[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pochylił głowę i musnął ustami jej szyję.- Jeszcze raz.- Stephen.- Zadrżała.- Jesteś piękna.- Delikatnie pieścił wargami jej skórę, a dłonią głaskał kibić.- Je-steś bardzo piękna.Ugięły się pod nią kolana i musiała chwycić Stephena za klapy surduta, żebyutrzymać równowagę.- Dlaczego to robisz? - wykrztusiła.- Bo muszę wiedzieć - szepnął jej wprost do ucha.- Co chcesz wiedzieć?- Czy twoja skóra jest tak jedwabista, jak to sobie wyobrażałem.- Dotknął nosemzagłębienia pod jej uchem.- I czy twoje włosy pachną jaśminem.- Nie wolno ci.Umilkła, kiedy zamknął jej usta zaskakująco śmiałym pocałunkiem.Pod wpływem natarczywej pieszczoty Leonida odruchowo rozchyliła wargi.Wostatnich latach bywała sporadycznie całowana przez dżentelmenów, którzy starali się ojej względy, ale jeszcze nigdy nie ogarnęła jej przy tym tak obezwładniająca rozkosz.Wargi Stephena smakowały brandy, jakby przed wejściem do jej pokoju uraczył sięłykiem trunku.Zakręciło się jej w głowie, gdy władczym gestem położył dłoń na jejpiersi.Nie umiała zapanować nad dreszczem.- To jest.niebezpieczne - wykrztusiła, gdy oderwał usta od jej warg.- Boisz się? - spytał bez ogródek.- Bałabym się, gdybym miała choć trochę rozumu - odparła.Zajrzał jej w oczy.RLT- Czyżby w Rosji czekał na ciebie kochanek?Zesztywniała, nie spodziewając się tak otwartego pytania.- Ależ skąd - odparła.- Wcale bym się nie zdziwił.Stanowisz pokusę nie do odparcia dla każdego męż-czyzny.- Tylko dlatego, że moja mama.- zaczęła Leonida, jednak natychmiast umilkła nawidok chmurnego spojrzenia Stephena- Nie mieszajmy w to twojej matki - burknął.Leonida poruszyła się niespokojnie i wyśliznęła z jego objęć.- Proszę, wasza książęca mość.Sophy może lada moment wrócić.- Mam na imię Stephen - przypomniał jej.- Dobrze, niech będzie Stephen.- Do zobaczenia pózniej.Ukłonił się sztywno i ruszył do drzwi, a wtedy Leonida zrozumiała, że nie wolnojej przegapić tak doskonałej sposobności.- Stephenie.- wydukała.Odwrócił się.- Tak?- Czy miałbyś coś przeciwko temu, gdybym przy okazji pobytu tutaj zwiedziła twójpiękny dom?Starała się mówić naturalnym tonem, niemniej zesztywniał, słysząc jej prośbę.- Z przyjemnością sam cię oprowadzę.- Wolałabym nie odrywać cię od obowiązków.Doskonale sobie poradzę.Lekko pochylił głowę w ukłonie.- Jak sobie życzysz.Leonida zaczekała, aż Stephen opuści pokój, a potem opadła na skraj łóżka i ukryłatwarz w dłoniach.- Mamo, w co ty mnie wciągnęłaś? - szepnęła.Po wyjściu z sypialni Leonidy Stephen musiał się zatrzymać, żeby ochłonąć.RLTDo licha! Celowo wtargnął do pokoju gościnnego, żeby zaskoczyć wścibską hra-biankę.Plan nie należał do przesadnie wyszukanych, lecz okazał się skuteczny.Było ja-sne, że przeszukiwała toaletkę najwyrazniej w przekonaniu, iż w Meadowland ukryto cośgodnego uwagi.Rzecz oczywista, nie miał pojęcia, cóż to mogło być, a w towarzystwie LeonidyStephen kompletnie zapomniał, po co przyszedł.Teraz żałował jedynie, że nie posiadłdziewczyny od razu, przy pierwszej sposobności.- Jaśnie panie?Znajomy głos kamerdynera sprawił, że Stephen momentalnie otrzezwiał.- Tak, Goodson?- Być może to błahostka, niemniej jaśnie pan winien wiedzieć, że Benjamin przy-łapał dwóch opryszków w lesie, na południe od domu.- Kłusownicy? - Stephen zmarszczył brwi.Goodson bezradnie rozłożył ręce.- Twierdzą, że zatrzymali się w pobliskiej wsi i tylko podziwiali widoki.- Byli uzbrojeni?- Owszem, a zdaniem Benjamina mówili z obcym akcentem.- Kamerdyner zrobiłkrótką pauzę dla większego efektu.- Benjamin zarzeka się, że nie był to francuski.Stephen zacisnął pięści.Czy owi cudzoziemcy są powiązani z Leonidą? Mógł się otym przekonać tylko w jeden sposób.- Niech Benjamin rusza do wioski i spróbuje wypatrzyć intruzów - polecił.- Cie-kawi mnie, gdzie zamieszkują.Goodson skinął głową i spojrzał na drzwi, które Stephen przed chwilą zamknął.- Co z panną Leonidą?- Zostaw ją mnie.Niezadowolony kamerdyner posłusznie odparł:- Jak książę sobie życzy.RLTRozdział piątyDwa dni pózniej Leonida wybrała się z Brianną na niespieszny spacer alejkamiogrodów otaczających Meadowland.Usiłowała podziwiać krajobraz, lecz nie była w sta-nie zachwycać się urokami okolicy, bo myślami bezustannie powracała do Stephena.Traktował ją z nienaganną uprzejmością, trudno jednak było się temu dziwić, skoroBrianna przebywała w pobliżu.Leonida była świadoma jego przeciągłych spojrzeń.Drgnęła nerwowo, gdy Brianna dotknęła jej ręki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]