mnie i uśmiechnęła, apotem znowu sięgnęła po zabawkę.Zauważyłam, żepodwija palce u nóg, i w chwili gdy z roztargnieniempomyślałam, że jej paznokcie są takiego koloru jakkostium kąpielowy, straciła podparcie.Zdążyłam wykrzyknąć jej imię raz jeszcze, gdywpadła głową do wody.Plusk zabrzmiał w moich uszachgłośniej, niż powinien.Podbiegłam do końca pomostu, alesię zatrzymałam.Może wreszcie nauczyłam się najpierwmyśleć, a potem działać, a może teraz stawka była dużowiększa.W każdym razie stanęłam i spojrzałam napowierzchnię wody, tam gdzie przed chwilą zniknęłaSara.Próbując przeniknąć wzrokiem mętną toń,dostrzegłam tylko cień znikającego w głębinie różu.Patrząc w tamtą stronę, zaczerpnęłam powietrza w płuca i wskoczyłam do wody.Otworzyłam oczy; słońce rozświetlało dzielącą mnieod powierzchni przestrzeń, gdy dotknęłam stopami dna.Rozejrzałam się za Sarą, poruszając osad, który uniósł sięleniwie.Starałam się opanować panikę.Wiedziałam, żedziewczynka musi być blisko, czułam, jak miota się wwodzie.Musiałam tylko wstrzymać oddech i zachowaćspokój, choć mój głos wewnętrzny mówił mi, że to się nieuda.Pomyślałam o Helen i o tym, że potrafi usłyszećróżne dzwięki jeszcze przed Mardim.Zamknęłam oczy,skupiając się na tym, co słyszę.Początkowo myślałam, żeto bicie mojego serca, ciche tętnienie krwi w żyłach.Mocniej zacisnęłam powieki i wytężyłam słuch  tendzwięk dochodził zza moich pleców.Poczułam, że palimnie w piersi, i uświadomiłam sobie, że zaczerpnęłam zamało powietrza przed skokiem do wody.Ale byłam takblisko; już prawie czułam Sarę, ruszała się coraz słabiej.Wypuściłam powietrze z płuc, co przyniosło mi chwilowąulgę, i odwróciłam się w stronę dziewczynki.Wyciągnęłam rękę w ciemność, czując, jak zimna wodaobmywa mi twarz, przywołując wspomnienia.Moje palce uchwyciły miękki materiał z lycrą.Zacisnęłam je i przyciągnęłam Sarę do siebie.Wzięłamdziewczynkę w ramiona, otworzyłam oczy i zobaczyłamsłońce, które zaczęło wypierać mrok, gdy odbiłam się odgrząskiego dna i uniosłam ku mętnemu światłu.Wyskoczyłyśmy na powierzchnię wody, głośno łapiąc powietrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •